Boże... Co za natręciuch. Muszę to zrobić bo nie chcę mieć potem wyrzutów sumienia. Podeszłam do psa i od niechcenia przytuliłam go. Jemu najwyraźniej to wystarczyło.
- Chodź - powiedziałam.
Zaczęłam nucić sobie piosenkę.
Czas szybko mijał. Stanęliśmy pod dębem przy Centrum Sfory. Ares dziwnie się na mnie patrzył. Co on sobie myślał?
- Do jutra?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz