sobota, 6 czerwca 2015

Od Meredith - CD opowiadania Thomsona

- Pewnie - uśmiechnęłam się do psa, nie zwracając uwagi na White'a. Po prostu mnie denerwował.
Rozejrzałam się wkoło, chciałam już wskoczyć w kupkę liści, ale powstrzymałam się.
- O co chodzi? - spytał Tom.
- Patrz - wskazałam łapą.

this reminds me of "tobacco road" which used to be behind my house, but the farmers reclaimed it for fields:(

Tunel był położony po naszej lewej stronie. Nie wiem jak mogliśmy go nie zauważyć. Nad drzewem, które zapewne było wejściem do tunelu, siedział duży, czarny kruk. Przyglądał nam się z rezerwą. potem poleciał w głąb miejsca.
- Idziemy Thomson? - spytałam podekscytowana.
Pokiwał głową z uśmiechem. Przy nim zapomniałam o White. Nareszcie.
Kiedy tylko weszliśmy, w pyski powiał nam lodowaty wiatr. Włosy na karku lekko mi stanęły, ale brnęłam dalej. Wokół nas rosły cierniste krzewy, drzewa porastał grubo bluszcz. Wpadłam na pomysł. Zauważyłam, że Thomson się zamyślił, więc zaczęłam krzyczeć.
- Potwór! Potwór! Idzie po nas!
- Gdzie?! - przestraszył się.
- Żarcik - wyszczerzyłam zęby.
Trochę się nafuczył, po chwili jednak przeszło mu. Nie wiem kiedy, ale uderzyłam w ścianę z krzewów. Co jest? Rozejrzałam się. Za nami nie było już tunelu, tylko labirynt.
- O co chodzi?

Thomson? Co robimy ?

Brak komentarzy: