To było bardzo, ale to bardzo zły pomysł, żeby wybrać się na to
polowanie. Niestety, co się stało to się nieodstanie. Gdy doszłam do
jaskini, padłam plackiem. Nie miałam już ochoty nic robić,a w głowie aż
mi huczało. Chciałam nawrzeszczeć jeszcze na Stan'a za swoją głupotę...
czyli wychodziło by na to, że obydwoje zawiniliśmy. Potrząsnęłam głową i
przeczołgałam się w jakieś cieplejsze miejsce. Spojrzałam na wyjście, w
którym hulał wiatr. Położyłam się i już więcej nic nie zdołałam zrobić.
Niech tylko zdobędę siły żeby... wstać. Z tego leżenia, tylko zachciało
mi się spać. Próbowałam nie zasnąć, jest środek dnia. Chyba. W końcu
uległam snowi.
* Kilka minut później *
Przetarłam oczy i powoli stanęłam. Obudził mnie przeszywający wiatr,
który wiał nawet nie wiem skąd. Rozejrzałam się wokół. Siły na szczęście
wróciły. Męczyło mnie teraz jedynie poczucie winy, że trochę
nakrzyczałam na Stanley'a. Było to dosyć dziwne, bo jeszcze
kilkadziesiąt minut temu chciałam go jeszcze bardziej skrzyczeć. Wyszłam
z jako tako ciepłej jaskini i ruszyłam na poszukiwania. Było to dosyć
uciążliwe w taką pogodę szukać Stan'a. Warknęłam i zaczęłam prowadzić
się instynktem, który doprowadził mnie do jaskini Stanley'a. Bynajmniej
tak uważam. Niepewnym krokiem weszłam do jaskini i stanęłam na środku.
Nie było nikogo widać, lecz to nie oznacza, że kogoś nie ma. Zaczęłam
nasłuchiwać czegoś, co potwierdziłoby obecność Stanley'a lub
jakiegokolwiek psa. Usłyszałam w końcu niespokojny i ciężki oddech.
Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam iść w jego stronę. Po chwili ujrzałam
znajomą sylwetkę husky'geo. Siedział i coś grzebał w ziemi. Podeszłam
niepewnie i usiadłam obok niego.
- Chciałam Cię przeprosić - zaczęłam swoją przemowę - Przeprosić za to,
że wtedy trochę krzyczałam - odetchnęłam z połową ulgi, bo jeszcze
przecież nie przyjął przeprosin. Wyciągnęłam łapę i popatrzyłam na niego
lekko uśmiechając się - Sztama?
Stanley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz