Imię: Sheyla ( czyt. Szejla )
Ksywka: Shey
Głos: Little Mix ( głos Jade)
Rasa: Hybryda długowłosego wyżła francuskiego ze springer spanielem
Wiek: 2,5 lat
Płeć: Suczka
Urodziny: UZUPEŁNIJ POPRAWNIE
Stanowisko: Psycholog
Rodzina: Zginęli, kiedy Sheyla miała zaledwie roczek. Pamięta, że razem
z nią w wędrówkę udał się brat, Luke, ale nie wie, co się z nim
stało. Nie chce go szukać, uważa, iż to nie ma sensu. On może już
dawno nie żyć...
Partner: Aktualnie nikt. Sunia jest typem samotnika; nie potrzebuje nikogo.
Z resztą, kto by ją chciał? Od ucieczki z rodzinnych stron zdana jest
sama na siebie i do tego już się przystosowała. Zrobiła się oschła.
Charakter: Sheyla nie ma poczucia humoru. Nikt nigdy jej nie rozśmieszył.
Jest oschła i zimna. Nie okazuje nikomu uczuć, chociaż po wyglądzie
można stwierdzić coś innego. Trzyma się na uboczu, z daleka od
wszystkich. Udaje silną wojowniczkę, z którą nie warto zadzierać. W
środku to tak naprawdę wystraszony psiak, który błaga o pomoc. Żadna
istota zdaje się nie zauważać jej błagań. Nie mówi zbyt wiele, uważa
to za zbędną czynność. Jednak nie oszukuje. Gdzieś w głębi duszy
szuka powołania do czegokolwiek. Jakiejś zachęty do życia. Może
właśnie dlatego została psychologiem? Bo nie ważne, przez jakie gówno
by nie przechodziła, zawsze znajdzie czas, by pomóc innym.
Taka mieszanka charakterowa, bipolarny pies.
Historia: Dokładnie trzeciego kwietnia dwa tysiące trzynastego roku,
Destiny urodziła dwójkę szczeniąt. To stosunkowo nie wiele, ale jej
właściciele właśnie takiej liczby oczekiwali. Nie chcieli bowiem
sprzedawać szczeniąt, a dwójka plus jeden dorosły brzmi dobrze. Każdy
był podniecony pierwszym miotem Destiny, która, do niedawna, wydawałoby
się, że nie nadaje się na psią mamę. Jednak szybko się to zmieniło;
sunia była pomocna i czuła wobec swoich pociech. Dzięki dobrej opiece,
szczenięta wyrosły na piękne i zdrowe psy. Właściwie miały niespełna
rok, gdy właściciele postanowili zabrać psy nad morze. Było ciepłe
lato dwa tysiące czternastego. Nikt nie przypuszczał, że wieczorem ulice
będą tak ruchliwe. Państwo Irwin nie przejmowali się tym zbytnio; psy
były wychowane i nie wleciały by przecież na jezdnię. Cóż, mylili
się. Trójka łaciatych zwierząt przebiegała przez ulicę, kiedy
nadjechała ciężarówka. Młodsze czworonogi przebiegły sprawnie na
drugą stronę, ale ich mama, która była po sterylizacji ( ten pierwszy
miot nie był planowany, stąd ten pomysł ) nie miała tak wiele siły.
Kierowca pojazdu jechał zbyt szybko, sunia nie zdążyła przejść
bezpiecznie przez ulicę. Sheyla i Luke nie mogli znieść tego okropnego
widoku. To od tamtej pory zmienili się nie do poznania. Nie mogli znieść
utraty mamy, więc ich młodociane mózgi podpowiadały im tylko jedno:
uciec z tego okropnego miejsca. Nie czekając na lamentujących
właścicieli, pobiegli przed siebie. Nie wiedzieli, gdzie i po co. Nie
mieli pojęcia, czy w ogóle to przeżyją. Ale byli jeszcze młodzi i nie
wiedzieli o czyhających niebezpieczeństwach.
Już po dwóch dniach nieustannej wędrówki w nieznane, psiaki zmęczyły
się okropnie. Byli z daleka od morza, dookoła nich rozpościerał się
las. Tysiące drzew do schronienia. W środku lasu jakiś mądra istota
postawiła drewnianą chatkę i zapomniała zamknąć drzwi. To była
prawdopodobnie jedyna szansa, by bezpiecznie odpocząć. Jednak, czy na
pewno?
Rano Shey obudziła się w całkiem innym pomieszczeniu, niż zasypiała.
Ponad to, nie leżał wtulony w nią o jedną godzinę młodszy brat.
Zrozpaczona sunia poczęła chodzić po ogromnej sali, w której się
znalazła. Sala ta była pomalowana na biało, z jasnymi panelami. W jednym
z kątów postawiona została miska z wodą, obok której była także
miska z chrupkami. Głodne zwierzę zaczęło jeść. Bo co miałoby innego
zrobić, jeśli nie to? Dopiero w tamtym momencie zrozumiała, że jest
sama. I że była okropnie głodna, to też.
W pełni najedzona rozejrzała się dokładnie po pomieszczeniu. Na środku
podłogi leżał czerwony koc. Był gruby i ciepły, sunia położyła się
na owym przedmiocie. Było jej niezmiernie wygodnie, kiedy drzwi otworzyły
się z impetem. Do środka weszło małżeństwo z dzieckiem. Sheyla nigdy
nie widziała takiego człowieka; małego i bezbronnego, wiecznie
uśmiechniętego. Trójka osób niebezpiecznie zbliżała się do psa,
toteż ten warknął. Obnażyła swoje białe zęby w stronę nieproszonych
gości. A może to ona nim była?
'' Czy to ten pies, o którym opowiadaliście? '' spytała niczym
niezrażona dziewczynka. Przysiadła na brzegu koca i czule uśmiechnęła
się do Sheyli.
'' Tak, to ten. Śliczny, czyż nie? '' zaszczebiotała kobieta. Wydawała
się być taka przyjemna, pachniało od niej biszkoptami.
'' Śliczna. Szkoda, że nie możemy jej zabrać do siebie... ''
dziewczynka ewidentnie posmutniała.
'' Nawet nie próbuj tego robić, Keyla. Wszyscy dobrze wiemy, że dziadek
i babcia nie wytrzymają kolejnego psa. '' głos tego mężczyzny był
przyjemny, autentycznie to musiała być dobra osoba.
'' W takim razie, kto ją weźmie, jak nie my? '' Sheyla nie miała
pojęcia, co jest grane. Była mądra, odwieczna filozofka, ale o co
chodziło tym postaciom - nie miała zielonego pojęcia. Ani żadnego
innego też nie.
'' Rozmawialiśmy z pewnym mężczyznom, który szuka psa myśliwskiego.
Przesłaliśmy mu kilka zdjęć suni. Za chwilę powinien po nią przyjechać.
'' kobieta w krótkich jasno-brązowych włosach bardzo przypominała Shey
panią Irwin, toteż zwierzę podeszło z merdającym ogonem w jej stronę.
Delikatna dłoń od dołu zbliżała się powoli w stronę psiego pyska. Chwilę
potem, Sheyla była głaskana.
'' Czy wy w ogóle wiecie, kim jest ten mężczyzna? '' mała istota nie przestawała mówić. To powoli denerwowało suczkę.
'' Jest myśliwym. Niedawno kupił labradora i chce mieć zarobek ze szczeniąt. Ona będzie idealna. ''
'' Okej, skoro nie mam nic do tego. ''
Oczywiście, myśliwy na początku był dobrym właścicielem, właściwie
Sheyli ciężko było go opuszczać. Zrozumiała jednak, że tak trzeba, jeśli
nie chce mieć szczeniąt. A nie chciała. Nie chciała zostać matką, po
tym, co stało się z jej własną. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była
ucieczka. Po raz kolejny zrobiła to, co psom wychodzi najlepiej -
uciekanie.
Tym razem nie włóczyła się bez celu aż tak długo. Szybko odnalazła inne
psy, który opowiadały dumnie i z promykami radości w mądrych oczach, o
Sforze Psiego Uśmiechu.
Kto wie, może to właśnie tu wszystkie troski Sheyli odejdą w zapomnienie, a ona sama szczerze się uśmiechnie?
Upomnienia: 0
Kontakt: memorable_queen@o2.pl
Inne Zdjęcia: KLIK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz