wtorek, 27 października 2015

Od Elaine CD Opowiadania Bitter Sweet'a

Szłam za idącym przede mną Owczarkiem. Utykał na prawą łapę, z której sączyła się krew. Na szczęście z mojej rany na pysku nic się nie lało. Gdy oddychał nieustannie słychać było cichy szmer. Faktem jest to, że nie było z nim ani trochę dobrze. Nie chciałam widzieć nieboszczyka, dlatego zaproponowałam, abym poszła przodem i znalazła lekarza. Ten jednak brnął dalej, że to on ma iść na czele naszej "paczki". O ile tak to można było nazwać. Gorączkowo odepchnąłam go łapą i pobiegłam na przód.
- Słuchaj, pójdziemy tą drogą. Jest znacznie szybciej, a ty pewnie drogi nie znasz. - oznajmiłam. Pies wyraźnie się zirytował. Uchylił kącik ust aby coś powiedzieć, ale po chwili zaprzestał. Jednak gdy się odwróciłam nie mógł powstrzymać się od swoich ironicznych pytań.
- Myślę, że nie dojdziemy tędy nigdzie. Nie znasz drogi, chciałaś mnie tylko wprzedzić, czyż nie? - zapytał. Spojrzałam na niego lodowato, odwróciłam się i szliśmy dalej w naszym szeregu. Po długim czasie doszliśmy do jaskini lekarki. Pies zapierał się łapami, więc dźgnęłam go lekko pazurem. Gdy stanęliśmy w progu wejścia, powitała nas kremowo biała suczka.
- O, nasz żartowniś! - krzyknęła radośnie spoglądając na mego towarzysza. Nie miałam ochoty się wtrącać w ich zatarczki.
- Ma zranioną łapę i podrapany grzbiet. Proszę robić co trzeba. - syknęłam. Suka spojrzała na mnie i szybko odbiegła, prosząc Owczarka. Wyjęła ze sterylnej, białej szafki - dość stereotypowo - maść, bandaż i plastry. Obkleiła nimi łapę psa. Gdy wychodził, sunia dała mu wodę destylowaną i kawałek gazy. Pokiwała głową znacząco. Gdy wchodziłam do jaskini, pies szepnął
- Ona... Nie chce cię widzieć. Kazała mi to przekazać. - rzekł, wręczając mi owe przedmioty. Zdezynfekowałam ranę i nałożyłam gazę. Wyszliśmy we dwójkę z progu jaskini, nie przeszkadzając suce.
- Dziękuję. - szepnął pies - Wiesz, za wszystko. - powiedział niechętnie. W jego naturze, jak było widać, nie leżało komuś dziękować. Zbytnio się tym nie przejęłam. Ruszyłam szybkim krokiem do jaskini, zostawiając psa. Położyłam się spać.
                             
                                                         **** Parę godzin później.****
Obudziłam się gwałtownie, słysząc, jak ktoś śpiewa. Brzmiało to jak jakiś inny język, mniej więcej tak:
                                             
"Znalazł się piosenkarz, zaraz go wygonię... " - pomyślałam, i tak też zrobiłam. Gdy wstałam, zobaczyłam znanego mi psa.
- Mała, nawet się nie przedstawiłaś! - powiedział pies - ¡Vamos, Seniorita!

Bitter Sweet?.v.

Brak komentarzy: