- Słuchaj, pójdziemy tą drogą. Jest znacznie szybciej, a ty pewnie drogi nie znasz. - oznajmiłam. Pies wyraźnie się zirytował. Uchylił kącik ust aby coś powiedzieć, ale po chwili zaprzestał. Jednak gdy się odwróciłam nie mógł powstrzymać się od swoich ironicznych pytań.
- Myślę, że nie dojdziemy tędy nigdzie. Nie znasz drogi, chciałaś mnie tylko wprzedzić, czyż nie? - zapytał. Spojrzałam na niego lodowato, odwróciłam się i szliśmy dalej w naszym szeregu. Po długim czasie doszliśmy do jaskini lekarki. Pies zapierał się łapami, więc dźgnęłam go lekko pazurem. Gdy stanęliśmy w progu wejścia, powitała nas kremowo biała suczka.
- O, nasz żartowniś! - krzyknęła radośnie spoglądając na mego towarzysza. Nie miałam ochoty się wtrącać w ich zatarczki.
- Ma zranioną łapę i podrapany grzbiet. Proszę robić co trzeba. - syknęłam. Suka spojrzała na mnie i szybko odbiegła, prosząc Owczarka. Wyjęła ze sterylnej, białej szafki - dość stereotypowo - maść, bandaż i plastry. Obkleiła nimi łapę psa. Gdy wychodził, sunia dała mu wodę destylowaną i kawałek gazy. Pokiwała głową znacząco. Gdy wchodziłam do jaskini, pies szepnął
- Ona... Nie chce cię widzieć. Kazała mi to przekazać. - rzekł, wręczając mi owe przedmioty. Zdezynfekowałam ranę i nałożyłam gazę. Wyszliśmy we dwójkę z progu jaskini, nie przeszkadzając suce.
- Dziękuję. - szepnął pies - Wiesz, za wszystko. - powiedział niechętnie. W jego naturze, jak było widać, nie leżało komuś dziękować. Zbytnio się tym nie przejęłam. Ruszyłam szybkim krokiem do jaskini, zostawiając psa. Położyłam się spać.
Obudziłam się gwałtownie, słysząc, jak ktoś śpiewa. Brzmiało to jak jakiś inny język, mniej więcej tak:
"Znalazł się piosenkarz, zaraz go wygonię... " - pomyślałam, i tak też zrobiłam. Gdy wstałam, zobaczyłam znanego mi psa.
- Mała, nawet się nie przedstawiłaś! - powiedział pies - ¡Vamos, Seniorita!
Bitter Sweet?.v.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz