czwartek, 3 marca 2016

Castiel dorósł!


Imię : Castiel
Ksywka : Cas
Głos : The Half Earth
Rasa : mieszaniec
Wiek : 2 lata
Płeć : pies
Stanowisko : namiestnik
Rodzina :
~przybrany ojciec - Loki
~biologiczna matka - Margot
~biologiczny ojciec - nieznany
~rodzeństwo - Arya, Mason
Partner : -
Charakter :
        Cas jest tajemniczym psem. Nie lubi dzielić się z kimkolwiek swoimi przeżyciami, czy doświadczeniami. Rzadko zdarza się, że się przed kimś otwiera. Woli obserwować otoczenie, kocha filozofować i rozmyślać, bo, według niego, umysł jest najważniejszym narządem oraz jedyną partycją wartą całkowitego poświęcenia. Nie raz, za szczenięcych lat, zdarzało mu się płakać, lecz z wiekiem doszedł do wniosku, że jest to przejaw bezsilności, obniżający rangę, toteż całą młodość starał się wyzbyć idiotycznych zachowań, które mogłyby zaszkodzić jego wizerunkowi.
       Od początku trzymał się na uboczu, a postawa przybranego ojca, jedynego zdaniem szczeniaka obiektu godnego naśladowań; tylko utwierdzała go w przekonaniu, że życie pośród przedstawicieli swojego gatunku, to rzecz zbyteczna i wręcz uciążliwa. Jako znawca podstawowych potrzeb psów, jak i również głównych wartości, kierujących ich zachowaniami, jest świetnym mówcą, manipulatorem. Potrafi przekonać prawie każdego do swoich racji, znaleźć argumenty za i przeciw, przy czym przedstawić tylko te, które pozwolą mu osiągnąć zamierzony cel. Publiczne wystąpienia nie sprawiają mu problemu, jako że uczucie wstydu lub zdenerwowania zawsze zostaje zagłuszone przez pragnienie zaspokojenia własnych ambicji.
       Często traktuje innych przedmiotowo, uznaje ich za niegodnych swojej uwagi, przez co nie ma przyjaciół, ani nikogo prócz ojca. Dąży do zdobycia szacunku innych, bo wie, że tylko tak może zaistnieć, więc udaje zainteresowanie ich codziennymi problemami. Nie lubi przebywać w towarzystwie bez celu, na przykład rozmawiając, ponieważ szkoda mu niezwykle cennego czasu. Loki przekazał mu zamiłowanie do tworzenia wynalazków, do czego z całych sił go zachęcał i dzięki czemu Cas mógł poświęcić część dotychczasowego życia. Jego dobry ojciec nauczył go wszystkiego, co sam potrafił, a biorąc pod uwagę niezwykle pojętny umysł, Casa, uczeń szybko przerósł mistrza. Co prawda darzy szacunkiem kilka psów ze sfory, ale jest to szacunek wymuszony, spowodowany tylko tym, że mają wyższe stanowisko. Trudno jest opisać jego stosunek do ojca. Jako szczeniak wpatrywał się w niego jak w święty obrazek, jednak wraz z upływem lat, Cas dostrzegł, że jego ojciec jest tylko zwykłym psem, wyróżniającym się spośród innych tylko odrobinkę bieglejszym umysłem. Skończyło się naśladowanie opiekuna oraz dążenie do stania się kimś podobnym do niego.
       Brzydzi się kłamstwem. Za młodu został kilkakrotnie na nim złapany, a jako że był mądrym szczeniakiem szybko wyciągnął wnioski, że taka postawa do niczego nie prowadzi. Unika przebywania w towarzystwie oszustów, uznając kłamstwo za coś karygodnego, zarezerwowanego dla niżej postawionych psów lub po prostu głupich.
       Chłodny i samolubny - te określenia trafnie go charakteryzują. Najgorsze jet to, że nie widzi problemu w swoim postępowaniu i nie dąży do tego, by się zmienić. Można rzec, że sam się prosi i kwestią czasu jest pojawienie się w jego życiu kogoś, kto utrze mu nosa i w pewien sposób nawróci na powszechnie przyjęte wartości.
Historia :
       Był sierotą. Niekochany przez matkę, porzucony przez ojca, który nawet nie wie o jego istnieniu. Margot, rodowodowa suczka, zaszła w ciążę z pierwszym lepszym przybłędą z powodu niedopilnowania przez właścicieli już przy pierwszej cieczce. Opiekunowie chcieli usunąć szczenięta, lecz weterynarz kategorycznie odmówił, twierdząc, że takie sytuacje czasem się zdarzają, a jako że życie suki nie było zagrożone, nie miał podstaw do wykonania zabiegu. Szczenięta, jak to bywa w pierwszym miocie, w większości zdechły. Przetrwał tylko Cas, Mason i Arya. Wiecznie głodni, spragnieni miłości oraz odrobiny uwagi ze strony Margot, przeżywali trudne chwile. Suczka była zbyt młoda na szczeniaki, przez co nie odczuwała instynktu macierzyńskiego, a szczeniaki traktowała jak rywali w zdobywaniu pożywienia. Czasem zdarzało się, że rzuciła się na któreś ze swoich dzieci pod byle pretekstem. Szybko nauczyli się, że nie znajdą schronienia w ciepłych ramionach matki, więc szukali chociaż odrobiny czułości ze strony ludzi. Dwunożne istoty, co prawda dbały o nie, ale z powodu braku czasu, rzadko z nimi przebywali.
       Arya i Mason trzymali się razem. Nie słuchali się nikogo, pchali się tam, gdzie nie powinni i przeżywali przygody, o jakich Cas mógł tylko pomarzyć. Nie ciągnęło go do tych wszystkich szczeniackich zajęć. Zawsze pokornie robił, co powiedzieli mu właściciele, starał się być dobry nawet dla matki, czym narażał się u swojego rodzeństwa. Mimo wszystkich zasług, to jemu zawsze obrywało się za ich wybryki. Cas nie potrafił cieszyć się na widok pana wracającego z pracy do domu, ani też nie miał zamiaru uczyć się wszystkich sztuczek, przekazywanych przez panią. Robienie z siebie pajaca uznawał za największą karę, jaką karmiciele mogli wymyślić. Jeśli chodzi o komendy, to Arya zyskiwała szczególne względy domowników. Niezwykle ruchliwa suczka wykonywała każde polecenie w okamgnieniu, zawsze z zapałem i nawet dwadzieścia razy na dzień. Mason starał się ją naśladować, ale niestety, przez wrodzoną niezdarność, nie mógł się z nią równać.
       Minęły miesiące zanim szczeniak zdał sobie sprawę, że dalsze życie w takich warunkach nie na najmniejszego sensu i kolejne, wypełnione bólem, tygodnie, nim nadarzyła się okazja, by uciec. Otóż, pewnego dnia, Cas zmuszony został do wizyty u weterynarza. Oficjalna wersja głosiła, że pies źle się czuje, ponieważ jemu jako jedynemu nie zostały podane szczepienia ochronne, więc, według błyskotliwych właścicieli, złapał jakąś chorobę. Prawda natomiast przedstawiała się tak, że Mason, niezadowolony z powodu ciągłego towarzystwa brata, który uznawany był za aspołecznego psa i pośmiewisko całego osiedla, w przypływie nagłej złości, dosypał mu do jedzenia jeden z granulatów, znalezionych na tarasie. Właściciel, z którym psiak został wysłany do lekarza, nie był w formie po całonocnej libacji, więc nie pilnował zbytnio szczeniaka, który szybko znalazł sposób, aby odczepić smycz.
       Castiel błąkał się po ulicach miasteczka przez dobre dwie godziny, zwiedzając i starając się znaleźć ciekawe zajęcie. Dopiero w parku wpadł na genialny pomysł. Na jednej z drewnianych ławek siedziała mała dziewczynka z tornistrem, uporczywie pisząc coś na kartce. Cas nieśmiało podszedł bliżej, a kiedy dziecko uśmiechnęło się w jego stronę, zupełnie przestał się go obawiać. Przednimi łapami stanął na belce i uważnie przyglądał się koślawo odwzorowywanym przez dziewczynkę literom. Ta z kolei zaczęła mu tłumaczyć co one oznaczają oraz jak bardzo przydatne jest ich odczytywanie. Szczeniak postanowił nauczyć się czytać, więc chwycił kartkę i pędem rzucił się do ucieczki. Prawie wpadł pod ciężarówkę, ale biegł dalej, pokonując kolejne przecznice, aż został zatrzymany Lokiego, który z czasem stał się jego przybranym ojcem i zaprowadził do sfory.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : snaraluch

Brak komentarzy: