środa, 24 czerwca 2015

Od Stanley'a - CD opowiadania Mashine'a

Mashine wcale nie żartował z tą srogą karą. Był jedną z nielicznych osób, których żarty praktyczne wcale się nie trzymały. Być może to przez obowiązki, którymi był obarczany, a może przez środowisko w jakim przebywał, tak go zepsuło. Stał się rozważniejszy i bardziej uważał na słowa, jakich używał. Zacisnąłem więc pysk najmocniej jak potrafiłem, starając się nie powiedzieć czegoś w stylu: "spokojnie, Maszinku". Nie chciałem jeszcze bardziej pogarszać tej beznadziejnej sytuacji, w której się znajdowaliśmy. Mashine patrzył na nas jak na skruszone dzieci i chociaż nie odezwaliśmy się więcej ani słowem, wiedział jak bardzo żałujemy swego czynu.
-I co ja mam z wami zrobić?! - zadał pytanie sam sobie, ale chciał abyśmy słyszeli wahanie w nim zawarte.
Jego ton głosu brzmiał zupełnie inaczej niż minutę temu. Był bardziej opanowany, cichszy i wolniejszy. Być może chciał nas w ten sposób uspokoić. Staliśmy tak dłuższą chwilę, czekając aż znów się odezwie. Ani ja, ani Avalon nie mieliśmy zamiaru zabrać głosu. W końcu Mashine wydał wyrok - pół roku ciężkich prac społecznych. Naszym zadaniem od następnego dnia stanie się pilnowanie wyjątkowo niegrzecznych szczeniaków. Chciałem zaprotestować, ale zdałem sobie sprawę, że według Mashine'a ten wyrok był wyjątkowo łaskawy. Zwłaszcza w porównaniu z wywaleniem ze sfory. Pokiwaliśmy posłusznie głowami i z położonymi po sobie uszami opuściliśmy jaskinię alf. Szliśmy przez dłuższą chwilę w ciszy. Avalon ona najwyraźniej nie przeszkadzała, ale ja miałem już dość.
-Mogło być gorzej - odezwałem się, próbując złapać z nią kontakt.
-Mogło - przytaknęła, pozwalając ciszy znów nad nami zapanować.
-Mam nadzieję, że przydzielą nam jakieś w miarę znośne szczeniaki - znalazłem temat. - I że nie będzie ich dużo.
-Nie lubisz dzieci? - spojrzała na mnie zdziwiona. Najwyraźniej wiedziała, że świetnie się z nimi dogaduję. Lepiej niż z dorosłymi.
-Lubię - uśmiechnąłem się lekko. - Ale tylko kiedy mogę się z nimi bawić, a nie pilnować jak one się bawią.
Odwzajemniła uśmiech. Szliśmy jeszcze kawałek, aż do rozwidlenia. Było to miejsce, w którym nasze drogi rozchodziły się w dwie zupełnie różne strony.
-To do jutra - Av posłała mi pożegnalne spojrzenie. Odwróciła się i wolnym krokiem poszła w kierunku swojego domu.
-Czekaj! - szybko ją dogoniłem. - Może cię odprowadzić? Gdzieś słyszałem, że niektóre psy tak robią.

Avalon?

Brak komentarzy: