Kolejny dzień kończy się zimną i wielką śnieżycą. Szłam przez miasto, w
którym już nie było żadnej żywej duszy. Ludzie schowali się w domach,
aby nie zasypało ich, ale ja nie mam domu i nie mam gdzie się schować.
Nad moją głową gromadziły się czarne chmury. Wiał silny wiatr, a z nieba
zaczęły spadać wielkie płatki śniegu. Zanim się zorientowałam, cała
ziemia pokryła się białym puchem. Spadało coraz więcej płatków śniegu, a
mną zaczęło miotać niczym młodą gałązką akacji. Wiatr w mieście był tak
silny, że nie mogłam się utrzymać na nogach. Chciałam się ukryć między
budynkami, gdzie często mieszkali bezdomni ludzie i psy. Odkąd zostałam
wyrzucona z domu, tylko takie miejsca utrzymują mnie przy życiu. Dobrzy
i życzliwi ludzie czasami podrzucali mi kawałek suchego chleba albo
miskę wody, ale tym razem tam nikogo nie było. Postanowiłam przeczekać
burzę, w jednym z kartonów. Szłam powoli po potłuczonych butelkach,
których ostre kawałki wbijały się w moje poduszki łap. Nie mogłam
wytrzymać tego bólu. Poddałam się i gdy już byłam w połowie drogi, to
zawróciłam. Idąc z powrotem tą samą drogą, znów deptałam po potłuczonym
szkle. Zimny śnieg trochę łagodził ból, ale nie na długo... Nie jadłam i
nie piłam od kilku dni, byłam wycieńczona ciągłym marszem. Wyszłam
powoli z miasta i skierowałam się w stronę lasu. Miałam nadzieję, że
drzewa zasłonią mnie przed wiatrem.
Szłam między drzewami zostawiając krwawe ślady łap na śniegu. Nogi
uginały się pod moim ciężarem. Byłam krytycznie odwodniona, ale w
pobliżu nie było żadnego zbiornika z wodą zdatną do picia, wszystko
zamarznięte. Schyliłam się i zaczęłam lizać śnieg, trochę zaspokajał
pragnienie, ale jednocześnie był niczym cios w żołądek. Przeszłam po tym
jeszcze parę kroków, ale w końcu położyłam się na lodowatym śniegu i
zaczęłam spoglądać na moje łapy. Poranione poduszki nabrały
fioletowo-czarnego koloru, co znaczyło, że są odmrożone. Nie bolały już
aż tak bardzo, bo odmrożenie sprawiło, że straciłam w nich czucie.
Leżałam tak na tym śniegu parę minut, aż w końcu zaczęło mi się chcieć
spać. Wiedziałam, że jak usnę, to umrę z zamarznięcia, ale byłam już tak
wyczerpana. Zamknęłam powoli oczy i ....
Mashine ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz