Z początku nie wiedziałam co powiedzieć, więc stałam bez ruchu. Trochę
mnie zestresował widok biednego zajączka, z podgryzioną tętnicą szyjną.
Krew wciąż wytryskała z niej, w rytmie bicia serca.
- Dzień Dobry... - Zaczęłam nieśmiało. Pies wydawał się, jakby to
zignorował, bo nic nie odpowiadał. Przestał jeżyć sierść i wrócił do
zajmowania się zającem. Może miał zły dzień i to dlatego nic nie mówi...
albo po prostu go irytuję... Podkuliłam pod siebie ogon i położyłam po
sobie uszy, aby pokazać, że jestem uległa i nie chce go zdenerwować. -
Jeśli Cię denerwuję, to mogę sobie pójść... - Próbowałam upewnić się, że
pies nie spróbuje mnie zabić, ale on wciąż milczał. Ta głucha cisza
dobijała mnie... i chyba nie tylko... byłam trochę wystraszona tym, bo
nie wiedziałam co pies sobie teraz myśli. Zazwyczaj psy, z którymi
przebywałam, mówiły czy mam sobie iść lub czy mogę zostać, a tutaj ? ...
nic. Kompletnie nie wiedziałam co oznacza to milczenie, niby sama też
często milczę, ale robię to dlatego, że nie chce się w nic wtrącać.
Uznałam, że to milczenie oznacza " Tak, przeszkadzasz ! Idź stąd !",
więc postanowiłam odejść. Starałam się iść ostrożnie i cicho, ale w
śniegu nie jest to takie łatwe, bo udeptany śnieżny puch, strasznie
skrzypi i staje się śliski. Często też nie widziałam co jest pod nim i
idąc łamałam położone na ziemi gałęzie. W pewnym momencie poczułam, że
ziemia stała się śliska,a ja nie mogę się na niej utrzymać... zanim się
zorientowałam, już leciałam na plecach w dół. Lodowa trasa leciała w
stronę psa z zającem. Próbowałam wyhamować, ale moje łapy były wciąż
zdarte, po tamtych odmrożeniach. Gdy tylko wbiłam pazury w lud, zaczęły
mi się rozdrapywać rany, aż w końcu się puściłam i z powrotem się
ślizgałam...
Jem ? Sory, że takie krótkie xd Brak natchnienia ;--;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz