Popatrzyłam na leżące ciało Visty.
- Tylko co? - zapytałam i zaczęłam głęboko oddychać, by się uspokoić.
- Może zaniesiemy ją do alf - usłyszałam znajomy głos Stan'a. Pokiwałam
głową i przetarłam oczy, mokre od łez. Wzięliśmy Vistę i poszliśmy w
stronę jaskini alf. Szliśmy pogrążeni w grobowej ciszy i raczej nikt nie
chciał jej przerwać. Spojrzałam na Stanley'a. Jego oczy skrzyły się od
łez, lecz się nie rozpłakał. Westchnęłam i przekręciłam łeb w inną
stronę. Powoli zbliżaliśmy się do jaskini alf. Niedaleko nas stał jakiś
pies. Oczywiście nie obeszło się bez smutnych westchnień.
- Jak to się stało? - zapytał zdziwiony pies z przestrachem. Próbowałam
udawać, że tego nie słyszałam. Słowa te jednak huczały mi w uszach, lecz
próbowałam zachować trzeźwy umysł. Nie zbyt mi się to jednak udawało.
Stanley chciał chyba coś powiedzieć, lecz szturchnęłam go i
przyśpieszyłam kroku.
- Dowiedzą się w swoim czasie - odparłam, uspokajając głos co nie było
proste. Stan nic nie powiedział, tylko kiwnął głową. Podniosłam głowę i
zauważyłam, że znajdujemy się tuż przed jaskinią alf.
- Witajcie, co się stało? - usłyszałam głos Mashine'a. Położyliśmy przed nim. Popatrzył na nią, później na nas.
- Czy ona nie żyje? - zapytał Mashine zdziwiony, a my pokiwaliśmy głowami.
- My... Ona... - zaczął zacinać się Stanley.
- My ją... Utopiliśmy - powiedziałam cicho. Szybko odwróciłam głowę i
zamknęłam oczy. Czułam na sobie wzrok Mashine, przez co chciałam się
zapaść pod ziemię.
Stanley? Mashine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz