poniedziałek, 28 grudnia 2015

Od Nevy - CD opowiadania Bitter Sweet'a

Zerknełam na psa chcąc upewnić się, że to co widziałam miało naprawdę miejsce, choć działo się szybko.
Patrzył na mnie wyczekująco, co było trochę ... niekomfortowe.
- Jeśli to nie sprawia ci kłopotu to... dobrze - mimo wahania przystałam na propozycję
- Pozostaje jedna rzecz - rozejerzał się wkoło by znów na mnie spojrzeć - boisz się no.. na przykład upiorów? - pytanie sprawiło, że moja ''brew'' mimowolnie wzniosła się do góry
Upiory? Skierowałam wzrok w dół starajać się unikać jego spojrzenia. Nie wiedziałam czy mówić prawdę czy kłamać. W końcu kłamstwo ma krótkie nogi więc wypada mówić prawdę.
- Może ... - skarciłam siebie w duchu za tak głupią odpowiedź - nigdy żadnego nie widziałam, ale sądze, że aż tak przerażające nie są - jakoś to naprawiłam więc pozwoliłam sobie na szczery uśmiech
- Bo mamy taki problem, jeżeli w ogóle można go tak nazwać, bowiem na naszych terenach pojawiły się te.. istoty. Z tego co wiem są to takie jakby szkielety czy coś w tym stylu - zakończył opis z małym grymasem na ''twarzy''
Wzdrygnęłam się na tą wiadomość. Dobry moment wybrałam na dołączenie ze sfory, naprawdę. Ech...
Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę,że nie odpowiedziałam na pierwsze pytania psa.
- Chodzące szkielety? Bez przesady, nie dam się nastraszyć wędrującej kupie kości - skomentowałam z nutką sarkazmu jednocześnie wprowadzając go w lepszy chumor
Pies trochę zdziwił się moją opinią oraz otwarciem się, co prawda trochę, ale uśmiechnął się i powoli zaczął zmierzać w jak sondzę - nieznanym sobie kierunku. Podążyłam za nim dorównując mu kroku.
- Gdzie zmierzamy ? - odezwałam się po długiej ciszy
Pies nie odpowiedział tylko szedł przed siebie. Już przyzwyczaiłam się do skrzypienia śniegu, ale jakby chciał mi zrobić na złość zaczął wydawać się jeszcze głośniejszy.
Gwałtownie wyhamowałam nadstawiajác uszy. Mój towarzysz zrobił to w tym samym momencie, choć nikt z nas tego nie zauważył. Moje spojrzenie stało się ostrzejsze, przez co udało mi się dostrzec w pobliskim lesie zielone,migające światło.
- Mam dla ciebie pocieszenie - pies w końcu do mnie przemówił - z tego co wiem to starają się unikać światła, ale nie mam co do tego pewności
- Chowaj się! - wydusiłam z siebie i schowałam się za powalonym drzewenm
Z początku Bitter nie wiedział po co to zrobiłam, ale gdy się rozejrzał, zauważył, że wszędzie posadzone są drzewa, a z racji tego, że zimowy dzień trwa krócej - zbliżał się zachód. Schował się obok mnie.
Chwilę później usłyszeliśmy diaboliczny śmiech przyprawiający o dreszcze. Był coraz bliżej,bliżej aż w końcu ucichł. Odetchnęłam głęboko prosząc, by to coś tu nie wróciło. Wyjrzałam zza kłody i uśmiechnęłam się w głębi duszy. Już chciałam poinformować owczarka, ale zorientowałam się, że nie go nie ma. Tak po prostu. Zniknął. Podeszłam do miejsca, w którym siedział gdy poczułam jak coś klepie mnie w ''ramię''.
Niezauważalnie spojrzałam na to coś co okazało się być kończyną znanego mi psa. Jednak nie dam tego po sobie poznać. Zaczełam odgrywać pewngo rodzaju przedstawienie.
- Och upiorze, czego ty ode mnie chcesz? Uwież, nie smakuję zbyt dobrze nawet z koperkiem.Tak, jesteś wielki i szanowny i jeszcze Bóg wie jaki. - usłyszałam jak pies cicho chichocze,więc nie przestawałam - No już, nie naśmiewam się z ciebie upiorku. Nie płacz mi tutaj.Po prostu wy zawsze się uważacie za wszechwiegące istoty. I my cierpimy.To nie jest przyjemne, wiecie? To okropne. - zaczeła się moja imitacja płaczy co wprowadziło psa w napad śmiechu
Uśmiechnęłam się z satysfakscją i odwróciłam się.
- Widzę, że masz poczucie humoru. No i tak łatwo cię nie przestraszyć - stwierdził już spokojnie
Ukłoniłam się po królewsku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo się przed nim otworzyłam.
Pewnie dlatwgo, że kogoś mi przypomina, ale sama nie potrafię określić kogo. Chwileczkę,przecież nawet nie zna mojego imienia. Zmieszałam się trochę, ale tylko na chwilę.
- Per. Neva dziękuje - zaśmiałam się - tylko bez per. to był taki dodatek - dodałam


Bitter? Masz szczęście,że miałam napływ weny.

Brak komentarzy: