- Dla twojej wiadomości, nie uganiam się za Levarem. To mój przyjaciel i chciałam z nim pogadać. To, że gadam z jakimś psem, nie znaczy że chce z nim być! - powiedziałam. Udawałam twardą, choć w środku trzęsłam się jak galareta.
- Na pewno... - warknął Roney szyderczym głosem - Chciałabyś każdemu złamać serce i dodać go do swojej kolekcji.
Ta szyderczość w jego głosie najbardziej mnie zabolała. Przecież ja kocham tylko jego... Czy nikt nie potrafi tego zrozumieć?
- Ron, przecież mnie znasz... Wiesz, że nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego... - rzekłam z rozpaczą. Przez chwilę w oczach psa pojawiła się niepewność, natychmiast zakryta ironią.
- MYŚLAŁEM, że cię znam - poprawił mnie ze złością.
- Roney, błagam cię... Wiem, że źle postąpiłam wkręcając Theo w tą aferę, ale zastanów się, po co to zrobiłam? - spojrzałam na niego w skrajnej rozpaczy.
- Żeby złamać nam wszystkim serca? - prychnął ironicznie.
- Nie. Zrobiłam to, bo chciałam żebyś był zazdrosny. A czemu chciałam żebyś był zazdrosny? Bo kocham TYLKO ciebie i chcę do ciebie wrócić. Wybacz mi proszę... - wyszeptałam, a po moim policzku zaczęły spływać łzy.
Roney??? Proszę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz