sobota, 5 grudnia 2015

Od Jem'a - CD opowiadania Mashine "Upiory vs Psy" cz. 2

Nawet, jeśli Alfa opowiedział wszystko wyraźnie i jasno, wciąż nie wiedziałem co jest grane. Stanąłem jak wryty, mierząc Mashine nieufnym spojrzeniem. Musiałem wyglądać na naprawdę skupionego i pogrążonego w swoich myślach. Na krótką chwilę odpłynąłem nawet do tej cudownej krainy. Krainy, w której znajdowałem się tylko ja - Samiec Beta - i upiory. Nie była w tej chwili taka cudowna... Zupełnie nie potrafiłem odnaleźć się na tym stanowisku. Nie sądziłem, że moje życie może aż tak bardzo zmienić się przez jedną pozycję. Z pozoru... prostą. Tak myślałem do tej chwili. Właściwie, to miałem nawet ochotę oświadczyć właśnie, że rezygnuję i pójść gdzieś w cholerę. Ale szybko porzuciłem myśl. Nie mógłbym tak zostawić tych wszystkich osób. Nie potrafiłbym. Nagle poczułem jak Mashi mocno chwyta mnie za ramię i usłyszałem swoje imię. Tak... Wróciłem do szarej rzeczywistości. Opuściłem ponuro łeb.
- Jem - zaczął stanowczo Alfa. - Musimy wszystkich powiadomić, upiory mogą zaatakować w każdej chwili. Uśmiechnął się słabo, jednak widząc moją reakcję szybko opuścił kąciki ust. Odwróciłem się i wybiegłem z jaskini. To takie... smutne. Przecież wszyscy zginiemy, nie ma szans, żebyśmy wygrali z upiorami! Wtem coś świsnęło mi koło ucha. Zatrzymałem się w miejscu. Zostałem powalony na ziemię. Zaryłem pyskiem w grubą warstwę śniegu. Szybko, jak tylko mogłem podniosłem się i stanąłem twardo. Przede mną stała tajemnicza postać. Nosiła długą czarną szatę i kaptur zasłaniający twarz. Z rękawów wystawały kościste, blade dłonie. Cofnąłem się gwałtownie do tyłu, aż poczułem za sobą pień drzewa. Nieznajomy zbliżył się do mnie. Złapał za szyję, i choć nie wyglądał na silnego fizycznie, z łatwością uniósł do góry. Zacząłem się dusić i szamotać, byleby tylko uwolnić się z zabójczego uścisku. Postać szepnęła mi coś na ucho, ale nawet nie zwróciłem na to uwagi. Wreszcie puściła mnie. Z powrotem upadłem na podłoże. To... to był upiór. One już atakują?
* * *
Minęło kilka godzin, dni, tygodni... Nie ważne. To zdarzenie utknęło w mojej głowie za każdym razem wywołując strach. Lęk ogarnął mnie tak, że nie opuszczałem jaskini. Zaszyłem się w jej kącie, zapominając nawet o normalnych sprawach. Jadłem resztki zwierząt, które upolowałem kiedyś i przytargałem do jaskini. Najbardziej niepokoiło mnie to, że nikt nie przyszedł. Nikt nie chciał mnie odwiedzić. Zdawało mi się, że miałem tu chociaż kilku przyjaciół, ale teraz to przeminęło. Może wydawało mi się tylko, że czas tak szybko leciał? A może faktycznie tak było?
Nie, nie wytrzymam tego. Im dłużej tu jestem, im dłużej mam świadomość, że te okrutne stwory są w pobliżu coraz bardziej mam ochotę uciec i zostawić to straszne miejsce. Może byłoby lepiej gdybym nie był w to tak wplątany. Z początku myślałem, że posada Bety to nie będzie nic innego nić rozkazywanie innym. Dopiero teraz przekonałem się, jak poważna jest ta sprawa...
Stałem już pod jaskinią Alf szykując się na długą i poważna rozmowę z przywódcami, oraz innymi ważnymi psami, doświadczonymi. Należało ustalić jakąś strategię, ustawić na granicach więcej obrońców... Teoretycznie, trzeba było zrobić wszystko. Sfora nie była przygotowana na takie ataki. Kilka psów codziennie patrolujących tereny, rano i wieczorem, teraz zdecydowanie nie wystarczała. Wojownicy powinni być w gotowości. Nim się obejrzałem, siedziałem już w jaskini wsłuchany w słowa Lokiego. Był tu odkąd tylko pamiętam, to też nie zdziwiła mnie tu jego obecność. Spuściłem wzrok i wbiłem go w ziemię. Może... warto byłoby opowiedzieć o tym zdarzeniu sprzed kilku dni? Nie, póki sam nie rozwiąże sprawy, nie będę nikomu o tym mówił.
Wreszcie głos zabrał Mashine i właściwie dopiero teraz przeszliśmy do sedna. Narysował na ziemi pazurem coś w rodzaju mapy, po czym zaczął kreślić tam znaki. Wszyscy patrzyli na to z zainteresowaniem.
- Nie musimy bronić tych granic - wtrącił ktoś, kładąc łapę na jednej z linii. - Po tej stronie mamy sojuszników. Zamiast tego moglibyśmy wzmocnić przeciwną stronę, z której na pewno zaatakują upiory.
Mashi stał przez chwilę w ciszy, myśląc.
- Chyba jednak warto, na wszelki wypadek, zostawić tam kilka psów. W czasie wojny musimy być szczególnie ostrożni - oznajmił, a po jaskini przeszedł tylko cichy pomruk.


Loki? Mashine?

Brak komentarzy: