środa, 7 października 2015

Od Beatris

Cieszyłam się że ktoś mnie przyjął do sfory. Od straty rodziny minęło wiele czasu, ale nadal są w moich myślach i pamięci...
Wyszłam z jaskini. Spakowałam do torby na bok kawałek deski z drewna i pergaminu oraz moje słynne pędzle z patyku i siana. Wzięłam też kilka pudełeczek na farby, które miałam zamiar zrobić. Weszłam w las. Był wspaniały. Możnabyłoby tu stworzyć wspaniałe obrazy. Ale ja szukałam łąki kwiatów. Znalazłam jakiś strumień. Napiłam się orzeźwiającej wody i poszłam dalej. Doszłam do jakiejś alei. Było tu mnóstwo drzew okrytych różowymi kwiatami. Niektóre spadły na ziemię i powstał niejaki "dywan" z kwiatów. W kócu wyszłam z zalesionych terenów na obszerne wzgórza. W międzyczasie przestraszyły się mnie osły. Nie dziwię się im; w końcu jestem dla nich drapieżnikiem. Za najwyższym wzgórzem dostrzegłam łąkę; pełną wspaniałych fiołków. 
Łąka znajdowała się niedaleko rzeki, a rzeka niedaleko gór. Poszłam do niej i stworzyłam roztwór z kwiatów, wody i innych składników do farby. Pergamin wyłożyłam na desce; wzięłam pędzle i zaczęłam umiejętnie malować łąkę. Lecz tę niezwykłą ciszę zagłuszył jakiś pies. Jego niski głos świadczył o tym, że jest płci przeciwnej. 

Jakiś pan chętny napisze?

Brak komentarzy: