- Nie będziesz mi rozkazywał!- warknęłam.
Kiedy pan mnie wołał ja podbiegłam do niego i popatrzyłam na niego prosząco.
- No chodź Lon. Idziemy spać.- uśmiechnął się.
Ja podbiegłam do Levar'a i położyłam się w budzie nadal patrząc na pana.
- Chcesz z nim spać?- popatrzył podejrzanie.- Na pewno?...
Szybko i wesoło przytaknęłam.
- Twój wybór...- pan wzruszył ramionami.
Zamknął drzwi i pozgaszał światła na dole i wszyscy poszli na górę. Czekałam tylko aż zgasnął też światła na górze. I.... teraz.
- Co ja ci powiedzia....- Levar próbował coś powiedzieć... a raczej krzyknąć.
- Ciszej...- zatkałam mu łapą usta.
Po chwili ją odsunęłam upewniając się że nie będzie już się drzeć. Podeszłam bliżej do zakończenia łańcucha.
- Nic z tego...- Levar spuścił smutnie głowę.
Pokiwałam głową. Podeszłam do jego obroży. Obejrzałam ją dookoła. Po chwili zaczęłam ją tykać noskiem co najwidoczniej psa to łaskotało. Przestałam więc... Potem uświadomiłam sobie banalną rzecz. Przecież ta obroża była po ich poprzednim psie który był owczarkiem. A Levar to jeszcze szczeniak! Obroża wisiała na nim jak na patyku. Szybko ją zsunęłam i obaj byliśmy wolni. Ciężko mi było się pożegnać z ludźmi i z ich domem ale nie jesteśmy pieskami kanapowymi tylko wolnymi wilczurami. Bez problemu przecisnęliśmy się przez dziurę w płocie i poszliśmy w podróż powrotną.
- To gdzie teraz?
Levar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz