czwartek, 10 marca 2016

Od Rakish'a- CD opowiadania Anabeth

Patrzyłem jeszcze przez chwilę na suczkę po czym otrzepałem się i zwróciłem wzrok w inną stronę. Suczka przechyliła łeb na jeden bok po czym zapytała.
- Wstydzisz się?
Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem i pogardą.
- Żarty sobie ze mnie robisz?!- parsknąłem.- Ha!
- Yyy.. Nie.- suka najwidoczniej zakłopotała się moją odpowiedzią.
- Super. Nara mała- roześmiałem się szyderczo po czym pobiegłem wielkimi susami jak najdalej.
Wylądowałem przed jaskinią mojego kuzyna. Zastałem go tam jak przeglądał coś na wielkiej mapie sfory wywieszonej na jednej ze ścian jaskini.
- Siema brachu.- szczeknąłem głośno w stronę Jocker'a.
- Cześć.- nie odwracał wzroku od mapy ale wiedział że to ja.
- Nudzę się. Masz może jakiś pomysł co mógłbym porobić?- zapytałem obojętnie.
- No nie wiem. Nie jesteś już kilku miesięcznym szczeniakiem i chyba masz coś w tej głowie więc sam pomyśl. Nie jestem twoją wyrocznią.- podrapał się za uchem skupiony na mapie.
- Super. Tylko że ja nie chcę myśleć bo wtedy będę się upodabniać do ciebie. Nie chcę skończyć tak jak ty. Nudne to strasznie.- Rozsiadłem się na dużej kanapie.
- Jeżeli to nudne to co ty tu jeszcze robisz?- mamrotał Jock.
- No bo pytam się co mogę porobić?- przewróciłem oczami.
- Nie wiem kurde!- odwrócił się w moją stronę wściekły.- Idź sobie popływać, poszukać przyjaciół, płoszyć ptaki, wspinać się na drzewa ale zostaw mnie w końcu w spokoju!
Zeskoczyłem ze śmiechem z kanapy i wyszedłem z jaskini Alf. Żadna z propozycji mojego kuzyna nie była ciekawa więc musiałem się zdać na własny rozum. Nie podobne to do mnie ale wyjścia nie ma. Udałem się do śmietnika w pobliżu drogi. Sporo kilometrów przebyłem ale opłacało się. Przy śmietniku leżała paczka balonów. Wziąłem ją ze sobą po czym wróciłem do sfory. Usiadłem przy strumieniu i napełniałem kolejno balony wodą zmieszaną z błotem. Gdy już wszystkie dziesięć balonów było napełnione wdrapałem się na drzewo w centrum sfory. Czekałem aż nadejdą moje pierwsze ofiary. Jako pierwsza załapała się Anabeth. Wziąłem balona w łapę i gdy suka była tuż pod drzewem zrzuciłem na nią błotną bombę. Balon pękł a brudne błoto pokryło całą sierść Anabeth. Schowałem się w koronach drzew aby się nie zdemaskować. Zacząłem tłumić śmiech ale w końcu nie wytrzymałem i upadłem z drzewa śmiejąc się do łez. Anabeth warknęła groźnie po czym skierowała się w moją stronę. Chciała mnie przygwoździć do drzewa ale ja zrobiłem unik i to ona wylądowała przyciśnięta do drzewa. Uśmiechnąłem się do niej zawadiacko i powiedziałem.
- Zadowolona z maseczki błotnej?- parsknąłem śmiechem.

Anabeth?

Brak komentarzy: