Nie wiedziałam, co mam z nim zrobić. Shasta był kimś, kogo można było nienawidzić z całego serca, a zarazem szczerze uwielbiać. Wtedy nie wiedziałam do końca, jakie mam o nim zdanie. Znałam się z nim bardzo długo, ale te kilka dni po wojnie były zdecydowanie najlepsze z tych wszystkich chwil, przygód i wędrówek, które spędziliśmy razem. Szczerze? Z jednej strony cieszyłam się, że wojna tak właśnie się potoczyła. Że kilka psów zginęło w słusznej sprawie, co mocno zbliżyło do siebie resztę rodzin, przyjaźni i związków. Niektóre rodziny nie zostały w komplecie, jak przed rozpoczęciem ostatecznej bitwy, co z pewnością było tragicznym wydarzeniem dla poszczególnych psów. Nie miałam pojęcia, gdzie obecnie znajduje się moja rodzina, dlatego nie obawiałam się, że w trakcie powrotu do domu ujrzę ich martwe ciała, rozszarpane przez nieludzkie kreatury. Właściwie do tej pory nie wiem, jak można nazwać uczucie, kiedy jestem w pobliżu tego psa. Nie mam co do tego wątpliwości, że przyjaźń jest niezbyt trafnym określeniem. Ale.. to, o czym myślę nie jest rzeczywistością. A raczej nie powinno, nie może i nigdy nie będzie rzeczywistością.
- Zawsze możemy usiąść na dachu, obejrzeć gwiazdy. - zaproponowałam. - Oczywiście, jeśli nie chcesz..
- Chcę - wtrącił Shasta. - Ale.. moja łapa, Shairen. Ona ogranicza mi więcej ruchów, niż sobie wyobrażasz.
Spuściłam pysk. W tamtym momencie nie miałam ochoty na nic innego. Uwielbiałam obserwować, jak jasne punkty przeszywają ciemne sklepienie. Teraz, kiedy śnieg zaścielił każdy zakątek sfory jest jeszcze piękniej, niż w lecie, czy w okresie jesiennym. Cicho westchnęłam i ponownie usiadłam obok psa, który patrzył z zachwytem na płaty wędzonego łososia. Skinęłam łbem, kiedy wskazał łapą porcję ryby. Nie wiedziałam, czy to była odpowiednia chwila, ale chciałam wyjść na długi spacer, w samotności. Tak, jak robię to zawsze. Nie potrafiłam myśleć o czymś innym, kiedy on był w pobliżu.
Shasta? ;pp
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz