środa, 9 grudnia 2015

Od Shairen - c.d Opowiadania Vussera

Patrzyłam ukradkiem raz na lekarza, raz na Vussera. On, który teraz okazał mi tyle troski, nawet nie wiedział, jak mam na imię.. Szybko zeskoczyłam z krzesełka, z którego odchodziła biała farba. Trochę skrzypiało, co zbytnio nie sprawiało radości właścicielowi jaskini.
- Przepraszam.. - położyłam uszy po sobie, okazując skruchę - I dziękuję.
Jeszcze raz przeprosiłam psa, aby nie miał mi za złe demolowania swego miejsca.. pracy. Wyszłam z jaskini, potrącając jakiegoś psa.
- Naprawdę nie chciałam, wybacz. - powiedziałam, opuszczając łeb.
Ten jednak podniósł łapą delikatnie mój pysk, tak, aby mógł bezpośrednio na mnie spojrzeć. Wtedy przestałam czegokolwiek się obawiać. To był Vusser, i naprawdę nie wyglądał na zdenerwowanego.
- Vusser.. - wyszeptałam, bo zdarte gardło tylko na tyle pozwalało.
- Tak? - zapytał, od czasu do czasu patrząc na padający śnieg.
- Jestem Shairen. - orzekłam, wyciągając łapę. - Mam na imię Shairen..
Pies lekko się skrzywił. Rozumiem, że niezbyt przypadło mu do gustu, nie każdy ma wymyślne imiona.
- Nic nie szkodzi - stwierdziłam - Mnie też niezbyt się podoba.
Przeszliśmy się jeszcze po Wąwozie,  - a było ciężko, uwzględniając kontuzję łapy - następnie Vusser odprowadził mnie do jaskini. Popatrzyłam ostatni raz na biały puch i okryłam się niestarannie kocem, próbując zasnąć.

Vusser?

Brak komentarzy: