Przewróciłem oczami i ostrożnie - uważając na oblodzoną ścieżkę -
wstałem. Gryzłem się w język, by się nie zaśmiać. Suczka drżała z zimna,
a gdy otrząsnęła się z wody, krople cieczy rozbryznęły się dookoła.
Niektóre z nich wylądowały na mojej sierści.
- Zimno? - spytałem.
Suczka rzuciła tylko kilka gniewnych spojrzeń i poszła dalej, dygocząc z zimna.
- Chodź.. - mruknąłem, szturchając Laylę łapą - Mam w jaskini kilka koców.
* * *
Podszedłem
do suki, dając jej kolejny koc. Łącznie miała ich cztery, włączając
jeszcze kilka poduszek i starą, zniszczoną karimatę. Było jej już
znacznie cieplej. Mnie było aż za gorąco; głaz od wejścia był zamknięty
już od dłuższego czasu, by na Laylę nie wiało. Do tego wszystkiego
trzeba by było doliczyć wizytę u lekarza.. Sunia była zajęta oglądaniem
starego, drewnianego pajacyka, więc szybko wymknąłem się z jaskini.
Poszedłem na puste pole obok Wąwozu Rudego, aby spróbować rozpalić małe
ognisko. W połowie drogi musiałem zawrócić po kubek, aby przypadkiem się
nie poparzyć.
* * *
- Skąd to wytrzasnąłeś - zapytała podejrzliwie, wskazując na kubek z miętą.
- To moja tajemnica..- syknąłem, biorąc kolejny łyk napoju.
Suczka
patrzyła na niego i lekko się uśmiechnęła. Najwyraźniej nie chciała już
o to pytać, albo na razie dała sobie spokój. Później zaczęło się
ściemniać, dlatego odprowadziłem Laylę do jaskini.
- Do zobaczenia.. - wycedziłem przez zęby. - Cześć.
Pomogłem suczce w odsunięciu wejścia i pobiegłem do miejsca, w którym rozpaliłem ognisko.
Layla? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz