Usiadłam pewniej na turkusowym ręczniku, a kiedy pies otrząsnął się z wody, większa część cieczy rozbryznęła się po całej okolicy. Wliczając w to suche dotąd ręczniki, które tylko czekały, aż Shasta wytrze w nie swoją sierść. Nadal go obserwowałam, a ten tylko szeroko się uśmiechał. Po raz kolejny poczułam coś, czego nie potrafię określić; uczucie, że kiedyś go stracę. Skoro uważał opcję zamieszkania razem za mój przelotny wymysł, może jego uczucie też przeminie? A może w ogóle go nie było? Przestań dramatyzować, Shai. Tylko tak sobie wmawiasz! - miałam nadzieję, że chociażby wewnętrzny głos ma trochę racji. Przeturlałam się na brzuch, a Morro brodził łapami w rzece. Dziwiłam się, że nie było mu zimno.
Poczułam, jak łazi po mnie coś niesamowicie ciężkiego. Nie miałam najmniejszej ochoty na upomnienie psa, dlatego pozostawałam w tej samej pozycji. Kiedy moja łapa wygięła się w nienaturalny sposób od razu się uniosłam, jednak na moim grzbiecie nie było niczego, ani także nikogo. Miałam tylko wrażenie, że mojego futra w jakiś dziwny sposób przybyło w ogromnych ilościach..
- Spie*dalaj. - usłyszałam gniewny warkot Shasty, skierowany w moją stronę.
Cały ciężar natychmiast mnie opuścił. Błyskawicznie wstałam, opierając się łapą o miękki kocyk.
- Przesłyszałam się? - zapytałam, unosząc brew.
Nie odpowiadał. Stał wpatrzony w kilka sosen, które leżały na niewielkim, piaszczystym pagórku. Zauważyłam, jak rudy ogon znika za krzewem, niegdyś przynoszącym soczyste owoce malin.
- Już tu nie wracaj! - wrzasnął, nadal przechylając łeb w stronę lasku.
Nie wiedziałam, co zrobić. Z jednej strony chciałam przywalić mu w pysk, ale nei potrafiłam tego zrobić. Nigdy nie umiałam go zranić.
- Jak sobie życzysz. - przyciszyłam głos, jednak Shasta nie odwracał łba.
- Shairen, zaczekaj! - usłyszałam, jak głos samca powoli się oddala. - To nie do Ciebie! On po Tobie łaził, zrozum!
Shasta? Jakoś ją musisz przekonać. Pierwsza kłótnia XDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz