Byłby to idealny czas, aby
wyznać psu wszystko. Zarówno czas, jak i okoliczności. Lecz nie mogłam.
Za każdym razem, gdy patrzyłam na Vussera, odwaga mnie opuszczała. A
pomimo tego, byłam - raczej - pewna tego, co chcę mu powiedzieć.
- Dzięki.. - wyszeptałam - Za wszystko.
Mocno przytuliłam psa, po czym poszłam się przejść. Spojrzał na mnie ostatni raz, bo potem zapewne zasłoniła mnie mgła.
*****
Naszkicowałam
kilka niezgrabnych portretów, które miały ukazywać walkę wiewiórek.
Właściwie, kompletnie to nie przypominało rudych stworzonek.
- Witam - rzekł jakiś pies. - Jak masz na imię? Nigdy Cię tu nie widziałem, jesteś now..
- I mam nadzieję, że nie zobaczysz! - krzyknęłam, by odstraszyć obcego.
Pies
gwałtownie się cofnął, pod nosem mruczał jakieś obraźliwe teksty, typu
"wariatka". Ale było w tym coś dziwnego; konkretniej, mój krzyk. Wtedy
bariera mojej nieśmiałości została całkiem usunięta. Lecz o co chodziło?
Przywitał się, był miły, nawet się przywitał. Eh.. Kiedy wkroczyłam w
obręb centrum usiadłam na kamiennym daszku. Vusser również to robił,
jednak on siedział przy fontannie. Nie chciałam mu przeszkadzać. Nie mam
ochoty przeszkadzać już nikomu.
Vuss?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz