Popatrzyłem na drzewo i westchnąłem.
- Szczerze mówiąc, ja nie chcę wracać.- powiedziałem cicho, spuszczając wzrok na ziemię. Nie chciałem i nie miałem nawet zamiaru tam wracać. Meredith usiadła obok mnie.
- Czemu?- zapytała równie cicho i popatrzyła na mnie z lekkim zaciekawieniem - Przecież czekają na nas już w domu.- powiedziała tonem pocieszającym i uśmiechnęła się.
~~ Właśnie dlatego.~~ westchnąłem sobie w myślach. Jedyne co na mnie czeka, to pustka w jaskini - Jak chcesz to wracaj. Nie będę Cię zatrzymywać.- dodałem szybko, znacznie głośniej. Nie chcę, żeby przeze mnie, Meredith, dostała ochrzan od rodziców. Sunia popatrzyła z nadzieją w tył.
- To przynajmniej pomóż mi się wydostać.- powiedziała, wstając i pociągnęła mnie. Beznamiętnie poszedłem za nią. Było wiele korytarzy, lecz w końcu wyszliśmy na powierzchnię, gdyż oślepiło mnie jasne, wiosenne światło. Rozejrzałem się bezpłciowo wkoło i westchnąłem.
- Widzisz, a jednak wyszedłeś.- uśmiechnęła się Mere i pomerdała ogonem.
- Niestety.- powiedziałem ściszonym głosem, by Meredith tego nie słyszała. Nie chciałem jej wplątywać w swoje sprawy. Pewnie ma swoje - ważniejsze.
- Co?- zapytała Mer, odwracając się w moją stronę. Nic nie odpowiedziałem tylko głęboko westchnąłem.
- Nic.- odpowiedziałem, podnosząc lekko wzrok - Odprowadzić Cię?- zapytałem. I tak nie mam nic ciekawszego.
Meredith?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz