Przechadzałem się samotnie po sforze. Honey zachowuje się jak mały dzieciak. Jest prawie dorosła tak samo jak ja a bawi się w zazdrości. Skoro ją rzuciłem to znaczy, że jej nie chcę. Trudno. Jak chce to niech myśli, że robi to na mnie wrażenie. Udałem się na plażę. Lubię tam przesiadywać i patrzeć na stado koni. Doszedłem w miarę szybko. Zwierzęta chodziły po piasku. Przyczaiłem się i zapolowałem na małego kuca. Wgryzłem się w szyję i powaliłem. Jak zabić to szybko i w miarę nieboleśnie. Obejrzałem się na boki i zobaczyłem suczkę. Border Collie. Spojrzała na mnie.
- Mogę się przyłączyć? - spytała.
- Pewnie.
Zatopiliśmy zęby w mięsie i po kwadransie skończyliśmy posiłek.
- Jestem Roney, a Ty?
- Sombre - przywitała się.
- Jesteś od dawna w sforze? Bo nie wydaje mi się.
- Nie. Niedawno dołączyłam. A ty Roney? - zapytała.
- Ja się tutaj urodziłem - zaśmiałem się. - Oprowadzić Ciebie?
Sombre ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz