Chmury zakryły słońce. Zaczął dać deszcz, a wkrótce potem rozpętała sę burza. Szedłem sobie leśną ścieżką, mając pogodę... W nosie. Po prostu szedłem. I nagle piorun runął obok mnie. Odskoczyłem szybko na drugą stronę. Rozejrzałem się, i na drodze zobaczyłem jakiegoś psa. Zaciągnąłem go, do najbliższej jaskini. Zdążyłem zauważyć, że to suczka. Dosyć ładna. Położyłem ją na suczej podłodze, i wynalazłem kocyk. Nakryłem nim suczkę i usiadłem przy drzwiach. Nagle usłyszałem cichutki kaszel. Odwróciłem gwałtownie łeb. Obudziła się. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
-Jestem Rayan. - Powiedziałem patrząc na suczkę.
-Lightning... - Szepnęła nieśmiało. Uśmechnąłem się. Wszystkie złe myśli, poszły precz daleko.
-Spadłaś mi z nieba. Dosłownie.. - Powiedziałem. - Co robiłaś na dworzu? O tej porze?
-Nie pamiętam... - Powiedziała wstając.
-Poczekamy aż się rozchmurzy. Jak ci się żyje w sforze?
Lightning?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz