-Ładnie ci w fiolecie. - Zaśmiałem się.
-Haha śmieszne. - Parsknęła. - Ale ty też nie wyglądasz najgorzej w zieleni.
Dotarliśmy do rzeki Jafiszof. Od razu wskoczyłem do wody, i zanużyłem w niej swój upaćkany pysk. Popłynąłem głębiej, aż w końcu straciłem pod łapami grunt. Nadarzyła się okazja... Zanurkowałem. Shairen nagle zauważyła, że mnie nie ma i zaczęła się drzeć. Wskoczyła do lodowatej wody i zaczęła pływać. Gdy skończył jej się grunt pod łapami, zaczęła histeryzować że nie umie pływać i się utopi. Od razu wkroczyłem do akcji. Wynurzyłem się, podnosząc Shairen do góry. Siedziała na mnie, jak na koniu krzycząc "AAAA PUŚĆ MNIE POTWORZE!". Zacząłem się śmiać. Shairen pacnęła mnie w ucho i prychnęła.
-Jak możesz? Wiesz jak sie wystraszyłam?
-No, wiem. I te twoje wrzaski.. - Zaśmiałem się. Wcześniej, wzięliśmy ze sobą kocyki. Rozłożyłem swój na piasku, i posadziłem tam Shairen, chwilę później okrywając ją ręcznikiem i drugim kocykiem.
-A ty? - Zapytała.
-Ja jestem facetem. Nie potrzebny mi kocyk. - Powiedziałem twardo patrząc się w swoje odbicie.
-Ah no tak..
Po chwili przeniosłem swój wzrok na Shairen.
-Ty tak na serio z tą przeprowadzką?-Zapytałem przekręcając łeb.
-No raczej. - Uśmiechnęła się.
-Musiałbym na to ostro zapracować... - Spojrzałem się w górę.
-Już zapracowałeś.. - Szepnęła. Uśmiechnąłem się. Każde jej słowo, podnosiło mnie na duchu. Nigdy nie lubiłem samotności. Chociaż... Odkąd jestem w tej sforze.. Zawsze spałem u Shairen. Może ten pierwszy raz, kiedy jej dobrze nie znałem. Ale tego nie liczymy. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Ciekaw jestem.. Czy zgodzi się na partnerstwo?
Shairen? B)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz