środa, 2 grudnia 2015

Od Max'a

Włócząc się po sforze, nie mogłem znaleźć swojego miejsca. Czułem głód, ale nie chciałem nic z tym zrobić, byłem obojętny na wszystko. Zły humor doskwierał mi od dobrych paru dni i w sumie chyba dlatego włóczyłem się jak bezdomny. Wreszcie siadłem i poczułem ulgę. Patrzyłem przed siebie. Zimny wiatr rozwiewał moją gęstą, czarną sierść, przez co czułem go na skórze i wywoływał lekki dreszcz. Zmrużyłem moje piekące ze zmęczenia oczy, żeby dostrzec coś poruszającego się w moją stronę. Powąchałem ziemię i nie chcąc natknąć się na to 'coś', ruszyłem dupsko, wstałem i poszedłem w odwrotną stronę. Nie spiesząc się minąłem łąki, później udało mi się dojść do przyjemnie wyglądającego lasku. Wstąpiłem do wcześniej wspomnianego miejsca. Było magiczne. Szum liści był muzyką dla moich uszu. Pięknie wyglądające kory drzew ozdabiały cały las. Kolorowe kwiaty, mchy, paprocie oraz przyjemne dla nosa grzyby były tylko dodatkiem. Dosyć długo rozglądałem się. W pewnym momencie usłyszałem szmer. Nie sprawdziłem nawet co to, nie chciało mi się. Stanąłem w miejscu. Znów usłyszałem szmer, a po chwili bardzo wyraźnie kroki psich łap. Nadal nie odwracając się, szedłem przed siebie. Byłem pewny, że za moment nasze drogi się rozejdą i znów będę mógł wreszcie rozkoszować się samotnością. Niestety, chociaż możliwe, że stety, kroki były coraz bardziej słyszane. Tym razem poległem i odwróciłem się.

 Ktokolwiek?

Brak komentarzy: