Był piękny poranek.Wstałem i popatrzyłam a resztę rodzeństwa.Tata pewnie
poszedł coś upolować. Powoli wyszłem z jaskini. Cudownie było patrzeć
na wschodzące słońce.Pobiegłem na łąkę. Niestety musiałem na kogoś
wpaść.Była tu suczka goldena retrivera. Dosyć ładna.Pomogłem jej wstać.
-Przepraszam-powiedziałem
-Nic się nie stało-jestem Avendeer
-Ładne imię-ja jestem Jack
-Też ładne
-Pobawimy się?-spytałem
-Ok..berek!-krzyknęła i zaczęła uciekać.
Goniłem ją z jakieś 5 minut a potem runąłem na ziemie wyczerpany.
Podbiegła do mnie i zaczęła się śmiać.
-To się nazywa przegrana..-chytrze się uśmiechnęła.
-A to wygrana!-pacnąłem ją w łapę i zacząłem uciekać.
Tym razem ona usiadła ze zmęczenia. Podeszłem do niej.
-Przynajmniej jesteśmy fair-zaśmiałem się
Avendeer?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz