Popatrzyłam jeszcze raz na prezent. Była przepiękna, lecz coś mi nie
pasowało. A właściwie to, dlaczego Vusser podarował ją akurat mnie.
Pewnie z przypadku; przecież tam, przy fontannie zauważył mnie prawie od
razu.
- Jeśli masz ochotę, możemy iść. - odpowiedziałam, a z mojego pyska nie
schodził promienny uśmiech. - Tylko musimy wrócić przed południem..
- Dlaczego? - zapytał, próbując utrzymać poważną minę.
Pokazałam psu chorą łapę. Najwyraźniej przypomniał sobie o codziennej zmianie opatrunku, bo pokiwał kilka razy głową.
******
- Pięknie.. - odpowiedziałam po raz setny psu, który ciągle zadawał to samo pytanie. - Vuss..
- Tak? - skierował wzrok na wstążkę.
- Zadajesz mi to pytanie już od dziesięciu minut! - stwierdziłam - Czy aż tak zależy Ci na mojej wypowiedzi?
Jednak nic nie odpowiedział. Szturchnął mnie i wskazał jasną plamę.
- Czy to jest pies? - zapytałam, spoglądając z niepokojem na sylwetkę. - Chodźmy, może jest ranny..
Vusser skinął łbem. Wstaliśmy, by przekonać się, co tam było.
Vuss? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz