niedziela, 7 czerwca 2015

Od Sunshine C.D opowiadania Jem'a

Z początku nie wiedziałam co powiedzieć, więc stałam bez ruchu. Trochę mnie zestresował widok biednego zajączka, z podgryzioną tętnicą szyjną. Krew wciąż wytryskała z niej, w rytmie bicia serca.
- Dzień Dobry... - Zaczęłam nieśmiało. Pies wydawał się, jakby to zignorował, bo nic nie odpowiadał. Przestał jeżyć sierść i wrócił do zajmowania się zającem. Może miał zły dzień i to dlatego nic nie mówi... albo po prostu go irytuję... Podkuliłam pod siebie ogon i położyłam po sobie uszy, aby pokazać, że jestem uległa i nie chce go zdenerwować. - Jeśli Cię denerwuję, to mogę sobie pójść... - Próbowałam upewnić się, że pies nie spróbuje mnie zabić, ale on wciąż milczał. Ta głucha cisza dobijała mnie... i chyba nie tylko... byłam trochę wystraszona tym, bo nie wiedziałam co pies sobie teraz myśli. Zazwyczaj psy, z którymi przebywałam, mówiły czy mam sobie iść lub czy mogę zostać, a tutaj ? ... nic. Kompletnie nie wiedziałam co oznacza to milczenie, niby sama też często milczę, ale robię to dlatego, że nie chce się w nic wtrącać. Uznałam, że to milczenie oznacza " Tak, przeszkadzasz ! Idź stąd !", więc postanowiłam odejść. Starałam się iść ostrożnie i cicho, ale w śniegu nie jest to takie łatwe, bo udeptany śnieżny puch, strasznie skrzypi i staje się śliski. Często też nie widziałam co jest pod nim i idąc łamałam położone na ziemi gałęzie. W pewnym momencie poczułam, że ziemia stała się śliska,a ja nie mogę się na niej utrzymać... zanim się zorientowałam, już leciałam na plecach w dół. Lodowa trasa leciała w stronę psa z zającem. Próbowałam wyhamować, ale moje łapy były wciąż zdarte, po tamtych odmrożeniach. Gdy tylko wbiłam pazury w lud, zaczęły mi się rozdrapywać rany, aż w końcu się puściłam i z powrotem się ślizgałam...

Jem ? Sory, że takie krótkie xd Brak natchnienia ;--;

Brak komentarzy: