niedziela, 13 marca 2016

Od Meversue'a - C.D Opowiadania Anabeth

Meversue rozejrzał się dookoła, aby jeszcze lepiej dostrzec kilka szczegółów w zwykłych, zielonych pagórkach. Kilka rudych, pulchnych wiewiórek łapczywie pożerało każdą napotkaną uschniętą szyszkę, a niewielki dzięcioł energicznie stukał w białą, brzozową korę, która niemal natychmiast zaczęła odpadać z nieopodal rosnących drzew. Suczka nieco przyspieszyła, by jeszcze przed zachodem słońca obejrzeć dalszą część terenów sfory. Samiec kroczył tuż za nią, starając się utrzymać wcześniejszą odległość dwóch metrów. Po niecałej godzinie wędrówki dostrzegł ogromnego, rogatego jelenia, który stąpał delikatnie po zielonym mchu. Las, w którym się znajdował był całkiem spowity mgłą, a nikłe występowanie drzew znacznie oszpecało jego krajobraz. Mever pewnym krokiem omijał smukłe drzewa, a Anabeth spokojnie obserwowała, jak kilka młodych pisklaków zalicza pierwszą lekcję latania.
- One są takie śliczne. - westchnęła, wyrównując swój chód z samcem.
Po kilku okrzykach radości Borderka nie śmiała spojrzeć za siebie. Biegała wesoło po Tajemniczym Lesie, od czasu do czasu narzekając na niewielką widoczność. Sue jeszcze bardziej przyspieszył. Nie miał pojęcia, dlaczego jego łapa zaczęła wpadać w ziemię, która teraz wydawała się wręcz sypka. Spuścił pysk i ostrożnie uniósł kończyny, aby lepiej przyjrzeć się podłożu. Przed jego oczyma dłużyła się ścieżka usłana z intensywnie złotego piasku, mocno wklepana w leśne runo.
- To piasek, Anabeth! - krzyknął. - Piasek.. gdzie my jesteśmy?
Ostatnie zdanie wypowiedział bardzo niepewnie, jednak jego ciekawość w odkryciu nowego miejsca nie ustępowała. Szedł dalej, co jakiś czas odszukując wzrokiem suki. Kiedy sylwetki drzew powoli się rozchodziły, jego oczom ukazał się piękny krajobraz pustyni. 



- Mever.. - zabrzmiała Ana. - W skład terenów SPU nie wchodzi żadna pustynia.
- Cóż - chrząknął. - To znaczy, że musimy ją nazwać. Co myślisz o Piaskach Any i Mever'a?
Suczka parsknęła śmiechem, najwyraźniej nie biorąc sugestii Sue'a do serca. Samiec szybko zakrył jej pyszczek łapą, aby wsłuchać się w odgłosy piaszczystej pustki, która roztaczała się dookoła nich. Nie usłyszał niczego, nie wliczając w to szybkich oddechów Any i własnego bicia serca.
- Silent Desert. - mruknął, tym razem z kamiennym wyrazem pyska.

Anabeth?

Brak komentarzy: