Moje życie jest naznaczone cierpieniem. Wiem, że żadne spotkania mi nie pomogą. Nie powinienem w ogóle zgadzać się na przyjście tutaj. Ale przynajmniej mam tu wiele możliwości skończenia życia. Wiele... Wybrałem jednak najprostszą. Poszedłem nad Rzekę Jafiszof. Wziąłem głęboki oddech. Żegnaj świecie. Żegnajcie wszyscy.
- ŻEGNAJCIE!!! - wrzasnąłem.
I wskoczyłem do wody. Ciemna otchłań wciągnęła mnie do środka. Moje płuca wypełniła woda. Nie mogłem złapać tchu. I odszedłem. Po prostu. Delikatnie, niezauważalnie.
***
Patrzyłem z góry na moje ciało, które od pobytu w wodzie pokryło się liszajami. Skóra ze mnie schodziła, żarłoczne i duże ryby zaczęły pożerać mnie. Jedna z moich łap oderwała się od reszty ciała. Nagle zauważyłem jakiegoś psa widzącego moje zwłoki. Krzyknął i wskoczył do wody. Wtedy spokojnie poszybowałem ku niebu.
Ktoś, kto zaniesie moje ciało do Aceland?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz