Noc. Zimna, ponura noc. Blask księżyca odbijał się na granitowych
skałach, barwiąc je srebrzyście. W cieniu coś się poruszyło, a na skałę
wskoczył duży, umięśniony pies. I nagle, jak jakiś sygnał z obu jego
stron wyskoczyły 2 zaprzęgi psów.
-Możecie biegać jak gepardy, ale nigdy nie wygracie tego wyścigu! - Krzyknął lider zespołu "Black wolfs".
-Tej nocy to my wygramy wyścig!! - Krzyknął bojowo Shasta, zwyczajny
przybłęda który już trzeci raz poprowadził swoją drużynę do upadku. I
nagle, z nikąd na trasie pojawiła się biała jak śnieg suczka. Shasta gdy
ją zobaczył od razu zahamował, jednak reszta psów z zespołu biegła
dalej. Shasta jak najszybciej odczepił smycz i skoczył do przodu aby
odepchnąć zaprzęg w bok. Psy popędziły dalej, a Shasta leżał na śniegu.
-Nic ci nie jest? - Zapytała suczka. Niby znajomy głos dla psa, jednak nie ten sam.
-Wszystko okej. - Warknął podnosząc się z ziemi. - A teraz już idź do domku, przegraliśmy kolejny wyścig!
Suczka przekręciła łeb.
-Jestem w domu. - Burknęła. - Może ty i twoja banda powinniście się wynosić? Mashine nie toleruje intruzów.
-Pff.. - Warknął ponownie Shasta.
I jak na zawołanie, zza krzaków wyskoczył duży pies rasy Border Collie.
-Scarlett odsuń się. - Powiedział srogo.
-A ty, wynoś się! Zwyczajna domowa zabawka.
-Nie jestem domowy. - Parsknąłem. - Uczestniczyłem w zawodach
zaprzęgowych, jestem pełnoprawnym psem do wyścigów. Poza tym, zajmuje
się nastawianiem kości i leczeniem głębszych ran.
Border zrobił wielkie oczy.
-Przepraszam, zwracam honor. Ale nawet jeśli, to i tak wynoś się!
Intruzi na moim terenie nie są mile widziani. - Burknął Mashine i
odszedł.
Shasta i Scarlett spojrzeli się na siebie. Chcieli zacząć się o wszystko wypytywać, ale tak nie wypada...
-Tu... Jest.. Sfora?! - Szepnął Shasta.
-No.. Tak. Sfora Psiego Uśmiechu. - Wyjaśniła mu Scarlett. - No i tak poza tym, jestem Scarlett.
-Ja jestem Shasta, ale możesz równie dobrze mówić mi Morro. - Powiedział Shasta.
-A więc, Shasta... Może dołączysz do naszej sfory? - Zapytała suczka, a
pies przełknął ślinę. Scarlett patrzyła na niego maślanymi oczami, więc
jak tu się nie zgodzić?
-No dobra, tylko przestań z tymi oczami! - Powiedział Shasta. Wybrali
się do jaskini alf. Mashine przyjął Shastę, chodź bardzo nie chętnie. Po
wyjściu z jaskini Scarlett powiedziała :
-Mogę pokazać ci tereny, jeśli chcesz. - Uśmiechnęła się.
-Okej. - Shasta uśmiechnął się sztucznie. Jeszcze jej nie zna i nie jest pewny czy może jej zaufać.
Scarlett?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz