niedziela, 7 czerwca 2015

Od Jem'a- CD opowiadania Sunshine

Szybko przestałem przejmować się suczką. Widziałem, że nie ma zamiaru atakować. Przewróciłem jedynie oczami i wróciłem do zająca. Położyłem się na śniegu i powoli odrywałem kawałki ofiary. Było to dość trudne. Eh... nigdy nie miałem mocnych szczęk. Kości zwierzęcia chrupały, a mięso było... cudowne. Może to dlatego, że dawno nie miałem niczego w pysku? No tak, głodny podobno zje wszystko. Zapach krwi wdzierał się do moich nozdrzy co dawało mi jeszcze więcej chęci do zjedzenia całej ofiary. Z drugiej strony to dlatego, że bym głody. Znów do tego wracam, jednak naprawdę długo nie jadłem. Moje rozmyślenia jednak coś przerwało. Usłyszałem gdzieś ślizg, szum i cichy pisk. Nastawiłem uszy, podniosłem łeb. W moją stronę właśnie zmierzała nieznajoma. Pewnie nie umiała utrzymać się na śliskim śniegu. Cóż, w niektórych miejscach jest to ciężkie, ale bez przesady.
Szybko zdałem sobie sprawę, że powinienem się odsunąć, by uniknąć zderzenia. Wstałem pośpiesznie (oczywiście odkładając zająca na bok). Pomyślałem też o tym by jakoś ją zatrzymać, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę. Gdy była blisko wystawiłem łapy. Nie było to może najlepszym pomysłem, bo udało mi się tylko chwycić nieznajomej, a plan polegał na tym bym ją zatrzymał. Tak, dalej ślizgaliśmy się ze zbocza razem. Poczułem tylko jak suczka trzyma się mnie mocno i wbija w moją klatkę piersiową. Po chwili zaczęliśmy przyśpieszać, a przez to staliśmy się wielką, puchatą, czekoladowo - płową kulą, która wciąż "turlała" się z górki w zabawny sposób. Obijaliśmy się o wszystkie kamyki i patyki pod śniegiem, nie było to przyjemne. Nagle uderzyłem grzbietem o coś twardego, przez co przez chwilę nie mogłem złapać tchu. Zatrzymaliśmy się. Poczułem luz, nieznajoma wylądowała kawałek dalej. Leżałem do góry łapami, oparty plecami o pień drzewa. Szybko przekręciłem się i stanąłem na łapach. W mojej głowię wciąż się kręciło, przez co szukanie suczki było cięższe. W kilka chwili ujrzałem jednak jak wyskoczyła z zaspy śnieżnej, powodując, że maleńkie płatki śniegu, które wybiła w górę zaczęły na nas spadać. Obydwoje cali byliśmy zresztą w śniegu. Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na nią. Świat powoli przestawał wirować, jednak nieznajoma wciąż wyglądała zabawnie. Ona chyba jeszcze nie ogarnęła co się stało. Kiwała się lekko z boku na bok. Zakryłem łapą pysk, żeby się nie zaśmiać. Po kilku minutach trafiło jednak do mnie to co robię i spoważniałem. Wyprostowałem się dumnie, a do mojej głowy znów spłynęły ponure myśli typu: - Co za niezdara z tej suczki..., Co ona robiła?, Co ty robisz, Jem?. Otrzepałem się ze śniegu, by wyglądać poważniej. Na moim pysku pojawił się grymas. Nieznajoma wracała już na ten świat i powoli wstała. Znów zapanowała niezręczna cisza. Naprężyłem mięśnie w pozycji bojowej. Mózg mi kazał, wróciły do mnie myśli ze schroniska, z czasów w których o wszystko musiałem walczyć i kierowałem się agresją. Warknąłem na nią. Zrobiła kilka kroków w tył, podkuliła ogon i położyła uszy. Wróciliśmy do sceny z początku, tym razem jednak opamiętałem się lekko. Ona natomiast poślizgnęła się na śniegu i upadła. Moje źrenice rozszerzyły się. Ponownie się wyprostowałem. Byłem jakby przełamany na pół, z jednej strony chciałem się z kimś zapoznać, z drugiej wciąż bałem się, że nie mogę jej ufać i mnie zaatakuje. Ale przecież nie mogę jej jeszcze zaufać. Może... Nieważne... Zrobiłem krok w stronę suczki i wyciągnąłem w jej stronę łapę by pomóc jej wstać. Ona... chwyciła za nią. Uśmiechnąłem się gdzieś w głębi duszy. Pierwszy krok do znajomości za mną.

Sunshine? ;3 Się nie rozpisałam, ale sens chyba jest.

Brak komentarzy: