Borderka biegła lekkim truchtem przez łąkę. Wkrótce dotarła do małej
rzeczki, otoczonej z obu brzegów kamykami. Położyła się tak, że jej
przednie łapy zwisały do połowy w chłodzącej wodzie. Ana przez chwilę
przyglądała się rwącemu potokowi, aż jej wzrok utkwił na kamieniu z
którego cienkimi strużkami płynął ów strumyk. Podeszła więc do źródła
wody i delikatnie wsuneła łapę pod strużkę wody, opuszkami do góry. Było
to coś w stylu prysznica dla łapy. Chłodna woda cieknąca z szczeliny
pomiędzy dwoma kamieniami, ukojała ślady krwi po dzisiejszym wypadku, w
którym to łapa Beth trafiła na drzazgę, która wbiła jej się mocno w
opuszki. Krew która zdąrzyła już zaschnąć, powoli się zmywała. Wtem
Bethy nadstawiła uszu; bowiem, do ucha suczki dotarł cichy szmer.
Odwróciła łeb, wciąż kątem oka pilnując kończyny biorącej prysznic, aż
zmieniła pozycję gałek, które teraz przyglądały się kremowo-białej
przedstawicielece tej samej rasy, co Anabeth. Nie odrywała jednak łapy
od strumyka i z serdecznym uśmiechem zapytała: - Jak się nazywasz?
Rozumiem, że jesteś nowa...
- Jestem Cleo, i taak, nowa tu jestem - przedstawiła się i już chciała
otworzyć pysk by zadać pytanie borderce o ciemniejszym umaszczeniu, ale
ta prześcignęła ją, mówiąc: - Jestem Anabeth - i podała jej przyjaźnie
nie okaleczoną łapę, jednakże nie miała tak wielkiego zaufania do płci
pięknej, jak do męskiej płci...Lecz Beth świeciły oczy tak przyjaźnie,
iż Cleo z radością podała jej swoją przednią kończynę.
Cleo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz