niedziela, 21 czerwca 2015

Od Stanley'a - zadanie dodatkowe "Wylatujesz"

Cóż za piękny dzień. Po śniegu leżącym jeszcze do niedawna dookoła mojej jaskini, nie było już śladu. Szkoda. Wszystkie pory roku są cudowne, ale tylko jedna zasługuje na miano tej najcudowniejszej. To właśnie zimie przypadł ten zaszczyt. Stanąłem na progu swojego domu z zachwytem podziwiając wracającą do życia przyrodę. Tak, dziś jest bezkompromisowo pięknie. Jak co rano postanowiłem zrobić mały patrol dookoła swojej jaskini. Zaniechałem tego postanowienia po dwóch krokach. W odległości kilku metrów od wyjścia leżał mały bukiet kwiatów. Róże, fiołki, stokrotki; wyglądał niebywale okazale. Skąd mogły się tu wziąć? To, że ktoś je podrzucił, wcale mnie nie dziwiło. Przecież jestem w jakimś stopniu uroczy. Dziwiło mnie natomiast, że tak kolorowe okazy zdążyły już wyrosnąć po tak nadzwyczaj mroźnej zimie. Ktokolwiek pozwolił im rosnąć, dbał o nie i zapewnił godziwe warunki. Psy nie przywiązują do czegoś takiego wagi, ale ludzie owszem. Zresztą co to mnie obchodzi? Wzruszyłem ramionami i pobiegłem przed siebie. Miałem ochotę z kimś pogadać, jak zresztą zwykle, po długim przebywaniu w odosobnieniu. Nie jestem stworzony do bycia samotnikiem.
-Cześć, Jocker! - Zatrzymałem się na widok znajomego pyska.
Pies spiorunował mnie wzrokiem. Przyjrzał się dokładnie, uniósł łeb i pomaszerował dalej. A to cham! To, że ma wyżej postawionych rodziców, nie znaczy, że może tak ze mną postępować! Zupełnie tak, jakbym był gorszy. Zarozumiała, głupia kulka. Idąc w jego ślady, uniosłem łeb i pomaszerowałem w drugą stronę. Na horyzoncie pojawiła się Skyres. Przestałem analizować postępowanie Jockera i podbiegłem do niej z radosnym okrzykiem.
-Cześć Sky! - Zahamowałem. - Jak to miło cię widzieć.
-Zostaw mnie w spokoju! - ryknęła na całe gardło. - Jak śmiesz?!
-Ale... - Wytrzeszczyłem oczy. -  Ale co ja ci takiego zrobiłem?
-Stanley! - donośny głos Mashine'a przerwał naszą rozmowę. - Odsuń się od niej!
-Czy ktoś mi może wyjaśnić, co tu się do jasnej cholery dzieje?! - krzyknąłem z pasją w oczach. - Przegapiłem coś, czy jak?!
Mashine nie czekał ani chwili dłużej. Skoczył na mnie i całym ciężarem przygniótł do ziemi.
-A teraz zrobisz to, co ci karzę - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Wstań i nigdy nie pokazuj się w tej sforze. Zrozumiałeś?
Nie byłem w stanie odpowiedzieć. Do oczu napłynęły mi łzy. Co ja zrobiłem? Dlaczego nikt mnie nie lubi?
-Stój! - nagle jakiś kobiecy głos zadźwięczał mi w głowie. - Zostaw go!
Mashine spojrzał w stronę źródła dźwięku. W promieniu kilku metrów od nas stała szara wadera, która przyglądając mi się dokładnie, powoli zbliżyła się do nas.
-To nie on - powiedziała przenosząc wzrok na Masziego. - Pomyliłam się.
-Pomyliłaś?! - Mashine puścił mnie i skoczył w stronę wadery. - Pomyliłaś?! Czy ty zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji?! Cała sfora zaczęła się już buntować przez ciebie i te twoje wyssane z palca historyjki...
-Nie moja wina - próbowała się jakoś bronić. - Większość huskych wygląda tak samo. Skąd miałam wiedzieć, że to nie ten?
Wiedziałem, że Maszi już psychicznie nie wytrzymuje. Wstał i odszedł. Wilczyca też długo nie posiedziała, bo chwilę po odejściu alfy, potruchtała w drugą stronę, mrucząc coś o ilorazie inteligencj samców. Skyres, siedząca przez cały czas koło dębu, też po chwili wstała i poszła w tym samym kierunku co alfa. Zostałem sam. Poturbowany, przemarźnięty, leżałem wgnieciony w podłoże zupełnie tak, jakbym nie mógł wstać. Co się stało z waderą, kim była i o co w tej chorej historii chodziło po dziś dzień nie wiem. Zresztą może lepiej, żeby tak zostało. Najważniejsze, że kilka dni po tym wydarzeniu przyszedł do mnie Mashine i rzucając krótkie "sorry", zabrał bukiet kwiatów, nadal leżący przy wejściu do mojej jaskini. Co prawda większość kwiatów zwiędła i przemarzła, ale skoro alfie były potrzebne... Nie miałem już siły dochodzić w co tym razem mnie wplątano.

+ 80 PNS za wykonanie zadania dodatkowego !
~Valentino

Brak komentarzy: