Przytuliłem Mey mocno i czule.
- Gdy ja jestem przy tobie nie masz czego się bać...- szepnąłem.- Obronię ciebie.
Gdy Mey usłyszała te słowa wydobywające się z moich ust uśmiechnęła się lekko i jeszcze bardziej wtuliła w moją puszystą sierść. Miałem do niej jeszcze tyle pytań o tego Gorssiego ale nie chciałem jej już tym przemęczać. Nasz niby wieczny przytulas się skończył. Udałem się w stronę wyjścia z naszej jaskini. Niestety Mey nie była za bardzo przekonana do tego czy może ruszyć się z miejsca. Była nadal okropnie roztrzęsiona.
- No chodź.- powiedziałem czule.- Obronie cię, więc ne masz czego się bać.
- No nie wiem...- podsunęła się do mnie nieco.
- Przez tego typa teraz będziesz dniami przesiadywać w jaskini?!
- No.. nie..- przyznała.
- A więc za mną.- uśmiechnąłem się.
Mey wstała ale nadal nie zbyt pewna. Wyszliśmy z jaskini. Ustaliliśmy że pójdziemy nad jakiś staw. Po drodze Mey machała głową we wszystkie strony aby uważnie badać teren. Na szczęście po drodze nie zobaczyliśmy Gorssiego. Usiedliśmy przy zamarzniętym stawie. Pod sporawą warstwą lodu było widać pływające ryby. W pewnym momencie nogi Mey przeszły ciarki. Poczułem to gdyż siedziałem kompletnie do niej przyklejony. Mnie te ciarki też przeszły gdy usłyszałem znajomy jeszcze z tego dnia głos. Odwróciłem głowę a wtem ujrzeliśmy psa którego widzieć wcale nie chcieliśmy.
- Nie przeszkadzam wam?- zapytał pokazując lekko kły.
- Owszem przeszkadzasz.- zasłoniłem sparaliżowaną Mey.
- To jeszcze bardziej poprzeszkadzam.- uśmiechnął się złowrogo.
- Czego chcesz?!- warknąłem przybierając obronną postawę.
Pies lekko się wycofał. Myślałem że sobie pójdzie ale nie na tym się skończyło. Pies wziął lekki rozbieg i naskoczył na mnie. Wyszczerzył kły i warknął.
- Teraz inaczej pogadamy!
Mey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz