Wstałam wcześnie rano. Nic ciekawego się nie działo. Ross i Lea gdzieś poszli a Alex i Rachel spali. Nie wiem gdzie byli rodzice, ale nieważne. Nudziło mi się. Postanowiłam się przejść do jakiegoś samotnego miejsca. Wyruszyłam na północ. Przechodziłam przez pola. Wtedy zobaczyłam w oddali zająca. Siedział pod zeschniętymi gałęziami. Jego białe futro idealnie wpasowywało się w krajobraz.
Taki piękny... A ja byłam taka głodna. Trudno, zrobię to szybko.
Zaczęłam się skradać od tyłu zwierza. Na szczęście nie zorientował się, że próbuję go zabić. W ciągu kilku sekund podbiegłam i złapałam go za szyję, przerwałam aortę i zajączek wykrwawił się. Jaka szkoda. Patrzyłam na niego jeszcze przez chwilę, ale nie mogłam się powstrzymać. Rozerwałam korpus i zaczęłam się najadać do syta.
* 10 minut później *
Najedzona mogłam iść dalej. Po drodze zauważyłam Kryształową Tamę. Byłam tam zaledwie raz w życiu. Zawsze mnie zachwycała i zadziwiała. Stać w miejscu przez kilkadziesiąt lat. Zaczęłam obchodzić ją wkoło. Kątem oka zauważyłam ciemnego psa. Zjeżyłam się lekko. Nie wyglądał złowrogo. Podeszłam do niego i obejrzałam dokładnie.
- Cześć - zaczęłam. - Jestem Poppy.
- Jem.
- Co robisz w takim odludnionym miejscu jak to?
Jem ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz