Samiec usiadł, nadal analizując poprzednią wypowiedź Anabeth. Był pewien, że pierwszym psem, czy też suczką, jaką spotka będzie wiecznie uśmiechnięta, radosna osoba, podobna do śnieżnobiałej Suzzie, która przywitała go podczas wieczornej wizyty w jaskini Alf. Borderka, która stała obok niego wydawała się nieco speszona. Nie do końca było wiadomo, dlaczego zachowała się tak wobec Meversue'a; możliwe, że nie miała nastroju. Bardzo prawdopodobne było też to, że owy samiec odstraszył ją swoim spontanicznym przywitaniem, lub - co gorsza - swym pyskiem. On jednak nie został zbity z tropu, nadal ciekawie obserwując poczynania brązowo-białej. Kiedy suczka przestała przykuwać uwagę do tego, że towarzyszy jej Mever zaczęła cicho nucić melodię, która szczerze go zainteresowała. Co prawda, nie było to tak interesujące jak.. chociaż? Nie, wczorajszy wieczór z pewnością przebijał nudny dialog, który pies zdecydowanie chciał przerwać.
- Co mam rozumieć przez "czy coś"? - zapytał, spoglądając z ukosa na sukę. - Bo jeśli normalną rozmowę, będę wielce rozczarowany.
Samica nic nie powiedziała. Uniosła jedynie kąciki ust, by uformować z nich niepewny uśmiech.
- Umiem więcej, niż tylko rozmawiać - przemówił łagodnie. - Potrafię śpiewać, tańczyć i gotować. Forma rozrywki jest do wyboru, Beth.
Anabeth? px
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz