Mey odstawiła kubek z mlekiem i mocniej przytuliła się do koca, po czym podniosła wzrok na Codie'go. Jej partner trzęsł się z zimna, zapewne przez padający wcześniej śnieg. Suka podeszła i wtuliła łeb w jego sierś, przy okazji okrywając go kocem.
- Cod? - Mey podniosła łeb i spojrzała w oczy partnerowi - Alfa wspominał coś o Upiorach... Słyszałeś? - Keplie zapytała, by upewnić się, że to prawda.
- Tak - westchnął Codie - Było słychać pomruki, że jutro jest jakieś zebranie na ten temat - przypomniał. Mey pokiwała ze zrozumieniem głową, po czym znów wtuliła się w Die. Miała złe przeczucie. Jedna wojna z wampirami skończyła się dobrze, jednak czy ta również się skończy pozytywnie? Trzeba wierzyć, że tak.
- Coś się stało? - zapytał Codie, widząc zwieszoną minę Mey. Suka pokręciła przecząco głową i napiła się ciepłego mleka. Wstała i podeszła do wejścia, zakrywając je zasłoną, by do środka nie wpadało zimno. Było to bardzo przydatne, o każdej porze roku. Przeszła przez jaskinię, po czym położyła się na posłaniu i popatrzyła na partnera, który wygrzebywał się z koców, które Mey mu pozostawiła. Ta uśmiechnęła się pod nosem.
- Chodź - wskazała łbem miejsce obok siebie - Jest dosyć zimno - dodała.
Codie? Nie krzyczaj na Grelleła za długość, czas i nie spełnienie twojej prośby. :<
czwartek, 31 grudnia 2015
wtorek, 29 grudnia 2015
Od Locked'a- CD opowiadania Bitter Sweet'a
Trafiłem bezpiecznie do mojej jaskini. Położyłem się od razu spać z myślą że wstanę może dopiero po trzynastej. Tak też było. Zdrzemnąłem się i wstałem punkt trzynasta. Przeciągnąłem się na łóżku i zszedłem z niego powoli. Poszedłem do kuchni ale w niej nie miałem nic do jedzenia. Więc będę chyba skazany na polowanie. Wyszedłem z jaskini na świeże powietrze. Udałem się do lasu. Po drodze wszyscy na mój widok witali się ze mną:
- Witaj śpiochu! Jak się spało?
Odpowiadałem tylko dobrze z lekkim śmiechem pod nosem. Gdy dotarłem do lasu skryłem się za krzakami i czekałem na posiłek. Po chwili na linii mojego wzroku pojawił się jeleń. Przyjąłem pozycję do skoku i parę razy potrząsnąłem biodrami. I ten moment. Skoczyłem na moją ofiarę. To znaczy chciałem skoczyć na nią ale wylądowałem na ziemi. Wstałem z niej wypluwałem ziemię z buzi z obrzydzeniem. Spojrzałem szybko w bok. Moje śniadanie miał w zębach Bitter Sweet. Upuścił je na chwilę na ziemie aby potoczyć ze mną dialog.
- To twój?- zapytał wskazując na jelenia.
- Yhym.- mruknałem.- Ale możesz ją sobie wziąć... Znajdę inną.
Bitter Sweet?
- Witaj śpiochu! Jak się spało?
Odpowiadałem tylko dobrze z lekkim śmiechem pod nosem. Gdy dotarłem do lasu skryłem się za krzakami i czekałem na posiłek. Po chwili na linii mojego wzroku pojawił się jeleń. Przyjąłem pozycję do skoku i parę razy potrząsnąłem biodrami. I ten moment. Skoczyłem na moją ofiarę. To znaczy chciałem skoczyć na nią ale wylądowałem na ziemi. Wstałem z niej wypluwałem ziemię z buzi z obrzydzeniem. Spojrzałem szybko w bok. Moje śniadanie miał w zębach Bitter Sweet. Upuścił je na chwilę na ziemie aby potoczyć ze mną dialog.
- To twój?- zapytał wskazując na jelenia.
- Yhym.- mruknałem.- Ale możesz ją sobie wziąć... Znajdę inną.
Bitter Sweet?
Od Theo
Ostatnio w sforze dużo się dzieje. Upiory atakują granice, Honey
wróciła do żywych, moją mama równieź wróciła, a Winnie ... No właśnie.
Od jakiegoś czasu zawsze, gdy mamy się spotkać czy jak chcę ją, gdzieś
wyciągnąć to mnie spławia. Ugh ... Muszę przestać o niej myśleć. Tylko
jeden pies pomoże mi w tym. Jocker. Ostatnio żadko się widujemy,
ponieważ jesteśmy w 1 grupie, a ja w 3. Mam nadzieje, że będzie mieć
chociaż chwilę. Moje rozmyślania zajęły mi całą drogę do jaskini Alf. Na
szczęście zastałem go tam.
- Hej. Masz czas ? - zapytałem
- Tak. Jasne. Co jest ? - dostrzegłem, że jest trochę przemęczony, jak większość sforzan
- Nic. Po prostu dawno się nie widzieliśmy ...
- Co u ciebie ? - zapytał
- Po staremu, tylko trochę więcej patrolów. A u ciebie ? - odparłem
- Też ... - zapadła chwilą nieprzyjemnej ciszy , którą przerwał Jocker - A u Winnie ?
I znowu o niej myśle ...
- A u Ciebie i Honey ? - spytałem ironicznie
- Nie. Ma. Mnie. I. Honey - wycedził przez zęby, po czym uśmiechnął się złowieszczo - To co z Winnie ?
Nic nie odpowiedziałem. Tylko zacząłem się przypatrywać podłodze ...
Jocker ??? Wielki powrót ( xD) Chyba to opko nie jest zbyt w stylu Theosiowym :* ...
- Hej. Masz czas ? - zapytałem
- Tak. Jasne. Co jest ? - dostrzegłem, że jest trochę przemęczony, jak większość sforzan
- Nic. Po prostu dawno się nie widzieliśmy ...
- Co u ciebie ? - zapytał
- Po staremu, tylko trochę więcej patrolów. A u ciebie ? - odparłem
- Też ... - zapadła chwilą nieprzyjemnej ciszy , którą przerwał Jocker - A u Winnie ?
I znowu o niej myśle ...
- A u Ciebie i Honey ? - spytałem ironicznie
- Nie. Ma. Mnie. I. Honey - wycedził przez zęby, po czym uśmiechnął się złowieszczo - To co z Winnie ?
Nic nie odpowiedziałem. Tylko zacząłem się przypatrywać podłodze ...
Jocker ??? Wielki powrót ( xD) Chyba to opko nie jest zbyt w stylu Theosiowym :* ...
Od Locked'a- CD opowiadania Elaine
Nie byłem w stanie pożegnać ją słownie gdyż miałem buzię pełną mięsa więc tylko pomachałem z uśmiechem. Elaine wyszła z mojej jaskini i nie wiadomo gdzie się dalej udała. Nie zjadłem wszystkiego bo byłem już za bardzo napchany. Schowałem resztki do małej ochładzanej szafki. Sięgnąłem po moją niedawno znalezioną konsolkę do gier i położyłem się na moim posłaniu. Wciągnąłem się w świat gry i zapomniałem o żywym świecie. Gra polegała na tym że skakało się jakąś śmiesznie ubraną postacią po różnych platformach. Całkiem nieźle mi to szło. Gdy zaczynałem dochodzić do czternastego poziomu ktoś zaskoczył mnie swoją obecnością. Odłożyłem konsolę na bok i wstałem z posłania. W jaskini ani przed nią nikogo nie było. Słyszałem tylko pukanie od czasu do czasu. Po woli zbliżałem się do wyjścia z mojej jaskini. Nagle drogę zagrodziła mi strasznie koścista postać okryta czarnymi szmatami która unosiła się w powietrzu.
Uniosła swoją kosę do góry już przygotowana na atak. Opuściła rękę ale ja zdołałem odskoczyć na bok aby nie oberwać ostrzem. Warknąłem lecz nie czułem się na kogoś kto ma większe szanse niż ten upiór. Potwór zagonił mnie do mojej jaskini i uwięził w kącie nie dając przejścia. Czułem że to już po prostu koniec. Zerknąłem jednym okiem w bok i zauważyłem na półce latarkę. Planowałem ją złapać lecz krople potu strumieniami spływały mi z czoła. W końcu machnąłem łapą i chwyciłem za latarkę. Od razu ją włączyłem i wcelowałem światło w upiór. Usłyszałem stłumiony wrzask i widziałem tylko jakiś czarny obłok uciekający coraz dalej. Byłem nadal mocno przywarty do ściany mojej jaskini. Miałem oczy szeroko otwarte i nerwowo dyszałem. Nagle do mojej jaskini wbiegła Elaine która pewnie usłyszała dźwięki walki. Podeszła do mnie i zapytała zdenerwowana.
- Co się stało?!
- Nic.- dyszałem nadal zszokowany nie potrafiąc nic więcej z siebie wydusić.
Elaine?
Uniosła swoją kosę do góry już przygotowana na atak. Opuściła rękę ale ja zdołałem odskoczyć na bok aby nie oberwać ostrzem. Warknąłem lecz nie czułem się na kogoś kto ma większe szanse niż ten upiór. Potwór zagonił mnie do mojej jaskini i uwięził w kącie nie dając przejścia. Czułem że to już po prostu koniec. Zerknąłem jednym okiem w bok i zauważyłem na półce latarkę. Planowałem ją złapać lecz krople potu strumieniami spływały mi z czoła. W końcu machnąłem łapą i chwyciłem za latarkę. Od razu ją włączyłem i wcelowałem światło w upiór. Usłyszałem stłumiony wrzask i widziałem tylko jakiś czarny obłok uciekający coraz dalej. Byłem nadal mocno przywarty do ściany mojej jaskini. Miałem oczy szeroko otwarte i nerwowo dyszałem. Nagle do mojej jaskini wbiegła Elaine która pewnie usłyszała dźwięki walki. Podeszła do mnie i zapytała zdenerwowana.
- Co się stało?!
- Nic.- dyszałem nadal zszokowany nie potrafiąc nic więcej z siebie wydusić.
Elaine?
Od Mike'a- CD opowiadania Safiry
Jej ostatnie słowa nie były dla mnie dobrą wiadomością.
- Taak... do jutra - powiedziałem sam do siebie
Położyłem się na legowisku wyczerpany dniem. Moje oczy jakby same zamknęły się wprowadzając mnie w długi sen...
***
Otworzyłem ociężale oczy. Która to godzina? Acha...dziewiąta.
Rozejrzałem się po jaskini. Po Safirze ani śladu. Westchnąłem z zadowolenia zasypiając ponownie.Nie trwało to jednak długo,gdyż usłyszałem znajomy głos :
-Halo? Mi..Mi..Mike?
Zero spokoju. Cudownie... Wstałem i skierowałem się w stronę wejścia.
Stał tam nikt inny jak suczka. Jej kąciki podniosły się prawie nie zauważalnie do góry.
- Cóż tobą kierowała,że raczyłaś zbudzić mnie ze słodkiego snu? - spytałem
Zakłopotała się lekko moimi słowami.
- Eee..nie wiedziałam... - zaczęła gubić się w słowach
- Mniejsza z tym, jadłaś coś może na śniadanie? - starałem się naprawić jej humor
Pokiwała przecząco głową na co ruszyłem przed siebie. Suczka nadal stała w miejscu więc głową wskazałem, żeby ruszyła za mną. Przyłożyłem nos do podłoża starając się coś wywęszyć. Jednak jak na coś zapolować, nie czując zapachu ofiary? W końcu jest zima. Zrezygnowany rozejrzałem się wkoło.
W oddali zauważyłem mały punkcik. Uśmiechnąłem się i powoli zacząłem się skradać do , jak się okazało, zająca. Powoli, bez najmniejszego hałasu rzuciłem się na bezbronne zwierzę.
Podzieliłem zwłoki na dwie części.
- Masz może ochotę? - podsunąłem jej kawałek pod nos
Safira?
- Taak... do jutra - powiedziałem sam do siebie
Położyłem się na legowisku wyczerpany dniem. Moje oczy jakby same zamknęły się wprowadzając mnie w długi sen...
***
Otworzyłem ociężale oczy. Która to godzina? Acha...dziewiąta.
Rozejrzałem się po jaskini. Po Safirze ani śladu. Westchnąłem z zadowolenia zasypiając ponownie.Nie trwało to jednak długo,gdyż usłyszałem znajomy głos :
-Halo? Mi..Mi..Mike?
Zero spokoju. Cudownie... Wstałem i skierowałem się w stronę wejścia.
Stał tam nikt inny jak suczka. Jej kąciki podniosły się prawie nie zauważalnie do góry.
- Cóż tobą kierowała,że raczyłaś zbudzić mnie ze słodkiego snu? - spytałem
Zakłopotała się lekko moimi słowami.
- Eee..nie wiedziałam... - zaczęła gubić się w słowach
- Mniejsza z tym, jadłaś coś może na śniadanie? - starałem się naprawić jej humor
Pokiwała przecząco głową na co ruszyłem przed siebie. Suczka nadal stała w miejscu więc głową wskazałem, żeby ruszyła za mną. Przyłożyłem nos do podłoża starając się coś wywęszyć. Jednak jak na coś zapolować, nie czując zapachu ofiary? W końcu jest zima. Zrezygnowany rozejrzałem się wkoło.
W oddali zauważyłem mały punkcik. Uśmiechnąłem się i powoli zacząłem się skradać do , jak się okazało, zająca. Powoli, bez najmniejszego hałasu rzuciłem się na bezbronne zwierzę.
Podzieliłem zwłoki na dwie części.
- Masz może ochotę? - podsunąłem jej kawałek pod nos
Safira?
poniedziałek, 28 grudnia 2015
Od Bitter Sweet'a - CD Opowiadania Suzzie
Bitter spojrzał kilka razy na jaskinię Alf, a potem podszedł
chwiejnym krokiem do fontanny. Czuł się bardzo dziwnie; był otumaniony,
ale nie wiedział czym było to spowodowane. Nie chciał iść do swego domu,
lecz to wydawało mu się najlepszym rozwiązaniem. Kiedy był przy jego
progu, potknął się o czarny głaz.
- Cholera, muszę go wykluczyć z pozycji blokady wejścia. - warknął, po czym wskoczył do jaskini.
Usiadł
na swym niewielkim, kanciastym łóżku i popatrzył w sufit. Podniósł
przednią łapę i zaczął się w nią wpatrywać. Miał wrażenie, że wszystko
wróciło do normy. Czuł się doskonale. Wziął ze sobą kawałek brudnego
pergaminu, po czym wybiegł z jaskini.
- Gdzie tak pędzisz? - spytał jakiś pies, którego Bitter pacnął ogonem.
Nie odpowiedział na to pytanie. Dotarło do niego dopiero wtedy, gdy
usiadł na niewielkiej zaspie śniegu. Tak, trzeba było przyznać, że
Śnieżna Polana wyglądała olśniewająco. Bitt chciał popatrzeć na księżyc
jeszcze kilka chwil.
** Sen. **
Owczarek
szeroko ziewnął i otworzył powieki. Dookoła rozpościerał się krajobraz
głębokich kotlin. Leżał w najmniej wklęsłej, wraz z borsukiem oraz
jeleniem, którego rogi sięgały samego nieba. Pies otworzył pysk ze
zdumienia; nigdy wcześniej nie zauważył tak ciekawego, zarazem
niesamowitego zjawiska. Całą scenę przerwało głośne burczenie, które
wydobywało się z ciała psa. Odruchowo złapał się za brzuch.. za brzuch,
którego nie dotknął.
Sen był tak realistyczny, że
nawet krew tryskająca z ciała jelenia wydawała się mokra i ciepła.
Dziwne było też to, że kiedy ktoś inny niż sam pies dotykał jego ciała,
czuł to doskonale. Kiedy potężne kopyto rogacza cisnęło w jego żebra,
kiedy delikatna łapa borsuka gładziła jego sierść.. "To jakieś
nieporozumienie" - pomyślał Bitter Sweet. Spojrzał z ukosa na swych
towarzyszy. Chciał zaspokoić głód, zabić jelenia, który sprawił mu tyle
bólu.. lecz nie mógł. Jego łapa za każdym razem wymijała zwierzę. Mógł
je dotknąć jedynie w sytuacji, kiedy nie chciał mu zrobić jakiejkolwiek
krzywdy. Przestał więc marzyć o jakimkolwiek posiłku. Był zdany jedynie
na jakiegoś tłustego borsuka, który sam miałby ochotę coś przekąsić.
- Cholerne nieporozumienie. - warknął jak najgłośniej. - Może coś zrobisz, futrzaku?
Zwrócił się do borsuka. Ten jednak nawet nie drgnął. Owczarek nastawił
uszy, po czym wpił wzrok w wielkie sekwoje. Ktoś tu idzie! Ratunek dla
niego, który sam nie jest w stanie się uratować! Wstał, podpierając się
zdrową łapą, uważając na obite żebra. Zaczął krzyczeć, ale z jego ust
nie wydobywał się żaden dźwięk. Postać podchodziła coraz bliżej i
bliżej. Kiedy była przy kulejącym psie, zdjęła swą czarną maskę. Sweet
nie wierzył własnym oczom.
Stał wtedy przed nim ogromnych
rozmiarów stwór, którego ciało składało się z kilkuset kości. Miał
siwe, długie włosy, których nie było zbyt wiele na wielkiej czaszce.
Odziany był w zieloną szatę nie umiem wymyślać kolorów, ćśś xd
i czerwoną tiarę. Spojrzał z góry na Bitter'a, a potem wydobył z
siebie kilka przeraźliwych okrzyków. Następnie podszedł bliżej do psa,
co poskutkowało głośnym śmiechem. Według owczarka owy śmiech był nieco
żałosny; piskliwy jak u młodego szczeniaka. Kiedy pies wstał, by ugryźć
potwora, ten złapał go za szyję. Wtedy właśnie poczuł ból, którego nigdy
sobie nie wyobrażał. Czuł, jak jego wnętrze zaczyna się palić. Kiedy
nie potrafił złapać tchu, ugryzł ostatkiem sił ucho jelenia, którego
trzymało na barkach monstrum.
**********
Gdy
owczarek się obudził, leżał we wnętrzu swej własnej jaskini. Nadal czuł
straszny ból w klatce piersiowej. Z trudem się podniósł, a następnie
popatrzył na zakrwawioną łapę. Bardzo wolno poszedł do jaskini Alf.
Zapukał tylną łapą. Po chwili u wejścia stała uśmiechnięta Su.
- Pomogłabyś? - zapytał. Uśmiechnął się równo szeroko jak ona i wystawił kończynę.
Suzzie?
Od Nevy - CD opowiadania Bitter Sweet'a
Zerknełam na psa chcąc upewnić się, że to co widziałam miało naprawdę miejsce, choć działo się szybko.
Patrzył na mnie wyczekująco, co było trochę ... niekomfortowe.
- Jeśli to nie sprawia ci kłopotu to... dobrze - mimo wahania przystałam na propozycję
- Pozostaje jedna rzecz - rozejerzał się wkoło by znów na mnie spojrzeć - boisz się no.. na przykład upiorów? - pytanie sprawiło, że moja ''brew'' mimowolnie wzniosła się do góry
Upiory? Skierowałam wzrok w dół starajać się unikać jego spojrzenia. Nie wiedziałam czy mówić prawdę czy kłamać. W końcu kłamstwo ma krótkie nogi więc wypada mówić prawdę.
- Może ... - skarciłam siebie w duchu za tak głupią odpowiedź - nigdy żadnego nie widziałam, ale sądze, że aż tak przerażające nie są - jakoś to naprawiłam więc pozwoliłam sobie na szczery uśmiech
- Bo mamy taki problem, jeżeli w ogóle można go tak nazwać, bowiem na naszych terenach pojawiły się te.. istoty. Z tego co wiem są to takie jakby szkielety czy coś w tym stylu - zakończył opis z małym grymasem na ''twarzy''
Wzdrygnęłam się na tą wiadomość. Dobry moment wybrałam na dołączenie ze sfory, naprawdę. Ech...
Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę,że nie odpowiedziałam na pierwsze pytania psa.
- Chodzące szkielety? Bez przesady, nie dam się nastraszyć wędrującej kupie kości - skomentowałam z nutką sarkazmu jednocześnie wprowadzając go w lepszy chumor
Pies trochę zdziwił się moją opinią oraz otwarciem się, co prawda trochę, ale uśmiechnął się i powoli zaczął zmierzać w jak sondzę - nieznanym sobie kierunku. Podążyłam za nim dorównując mu kroku.
- Gdzie zmierzamy ? - odezwałam się po długiej ciszy
Pies nie odpowiedział tylko szedł przed siebie. Już przyzwyczaiłam się do skrzypienia śniegu, ale jakby chciał mi zrobić na złość zaczął wydawać się jeszcze głośniejszy.
Gwałtownie wyhamowałam nadstawiajác uszy. Mój towarzysz zrobił to w tym samym momencie, choć nikt z nas tego nie zauważył. Moje spojrzenie stało się ostrzejsze, przez co udało mi się dostrzec w pobliskim lesie zielone,migające światło.
- Mam dla ciebie pocieszenie - pies w końcu do mnie przemówił - z tego co wiem to starają się unikać światła, ale nie mam co do tego pewności
- Chowaj się! - wydusiłam z siebie i schowałam się za powalonym drzewenm
Z początku Bitter nie wiedział po co to zrobiłam, ale gdy się rozejrzał, zauważył, że wszędzie posadzone są drzewa, a z racji tego, że zimowy dzień trwa krócej - zbliżał się zachód. Schował się obok mnie.
Chwilę później usłyszeliśmy diaboliczny śmiech przyprawiający o dreszcze. Był coraz bliżej,bliżej aż w końcu ucichł. Odetchnęłam głęboko prosząc, by to coś tu nie wróciło. Wyjrzałam zza kłody i uśmiechnęłam się w głębi duszy. Już chciałam poinformować owczarka, ale zorientowałam się, że nie go nie ma. Tak po prostu. Zniknął. Podeszłam do miejsca, w którym siedział gdy poczułam jak coś klepie mnie w ''ramię''.
Niezauważalnie spojrzałam na to coś co okazało się być kończyną znanego mi psa. Jednak nie dam tego po sobie poznać. Zaczełam odgrywać pewngo rodzaju przedstawienie.
- Och upiorze, czego ty ode mnie chcesz? Uwież, nie smakuję zbyt dobrze nawet z koperkiem.Tak, jesteś wielki i szanowny i jeszcze Bóg wie jaki. - usłyszałam jak pies cicho chichocze,więc nie przestawałam - No już, nie naśmiewam się z ciebie upiorku. Nie płacz mi tutaj.Po prostu wy zawsze się uważacie za wszechwiegące istoty. I my cierpimy.To nie jest przyjemne, wiecie? To okropne. - zaczeła się moja imitacja płaczy co wprowadziło psa w napad śmiechu
Uśmiechnęłam się z satysfakscją i odwróciłam się.
- Widzę, że masz poczucie humoru. No i tak łatwo cię nie przestraszyć - stwierdził już spokojnie
Ukłoniłam się po królewsku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo się przed nim otworzyłam.
Pewnie dlatwgo, że kogoś mi przypomina, ale sama nie potrafię określić kogo. Chwileczkę,przecież nawet nie zna mojego imienia. Zmieszałam się trochę, ale tylko na chwilę.
- Per. Neva dziękuje - zaśmiałam się - tylko bez per. to był taki dodatek - dodałam
Bitter? Masz szczęście,że miałam napływ weny.
Patrzył na mnie wyczekująco, co było trochę ... niekomfortowe.
- Jeśli to nie sprawia ci kłopotu to... dobrze - mimo wahania przystałam na propozycję
- Pozostaje jedna rzecz - rozejerzał się wkoło by znów na mnie spojrzeć - boisz się no.. na przykład upiorów? - pytanie sprawiło, że moja ''brew'' mimowolnie wzniosła się do góry
Upiory? Skierowałam wzrok w dół starajać się unikać jego spojrzenia. Nie wiedziałam czy mówić prawdę czy kłamać. W końcu kłamstwo ma krótkie nogi więc wypada mówić prawdę.
- Może ... - skarciłam siebie w duchu za tak głupią odpowiedź - nigdy żadnego nie widziałam, ale sądze, że aż tak przerażające nie są - jakoś to naprawiłam więc pozwoliłam sobie na szczery uśmiech
- Bo mamy taki problem, jeżeli w ogóle można go tak nazwać, bowiem na naszych terenach pojawiły się te.. istoty. Z tego co wiem są to takie jakby szkielety czy coś w tym stylu - zakończył opis z małym grymasem na ''twarzy''
Wzdrygnęłam się na tą wiadomość. Dobry moment wybrałam na dołączenie ze sfory, naprawdę. Ech...
Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę,że nie odpowiedziałam na pierwsze pytania psa.
- Chodzące szkielety? Bez przesady, nie dam się nastraszyć wędrującej kupie kości - skomentowałam z nutką sarkazmu jednocześnie wprowadzając go w lepszy chumor
Pies trochę zdziwił się moją opinią oraz otwarciem się, co prawda trochę, ale uśmiechnął się i powoli zaczął zmierzać w jak sondzę - nieznanym sobie kierunku. Podążyłam za nim dorównując mu kroku.
- Gdzie zmierzamy ? - odezwałam się po długiej ciszy
Pies nie odpowiedział tylko szedł przed siebie. Już przyzwyczaiłam się do skrzypienia śniegu, ale jakby chciał mi zrobić na złość zaczął wydawać się jeszcze głośniejszy.
Gwałtownie wyhamowałam nadstawiajác uszy. Mój towarzysz zrobił to w tym samym momencie, choć nikt z nas tego nie zauważył. Moje spojrzenie stało się ostrzejsze, przez co udało mi się dostrzec w pobliskim lesie zielone,migające światło.
- Mam dla ciebie pocieszenie - pies w końcu do mnie przemówił - z tego co wiem to starają się unikać światła, ale nie mam co do tego pewności
- Chowaj się! - wydusiłam z siebie i schowałam się za powalonym drzewenm
Z początku Bitter nie wiedział po co to zrobiłam, ale gdy się rozejrzał, zauważył, że wszędzie posadzone są drzewa, a z racji tego, że zimowy dzień trwa krócej - zbliżał się zachód. Schował się obok mnie.
Chwilę później usłyszeliśmy diaboliczny śmiech przyprawiający o dreszcze. Był coraz bliżej,bliżej aż w końcu ucichł. Odetchnęłam głęboko prosząc, by to coś tu nie wróciło. Wyjrzałam zza kłody i uśmiechnęłam się w głębi duszy. Już chciałam poinformować owczarka, ale zorientowałam się, że nie go nie ma. Tak po prostu. Zniknął. Podeszłam do miejsca, w którym siedział gdy poczułam jak coś klepie mnie w ''ramię''.
Niezauważalnie spojrzałam na to coś co okazało się być kończyną znanego mi psa. Jednak nie dam tego po sobie poznać. Zaczełam odgrywać pewngo rodzaju przedstawienie.
- Och upiorze, czego ty ode mnie chcesz? Uwież, nie smakuję zbyt dobrze nawet z koperkiem.Tak, jesteś wielki i szanowny i jeszcze Bóg wie jaki. - usłyszałam jak pies cicho chichocze,więc nie przestawałam - No już, nie naśmiewam się z ciebie upiorku. Nie płacz mi tutaj.Po prostu wy zawsze się uważacie za wszechwiegące istoty. I my cierpimy.To nie jest przyjemne, wiecie? To okropne. - zaczeła się moja imitacja płaczy co wprowadziło psa w napad śmiechu
Uśmiechnęłam się z satysfakscją i odwróciłam się.
- Widzę, że masz poczucie humoru. No i tak łatwo cię nie przestraszyć - stwierdził już spokojnie
Ukłoniłam się po królewsku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo się przed nim otworzyłam.
Pewnie dlatwgo, że kogoś mi przypomina, ale sama nie potrafię określić kogo. Chwileczkę,przecież nawet nie zna mojego imienia. Zmieszałam się trochę, ale tylko na chwilę.
- Per. Neva dziękuje - zaśmiałam się - tylko bez per. to był taki dodatek - dodałam
Bitter? Masz szczęście,że miałam napływ weny.
Od Bitter Sweet'a - CD Opowiadania Gracy
Bitter chciał przyśpieszyć wyjście Grey, tak, by mógł rozpocząć część swego planu. Myślał nad nim, kiedy w jaskini rodziców suczki padło jedno zdanie.
- A co zrobimy jutro?
On już wiedział, co jej rodzina zrobi jutro. Nie chciał im tego mówić, zepsułby całą, wspaniale obmyśloną niespodziankę. Pobiegł do miasta po grubą książkę. Widział taką w domu, podczas świąt. Dokładnie nie znał jej tytułu, ale pamiętał jak wygląda; czerwona z niebieską wstążką, w którą był owinięty grzbiet książki.
* * * * * * *
- Pamięć w tym przypadku raczej nie pomoże. - mruknął owczarek.
Miał rację. Kiedy na drewnianych półkach jest około kilku tysięcy książek odwróconych stronami, ciężko jest znaleźć taką, która ma niebieską wstążkę. Trudno? Przepraszam.. to raczej niewykonalne dla psa, który nie może być zauważony przez ludzi. Sweet jednak nie stracił nadziei; przerzucał książki, jedna po drugiej. Kiedy siedem półek zostało bez chociażby jednej powieści, zobaczył cały stos książek przy kasie. Nie były takie, o jakich marzył. Lecz także były o gotowaniu. Były darmowe, ale tak cienkie, że można było przeczytać je w dziesięć minut. Ale znajdowały się tam tylko przepisy na świąteczne dania. Pies bez zastanowienia chwycił egzemplarz w zęby i pobiegł podobną ścieżką, którą przyszedł.
* * * * * *
Sweet zrobił kilka dań, - jego zdaniem najprostszych w księdze - coś w typie czerwonego barszczu, zupy grzybowej, kapusty z grochem i karpia. Co z tego, że owy "karp" okazał się pstrągiem.. Dla niego był to sukces. Przytargał największy stolik, jaki miał. Był składany, na dziewięć osób. Ale miał przecież kilka krzesełek, które bez problemu mógłby dostawić. Nałożył na stolik pościel i ułożył wszystkie potrawy na samym środku. Kiedy zauważył Grey, od razu do niej podbiegł.
- To.. - zawahał się. - Może spędzicie dziś święta w mojej, jednoosobowej rodzinie?
Wskazał pazurem jaskinię, w której było aż za jasno. Przygryzł wargi i czekał na odpowiedź suczki. Miał mieszane uczucia co do tego, że jeśli odmówi, dałby radę pożreć każdą potrawę.
Grey? Tsa. Innego pomysłu nie było ;w;
- A co zrobimy jutro?
On już wiedział, co jej rodzina zrobi jutro. Nie chciał im tego mówić, zepsułby całą, wspaniale obmyśloną niespodziankę. Pobiegł do miasta po grubą książkę. Widział taką w domu, podczas świąt. Dokładnie nie znał jej tytułu, ale pamiętał jak wygląda; czerwona z niebieską wstążką, w którą był owinięty grzbiet książki.
* * * * * * *
- Pamięć w tym przypadku raczej nie pomoże. - mruknął owczarek.
Miał rację. Kiedy na drewnianych półkach jest około kilku tysięcy książek odwróconych stronami, ciężko jest znaleźć taką, która ma niebieską wstążkę. Trudno? Przepraszam.. to raczej niewykonalne dla psa, który nie może być zauważony przez ludzi. Sweet jednak nie stracił nadziei; przerzucał książki, jedna po drugiej. Kiedy siedem półek zostało bez chociażby jednej powieści, zobaczył cały stos książek przy kasie. Nie były takie, o jakich marzył. Lecz także były o gotowaniu. Były darmowe, ale tak cienkie, że można było przeczytać je w dziesięć minut. Ale znajdowały się tam tylko przepisy na świąteczne dania. Pies bez zastanowienia chwycił egzemplarz w zęby i pobiegł podobną ścieżką, którą przyszedł.
* * * * * *
Sweet zrobił kilka dań, - jego zdaniem najprostszych w księdze - coś w typie czerwonego barszczu, zupy grzybowej, kapusty z grochem i karpia. Co z tego, że owy "karp" okazał się pstrągiem.. Dla niego był to sukces. Przytargał największy stolik, jaki miał. Był składany, na dziewięć osób. Ale miał przecież kilka krzesełek, które bez problemu mógłby dostawić. Nałożył na stolik pościel i ułożył wszystkie potrawy na samym środku. Kiedy zauważył Grey, od razu do niej podbiegł.
- To.. - zawahał się. - Może spędzicie dziś święta w mojej, jednoosobowej rodzinie?
Wskazał pazurem jaskinię, w której było aż za jasno. Przygryzł wargi i czekał na odpowiedź suczki. Miał mieszane uczucia co do tego, że jeśli odmówi, dałby radę pożreć każdą potrawę.
Grey? Tsa. Innego pomysłu nie było ;w;
Od Skyres - CD opowiadania Indiany
Nie wierzyłam Indianie. Po tym co się stało nie potrafiłam nikomu uwierzyć.
Źle się działo między nami. W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Czasami miałam ochotę pocałować dzieci na pożegnanie, rzucić wszystko w cholerę i uciec. Nie zrobiłam tego. Jednak musiałam z nim porozmawiać, ustalić... co zrobimy. Gdy spał podłożyłam mu kartkę:
"O 12:00 na Lawendowym Polu"
Czekałam tam na niego już o jedenastej. Punkt dwunasta zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony. Nie było go.
***Pół godziny później***
Nie przyszedł. Powlokłam się do jaskini. Leżała tam karteczka ode mnie. Podarta. W kącie jaskini leżał ostry pręt. Zaczęłam... Wbijać go sobie w łapy, robiąc wielkie dziury. Powoli się wykrwawiałam.
Indiana?
Źle się działo między nami. W ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Czasami miałam ochotę pocałować dzieci na pożegnanie, rzucić wszystko w cholerę i uciec. Nie zrobiłam tego. Jednak musiałam z nim porozmawiać, ustalić... co zrobimy. Gdy spał podłożyłam mu kartkę:
"O 12:00 na Lawendowym Polu"
Czekałam tam na niego już o jedenastej. Punkt dwunasta zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony. Nie było go.
***Pół godziny później***
Nie przyszedł. Powlokłam się do jaskini. Leżała tam karteczka ode mnie. Podarta. W kącie jaskini leżał ostry pręt. Zaczęłam... Wbijać go sobie w łapy, robiąc wielkie dziury. Powoli się wykrwawiałam.
Indiana?
Od Winner'a - CD opowiadania Barfi
- Moja jaskinia jest najbliżej chyba - pociągnąłem suczkę za sobą. Szliśmy powoli, a śnieg wpadał nam w oczy. W końcu uznałem, że lepiej będzie pobiec, z minimalnym ryzykiem wpadnięcia na coś, niż pozwolić by gałki oczne nam zamarzły.
- Biegniemy na trzy - zawołałem, próbując przekrzyczeć zamieć.
Barfi skinęła głową.
- Raz! - do mojego pyska wpadły płatki śniegu.
- Dwa! - zacząłem chrząkać, czując lodowe kryształki w pysku.
- TRZY! - zaczęliśmy biec. Ja biegłem oczywiście bardzo szybko. Dopiero po chwili zrozumiałem, że Barfi została w tyle. Zwolniłem tempo, pozwalając jej dobiec do mnie. Potem biegliśmy już razem. Po paru minutach wpadliśmy do mojego domu.
Barfi?
- Biegniemy na trzy - zawołałem, próbując przekrzyczeć zamieć.
Barfi skinęła głową.
- Raz! - do mojego pyska wpadły płatki śniegu.
- Dwa! - zacząłem chrząkać, czując lodowe kryształki w pysku.
- TRZY! - zaczęliśmy biec. Ja biegłem oczywiście bardzo szybko. Dopiero po chwili zrozumiałem, że Barfi została w tyle. Zwolniłem tempo, pozwalając jej dobiec do mnie. Potem biegliśmy już razem. Po paru minutach wpadliśmy do mojego domu.
Barfi?
Od Honey - CD opowiadania Jocker'a
- A nie, czekaj - zmarszczył brwi. - Ty jesteś lekarką?
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Więc jesteś w opiece medycznej lekarką nadzorującą. Przepraszam, pomyliło mi się.
- Nic się nie stało - wzruszyłam ramionami.
- Będę musiał się już z tobą pożegnać, bo mam dużo roboty. Możesz przyjść innym razem? - zapytał, patrząc mi w oczy.
- Tak, jasne. Pozwolę jeszcze moim rodzicom nacieszyć się mną - parsknęłam śmiechem, kierując się do wyjścia.
- Do zobaczenia - rzekł Jocker. Powiedziałam to samo, i już stojąc w drzwiach jaskini, odwróciłam się raz jeszcze.
- I, Jocker - zaczęłam.
- Tak? - uniósł brwi.
- Zobaczysz, wygramy. Wygramy.
Pies posłał mi ciepły uśmiech. Powoli wyszłam na zewnątrz.
Jock? *-*
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Więc jesteś w opiece medycznej lekarką nadzorującą. Przepraszam, pomyliło mi się.
- Nic się nie stało - wzruszyłam ramionami.
- Będę musiał się już z tobą pożegnać, bo mam dużo roboty. Możesz przyjść innym razem? - zapytał, patrząc mi w oczy.
- Tak, jasne. Pozwolę jeszcze moim rodzicom nacieszyć się mną - parsknęłam śmiechem, kierując się do wyjścia.
- Do zobaczenia - rzekł Jocker. Powiedziałam to samo, i już stojąc w drzwiach jaskini, odwróciłam się raz jeszcze.
- I, Jocker - zaczęłam.
- Tak? - uniósł brwi.
- Zobaczysz, wygramy. Wygramy.
Pies posłał mi ciepły uśmiech. Powoli wyszłam na zewnątrz.
Jock? *-*
Przydziały
Dla usprawnienia działania wojska w walkach z upiorami, psy zostały podzielone na trzy grupy. Proszę sprawdzić przydziały swoich psów oraz przestrzegać ich w opowiadaniach. Psy tej samej osoby zostały przydzielone do max. 2 grup.
1. Dowódca: Mashine - 23 psy
2. Dowódca: Jem - 22 psy
3. Dowódca: Loki - 22 psów
Lekarze:
Pielęgniarki:
Uzdrowiciele:
Psy odpowiedzialne za opiekę nad szczeniakami:
Przydziały:
1. Dowódca: Mashine - 23 psy
- Shira
- Birdy
- Lonlay
- Rachel
- Gracy
- Scarlett
- Elaine
- Last Hope
- Adeline
- Lexie
- Hope
- Jocker
- Stanley
- Beethoven
- Thomson
- Codie
- Ross
- Люмен антисемит
- Bitter Sweet
- Max
- Nanuq (Swagger Dogs)
- Apah (Swagger Dogs)
- Bellan
2. Dowódca: Jem - 22 psy
- Avalon
- Elisabeth Angel
- Evelyn
- Josie
- Michelle
- Qetsiyah
- Avendeer
- Fibi
- Vanessa la Picasso
- Esther
- Ansia
- Dave
- Douglass
- Weza
- Zejder
- Video
- Alex
- Geronimo
- Vusser
- Lemon
- Shairen
- Reiko (Swagger Dogs)
3. Dowódca: Loki - 22 psów
- Athena
- Catherine
- Aurora
- Meredith
- Wild Rose
- Vice
- Layla
- Neva
- Indiana
- Theo
- Harrison
- Niklaus
- Syriusz
- Percy
- Loni
- Steve
- Locked
- Kenneth
- Martin
- Mike
- Shasta
- Florence (Swagger Dogs)
Pomoc medyczna i opiekunowie:
Lekarze:
- Honey - nadzorująca
- Alana
- Louche
- Winnie
- Unbroken
Pielęgniarki:
- Suzzie
- Nesty
Uzdrowiciele:
- Safira
- Mey
- Lave
- Sanito
Psy odpowiedzialne za opiekę nad szczeniakami:
- Barfi
- Tasza
- Skyres
Od Jocker'a- CD opowiadania Honey
Spojrzałem z ukosa na Honey. Byłem bardzo poważny więc też poważnym tonem odpowiedziałem.
- Tak.- parsknąłem.- I to nie z byle kim...
- Z kim?- suczka pytała zaciekawiona.
- Z upiorami z zamku Lerqua Castle. Tylko nie pytaj jak.. To ciężkie dla nas wszystkich.- wyjaśniłem.- Zostałaś już przydzielona do którejś z grup?- zapytałem.
- Nie.- oznajmiła.
- To chodź.- machnąłem łapą i poszliśmy do mojej jaskini.
Była to jaskinia Alf rzecz jasna. Przed nią wisiała karteczka jaki pies do jakiej grupy należy. Przesuwałem pazurem po kartce aż znalazłem imię Honey. Wskazałem pazurem na imię jej przywódcy.
- Jesteś u Jem'a.- oznajmiłem.
Honey?
- Tak.- parsknąłem.- I to nie z byle kim...
- Z kim?- suczka pytała zaciekawiona.
- Z upiorami z zamku Lerqua Castle. Tylko nie pytaj jak.. To ciężkie dla nas wszystkich.- wyjaśniłem.- Zostałaś już przydzielona do którejś z grup?- zapytałem.
- Nie.- oznajmiła.
- To chodź.- machnąłem łapą i poszliśmy do mojej jaskini.
Była to jaskinia Alf rzecz jasna. Przed nią wisiała karteczka jaki pies do jakiej grupy należy. Przesuwałem pazurem po kartce aż znalazłem imię Honey. Wskazałem pazurem na imię jej przywódcy.
- Jesteś u Jem'a.- oznajmiłem.
Honey?
niedziela, 27 grudnia 2015
Od Suzzie - CD opowiadania Bitter Sweet'a
***Rano***
Obudził mnie cichy pisk. Z trudem otworzyłam oczy, a światło natychmiast mnie oślepiło. Po kilku sekundach uświadomiłam sobie że źródłem pisku były szczeniaki. G ł o d n e szczeniaki (xD). Przeczołgałam się do nich, pozwalając najeść im się do syta. Gdy przestały jeść i znów zasnęły, skupiłam na nich swój wzrok. Były takie piękne...
- Cześć - usłyszałam głos Bitter'a.
- Będziesz mnie tak nawiedzał do końca życia? - odparłam.
- Możliwe - mruknął.
- Bituś... - zrobiłam maślane oczka. - Popilnujesz szczeniaczków? Proszę...
- No dobra, tylko nie patrz tak na mnie - zaśmiał się. Podziękowałam i ostrożnie wymknęłam z jaskini, rozglądając na boki. Teraz już nie jest bezpiecznie. W każdej chwili zaatakować może cię jakiś upiór. Pobiegłam na polowanie. Z dziwną łatwością złapałam sarnę i przytargałam do domu. Poczęstowałam Sweet'ka (xd).
- Mogę już iść? - zapytał tenże chwilę potem.
- Jasne. Do zobaczenia - uścisnęliśmy sobie łapy, a on wyszedł ostrożnie na zewnątrz.
Bitter? Było mnie stać tylko na to ;-;
- Cześć - usłyszałam głos Bitter'a.
- Będziesz mnie tak nawiedzał do końca życia? - odparłam.
- Możliwe - mruknął.
- Bituś... - zrobiłam maślane oczka. - Popilnujesz szczeniaczków? Proszę...
- No dobra, tylko nie patrz tak na mnie - zaśmiał się. Podziękowałam i ostrożnie wymknęłam z jaskini, rozglądając na boki. Teraz już nie jest bezpiecznie. W każdej chwili zaatakować może cię jakiś upiór. Pobiegłam na polowanie. Z dziwną łatwością złapałam sarnę i przytargałam do domu. Poczęstowałam Sweet'ka (xd).
- Mogę już iść? - zapytał tenże chwilę potem.
- Jasne. Do zobaczenia - uścisnęliśmy sobie łapy, a on wyszedł ostrożnie na zewnątrz.
Bitter? Było mnie stać tylko na to ;-;
Od Honey
Czułam się... dziwnie. Trochę kręciło mi się w głowie. Nie pamiętałam już niczego sprzed wypicia eliksiru, który mnie wskrzesił. Powrót do sfory też był jakiś zamglony... Wszyscy powitali mnie z radością, jednak wydawali się być jacyś inni. Ostrożniejsi, przestraszeni. Wyglądali jakby nie podobało im się to że musieli opuścić swe bezpieczne domy. Zdziwiło mnie to. Więc gdy tylko sforzanie rozeszli się, popędziłam do jaskini Alf. Zastałam tam Jocker'a.
- Hej Jock - rzuciłam. Nie zdziwił się widząc mnie, bo to on pierwszy wiedział o moim wskrzeszeniu. - Możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje? Wszyscy dziwnie się zachowują. Szykuje się jakaś wojna czy coś podobnego?
Jocker?
- Hej Jock - rzuciłam. Nie zdziwił się widząc mnie, bo to on pierwszy wiedział o moim wskrzeszeniu. - Możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje? Wszyscy dziwnie się zachowują. Szykuje się jakaś wojna czy coś podobnego?
Jocker?
Honey wraca do żywych!
Honey zażywa eliksir "New Life" i wraca do żywych!!!
Imię : Honey
Ksywka : Hon
Głos : Ewelina Lisowska
Rasa : Siberian Husky
Wiek : 7 lat
Płeć : Suczka
Urodziny : 6 dzień zimy
Stanowisko : Lekarz
Rodzina :
Przybrani rodzice Skyres i Indiana.
Przybrane rodzeństwo Ares, Aurora, White, Harrison,
Partner: -
Charakter : Miła, pomocna, uczynna, lojalna, przyjacielska, odważna
Historia : Została wyrzucona z domu przez poprzednich właścicieli. Znalazł ją Indiana.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : ♥♥♥Tommy♥♥♥
Inne zdjęcia: Klik
Imię : Honey
Ksywka : Hon
Głos : Ewelina Lisowska
Rasa : Siberian Husky
Wiek : 7 lat
Płeć : Suczka
Urodziny : 6 dzień zimy
Stanowisko : Lekarz
Rodzina :
Przybrani rodzice Skyres i Indiana.
Przybrane rodzeństwo Ares, Aurora, White, Harrison,
Partner: -
Charakter : Miła, pomocna, uczynna, lojalna, przyjacielska, odważna
Historia : Została wyrzucona z domu przez poprzednich właścicieli. Znalazł ją Indiana.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : ♥♥♥Tommy♥♥♥
Inne zdjęcia: Klik
Od Bitter Sweet'a - CD opowiadania Layli
Bitt spojrzał na suczkę z uśmiechem. Miał nadzieję, że Layla zaproponuje, gdzie mają iść. Przystanął jednak, i po chwili kroczył już w stronę Mrocznego Lasu, co jakiś czas strząsając z siebie śnieg. Jego towarzyszka jednak nie robiła podobnej czynności - czego skutkiem był cienki "płaszcz" z białego puchu. Owczarek zaśmiał się kilka razy, ale tak dyskretnie, że suczka tego nie zauważyła. Musiała kilka razy podbiegać do psa, by szła obok niego. Szedł tak szybko, jakby już nigdy nie miał okazji iść tam, gdzie właśnie się wybierają.
Sweet jednak był przekonany, że suczka nie chce tam iść z zupełnie innej przyczyny. Owego powodu nie znał, lecz nie chciał poznać. Mruknął kilka słów sprzeciwu, po czym usiadł na niewielkim, ośnieżonym głazie. Spojrzał z ukosa na Lay, po czym wskazał łapą na kamień obok. Niechętnie podeszła, a następnie łapą strząsnęła śnieg z.. Jak się okazało, był to nagrobek. Gwałtownie odskoczyła, starając jak najszybciej się oddalić.
- To jest Cmentarz! - krzyknęła, pociągając Bitter'a za łapę. - Chodźmy stąd.
- Przecież oni nie żyją. - syknął. - A gdzie zamierzasz iść?
- Gdziekolwiek indziej - odparła.
Owczarek przewrócił oczami, i po raz ostatni rzucił okiem na stary zamek. Suczka coś do niego mamrotała, jednak teraz był zajęty czymś innym.
- Powtórzysz? - zapytał.
Suczka stała teraz spokojnie, i sprawiała wrażenie, jakby poczuła wielką ulgę.
Layla ? Wena nie dopisała ;w;
* * * * * * * *
- Chodźmy stąd.. - szepnęła suczka. - Strasznie tu zimno.Sweet jednak był przekonany, że suczka nie chce tam iść z zupełnie innej przyczyny. Owego powodu nie znał, lecz nie chciał poznać. Mruknął kilka słów sprzeciwu, po czym usiadł na niewielkim, ośnieżonym głazie. Spojrzał z ukosa na Lay, po czym wskazał łapą na kamień obok. Niechętnie podeszła, a następnie łapą strząsnęła śnieg z.. Jak się okazało, był to nagrobek. Gwałtownie odskoczyła, starając jak najszybciej się oddalić.
- To jest Cmentarz! - krzyknęła, pociągając Bitter'a za łapę. - Chodźmy stąd.
- Przecież oni nie żyją. - syknął. - A gdzie zamierzasz iść?
- Gdziekolwiek indziej - odparła.
Owczarek przewrócił oczami, i po raz ostatni rzucił okiem na stary zamek. Suczka coś do niego mamrotała, jednak teraz był zajęty czymś innym.
- Powtórzysz? - zapytał.
Suczka stała teraz spokojnie, i sprawiała wrażenie, jakby poczuła wielką ulgę.
Layla ? Wena nie dopisała ;w;
Od Mashine- CD opowiadania Lokiego ''upiory vs psy'' cz.4
- Loki no nie wiem...- pokiwałem głową.- Nie chcę narażać członków sfory. Pozatym kto by się odważył pójść do nic sam?
Wtem Loki spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem co nie było do niego podobne.
- Ooo nieee!- odmówiłem.- Nie poślę ciebie na pewną śmierć.
Loki lekko się skrzywił po czym wszyscy się rozeszliśmy po swoje grupy. Kolejno zbierałem członków sfory po czym zgoniłem ich wszystkich na jednej wielkiej polanie. Rozsiedliśmy się w kółko i zacząłem tłumaczyć cel naszego spotkania. Po kilku minutach gdy skończyłem zaczął się równie głośny szum jak u mnie w jaskini. Znowu musiałem wszystkich uciszyć co wcale nie było łatwe. Gdy nareszcie mi się udało zacząłem tłumaczyć dalsze plany. Każdy dokładał coś od siebie ale żaden pomysł nie ukazał mi się skuteczny. Jak moja grupa wszystko zrozumiała udaliśmy się z powrotem do jaskini Alf. Po drodze zobaczyłem szybko biegnącego w moją stronę Jocker'a.
- Tato! Tato!!!- krzyczał z oddali.
Gdy na reszcie do mnie dobiegł zdyszany zaczął tłumaczyć.
- No bo ja.. Byłem dwa dni temu w tamtym zamku upiorów. I akurat zaczynał się ranek. Gdy pojawiły się pierwsze promienie słońca które oświetlały zamek upiory z wrzaskiem uciekały do podziemi.
Po słowach syna od razu zaświeciła mi się lampka w głowie ale też byłem zły że poszedł tam bez mojego pozwolenia.
- Dziękuję synu!- ucałowałem jego czoło.- Ale i tak masz szlaban. Ale to dopiero po walce teraz jesteś nam potrzebny.
Pobiegłem do jaskini Alf a za mną cała moja grupa wraz z Jocker'em. Dotarliśmy jako drudzy bo pierwszy już czekał Jem ze swoją grupą. Rozsiedliśmy się po mojej ogromnej jaskini i czekaliśmy na Lokiego. Już niedługo ukazał się u wejścia jaskini. Dołączyli do nas i zaczęliśmy dalszą część obrad. Wypchnąłem Jocker'a na środek żeby opowiedział to samo co mi tyle że wszystkim. Gdy Jocker objaśnił swoje spostrzeżenia wystąpiłem ja.
- Z tego wnioskujemy że walke stoczymy albo w nocy albo jak chmury zasłonią słońce. Zbliża się wiosna więc słońce może być coraz bardziej widoczne. Pokonywać ich też możemy za pomocą światła naturalnie ich oślepiając tyle że one wtedy uciekają. A my chcemy ich się pozbyć raz na zawsze. Jakieś plany?
Wszyscy patrzyli na mnie z wielkim podziwem ale zauważyłem że Jem i Loki pchają się aby coś na to powiedzieć.
Loki? Jem?
DO WSZYSTKICH SFORZAN!: Proszę abyście pisali w opowiadaniach tak jakby był stan wojenny. Że każde wyjście z jaskini budzi w was grozę i strach. Możecie też włączać w opowiadania różne ataki na was przez pojedyncze upiory.
Wtem Loki spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem co nie było do niego podobne.
- Ooo nieee!- odmówiłem.- Nie poślę ciebie na pewną śmierć.
Loki lekko się skrzywił po czym wszyscy się rozeszliśmy po swoje grupy. Kolejno zbierałem członków sfory po czym zgoniłem ich wszystkich na jednej wielkiej polanie. Rozsiedliśmy się w kółko i zacząłem tłumaczyć cel naszego spotkania. Po kilku minutach gdy skończyłem zaczął się równie głośny szum jak u mnie w jaskini. Znowu musiałem wszystkich uciszyć co wcale nie było łatwe. Gdy nareszcie mi się udało zacząłem tłumaczyć dalsze plany. Każdy dokładał coś od siebie ale żaden pomysł nie ukazał mi się skuteczny. Jak moja grupa wszystko zrozumiała udaliśmy się z powrotem do jaskini Alf. Po drodze zobaczyłem szybko biegnącego w moją stronę Jocker'a.
- Tato! Tato!!!- krzyczał z oddali.
Gdy na reszcie do mnie dobiegł zdyszany zaczął tłumaczyć.
- No bo ja.. Byłem dwa dni temu w tamtym zamku upiorów. I akurat zaczynał się ranek. Gdy pojawiły się pierwsze promienie słońca które oświetlały zamek upiory z wrzaskiem uciekały do podziemi.
Po słowach syna od razu zaświeciła mi się lampka w głowie ale też byłem zły że poszedł tam bez mojego pozwolenia.
- Dziękuję synu!- ucałowałem jego czoło.- Ale i tak masz szlaban. Ale to dopiero po walce teraz jesteś nam potrzebny.
Pobiegłem do jaskini Alf a za mną cała moja grupa wraz z Jocker'em. Dotarliśmy jako drudzy bo pierwszy już czekał Jem ze swoją grupą. Rozsiedliśmy się po mojej ogromnej jaskini i czekaliśmy na Lokiego. Już niedługo ukazał się u wejścia jaskini. Dołączyli do nas i zaczęliśmy dalszą część obrad. Wypchnąłem Jocker'a na środek żeby opowiedział to samo co mi tyle że wszystkim. Gdy Jocker objaśnił swoje spostrzeżenia wystąpiłem ja.
- Z tego wnioskujemy że walke stoczymy albo w nocy albo jak chmury zasłonią słońce. Zbliża się wiosna więc słońce może być coraz bardziej widoczne. Pokonywać ich też możemy za pomocą światła naturalnie ich oślepiając tyle że one wtedy uciekają. A my chcemy ich się pozbyć raz na zawsze. Jakieś plany?
Wszyscy patrzyli na mnie z wielkim podziwem ale zauważyłem że Jem i Loki pchają się aby coś na to powiedzieć.
Loki? Jem?
DO WSZYSTKICH SFORZAN!: Proszę abyście pisali w opowiadaniach tak jakby był stan wojenny. Że każde wyjście z jaskini budzi w was grozę i strach. Możecie też włączać w opowiadania różne ataki na was przez pojedyncze upiory.
sobota, 26 grudnia 2015
Od Bitter Sweet'a
- Wspaniale. - pomrukuje Sweet pod nosem.
Wstaje, obudzony przez jasne smugi światła. Wyciąga się, strącając przy okazji tuzin szklanych kubków. "Wspaniale!" - myśli, gryząc się w język. Nie chciałby wypowiedzieć mnóstwa przekleństw, które będą - właściwie - pod jego adresem. Ogląda się za jakimkolwiek śniadaniem, nie mając najmniejszej ochoty na polowanie. Po całkowitym rozbudzeniu wystawia pazury, aby ocenić ich długość. Przyda się obcinanie - jego poduszeczki prawie krwawią od ich nadmiaru. Niestety,lub też bardzo dobrze, w końcu wyjdziesz na zewnątrz xd
nie znajdzie już żadnego pożywienia. Wszystko zostało zjedzone wczoraj,
włącznie ze słoikiem Nutelli, która wyjątkowo mu smakowała.
- Cudnie! - krzyczy z całych sił, a dźwięk odbija się od kamiennych ścian.
Układa z tych słów całkowicie bezsensowny wiersz. Chowa pazury, wyginając się w łuk. Robi swoją codzienną gimnastykę. Tak poradziła mu Shairen, jedna znajoma. Wychodzi cicho z jaskini, uważając na łapy. Obok niego leży zabita sarna, której nawet nie wącha. Jest kogoś, a on nie jest jakimś bezczelnym złodziejem. Zostawia zwierzynę i rusza na krańce sfory. Chociaż nikt nie daje jeszcze wskazówek dotyczących wojny, Bitter idzie od czasu do czasu na obserwację. Nie ma najmniejszej szansy, by dał tym potworom zawładnąć sforą. Jest małym ogniwem, ale przy kilku takich psach tworzy się armia, czyż nie? Na swojej drodze spotyka suczkę. Nie zna jej, czy to znaczy, że jest intruzem? Nie, raczej nie. Podchodzi ostrożnie, jednak warknął cicho, gdy pazur wygiął się w stronę łapy.
- Nowa? - zapytuje swym ochrypłym głosem, i odwraca łeb. - Lub też nie..
- Proszę? - mówi dosyć nieśmiałym, przeciwnym do Sweet'a głosikiem. - Kim jesteś?
- Soy Bitter Sweet - oznajmia, wyciągając łapę. - I także, jak mniemam, twym przewodnikiem.
Suczka błądzi wzrokiem, najwyraźniej nie ma pojęcia, kim jest ten owczarek, i jakie ma zamiary.
- Należysz do sfory. Tak, czy nie? - pyta wprost.
Kiwa gorączkowo łbem, najwyraźniej przecząco. Bitter uchyla wargi, ukazując białe kły.
- To od teraz, oficjalnie należysz. - stwierdza pies, nie pytając suczki o zdanie.
Nie robi tego, bo jest niezbyt dobrze wychowany ( chociaż, jest, swoją chamskością promieniuje na całą sforę xd ) lecz wie, że suczka z pewnością chce do niej należeć.
- Tak, tak. - kiwa Aussie, uśmiechając się nadzwyczaj przyjaźnie do suki. - Mashine, Alfa SPU.
- Sfora Psiego Uśmiechu - wtrąca Bitt. - SPU to taki skrót.
Alfa wskazuje pazurem wyjście, najwyraźniej wraca do swoich ważniejszych spraw. Niemniej jednak ucieszył się na myśl o nowej członkini.
- Może mały spacerek? - proponuje owczarek, patrząc na nową suczkę.
Neva?
Wstaje, obudzony przez jasne smugi światła. Wyciąga się, strącając przy okazji tuzin szklanych kubków. "Wspaniale!" - myśli, gryząc się w język. Nie chciałby wypowiedzieć mnóstwa przekleństw, które będą - właściwie - pod jego adresem. Ogląda się za jakimkolwiek śniadaniem, nie mając najmniejszej ochoty na polowanie. Po całkowitym rozbudzeniu wystawia pazury, aby ocenić ich długość. Przyda się obcinanie - jego poduszeczki prawie krwawią od ich nadmiaru. Niestety,
- Cudnie! - krzyczy z całych sił, a dźwięk odbija się od kamiennych ścian.
Układa z tych słów całkowicie bezsensowny wiersz. Chowa pazury, wyginając się w łuk. Robi swoją codzienną gimnastykę. Tak poradziła mu Shairen, jedna znajoma. Wychodzi cicho z jaskini, uważając na łapy. Obok niego leży zabita sarna, której nawet nie wącha. Jest kogoś, a on nie jest jakimś bezczelnym złodziejem. Zostawia zwierzynę i rusza na krańce sfory. Chociaż nikt nie daje jeszcze wskazówek dotyczących wojny, Bitter idzie od czasu do czasu na obserwację. Nie ma najmniejszej szansy, by dał tym potworom zawładnąć sforą. Jest małym ogniwem, ale przy kilku takich psach tworzy się armia, czyż nie? Na swojej drodze spotyka suczkę. Nie zna jej, czy to znaczy, że jest intruzem? Nie, raczej nie. Podchodzi ostrożnie, jednak warknął cicho, gdy pazur wygiął się w stronę łapy.
- Nowa? - zapytuje swym ochrypłym głosem, i odwraca łeb. - Lub też nie..
- Proszę? - mówi dosyć nieśmiałym, przeciwnym do Sweet'a głosikiem. - Kim jesteś?
- Soy Bitter Sweet - oznajmia, wyciągając łapę. - I także, jak mniemam, twym przewodnikiem.
Suczka błądzi wzrokiem, najwyraźniej nie ma pojęcia, kim jest ten owczarek, i jakie ma zamiary.
- Należysz do sfory. Tak, czy nie? - pyta wprost.
Kiwa gorączkowo łbem, najwyraźniej przecząco. Bitter uchyla wargi, ukazując białe kły.
- To od teraz, oficjalnie należysz. - stwierdza pies, nie pytając suczki o zdanie.
Nie robi tego, bo jest niezbyt dobrze wychowany ( chociaż, jest, swoją chamskością promieniuje na całą sforę xd ) lecz wie, że suczka z pewnością chce do niej należeć.
* ** * * * * * *
- Mashine, chodź na chwilę.. - mówi Sweet, wskazując na sunię. - Mamy nową sforzankę. Bo z pewnością się zgadzasz, prawda?- Tak, tak. - kiwa Aussie, uśmiechając się nadzwyczaj przyjaźnie do suki. - Mashine, Alfa SPU.
- Sfora Psiego Uśmiechu - wtrąca Bitt. - SPU to taki skrót.
Alfa wskazuje pazurem wyjście, najwyraźniej wraca do swoich ważniejszych spraw. Niemniej jednak ucieszył się na myśl o nowej członkini.
- Może mały spacerek? - proponuje owczarek, patrząc na nową suczkę.
Neva?
Od Gracy CD opowiadania Bitter Sweet'a
Grey weszła do środka i usiadła parę kroków dalej, od wyjścia. Przez dłuższą chwilę siedziała cicho, patrząc w ziemię, jednak odezwała się po trochę zdenerwowanym chrząknięciu Bitter'a.
- Te święta możesz zaliczyć do udanych? - zapytała Gracy, pierwsze co wpadło jej do głowy. Sweet skinął głową, z lekkim uśmiechem.
- Było dosyć rodzinnie - odparł pies. Grey również się uśmiechnęła.
- Jak co roku - wzruszyła ramionami - Czyli dopiero drugi raz - zaśmiała się Gracy. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Bitter zaczął chodzić i przestawiać różne przedmioty, a Gracy tylko się temu przyglądała. Suka w końcu wstała.
- Nie będę Ci przeszkadzać - rzuciła szybko i wyszła z jaskini Sweet'a, po czym skierowała się do własnego domu. Weszła do mieszkania i rozejrzała się, czy wszystko było na swoim miejscu. Na szczęście, było. Gracy ułożyła się na nowym kocu i zamknęła oczy. Miała nadzieje, że zaśnie, ponieważ była dosyć wykończona dzisiejszym dniem.
Biteł? Tak, tylko na tyle mnie stać ;=;
- Te święta możesz zaliczyć do udanych? - zapytała Gracy, pierwsze co wpadło jej do głowy. Sweet skinął głową, z lekkim uśmiechem.
- Było dosyć rodzinnie - odparł pies. Grey również się uśmiechnęła.
- Jak co roku - wzruszyła ramionami - Czyli dopiero drugi raz - zaśmiała się Gracy. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Bitter zaczął chodzić i przestawiać różne przedmioty, a Gracy tylko się temu przyglądała. Suka w końcu wstała.
- Nie będę Ci przeszkadzać - rzuciła szybko i wyszła z jaskini Sweet'a, po czym skierowała się do własnego domu. Weszła do mieszkania i rozejrzała się, czy wszystko było na swoim miejscu. Na szczęście, było. Gracy ułożyła się na nowym kocu i zamknęła oczy. Miała nadzieje, że zaśnie, ponieważ była dosyć wykończona dzisiejszym dniem.
Biteł? Tak, tylko na tyle mnie stać ;=;
Od Layli CD opowiadania Bitter Sweeta
Layla odeszła do centrum sfory. Nawet nie wiedziała dokąd pójść , lecz
kiedy po paru godzinach znowu zobaczyła Bittera bardzo się ucieszyła .
Podległą do niego i mocno go przytuliła .
- Bitter ! - zawołała .
Kiedy go puściła Bit spojrzał na nią z niedowierzaniem .
- Co ? - zapytała zdziwiona Layla .
- Nic - mruknął uśmiechając się , suczka również .
- Może gdzieś pójdziemy ? - spytała Lay - Zauważyłam przez te parę godzin że ty wcale nie chciałeś się mnie pozbyć i bardzo Cię przepraszam za tamte oskarżenia .
Sweet wbił wzrok w śnieg . Nastała cisza .
- No .. trochę niezręcznie się zrobiło .. - zaczął pies wlepiając oczy w suczkę .
- No .. trochę - zachichotała - To chcesz gdzieś się wybrać ?
- Czemu by nie - odpowiedział pies.
- No to prowadź - powiedziała sunia .
Bitter ?
- Bitter ! - zawołała .
Kiedy go puściła Bit spojrzał na nią z niedowierzaniem .
- Co ? - zapytała zdziwiona Layla .
- Nic - mruknął uśmiechając się , suczka również .
- Może gdzieś pójdziemy ? - spytała Lay - Zauważyłam przez te parę godzin że ty wcale nie chciałeś się mnie pozbyć i bardzo Cię przepraszam za tamte oskarżenia .
Sweet wbił wzrok w śnieg . Nastała cisza .
- No .. trochę niezręcznie się zrobiło .. - zaczął pies wlepiając oczy w suczkę .
- No .. trochę - zachichotała - To chcesz gdzieś się wybrać ?
- Czemu by nie - odpowiedział pies.
- No to prowadź - powiedziała sunia .
Bitter ?
Od Layli - CD opowiadania Jocker'a
Pies pomógł mi wstać . Było to miły gest po tym jak na mnie wpadł . Uśmiechnęłam się lekko .
- Dzięki - powiedziałam - Jestem Layla, a ty ?
- Jocker - odopowiedział podając mi łapę .
- Powiem Ci że z nieba mi spadłeś. Co tu robisz ? - zapytałam chichocząc .
- Latam sobie i rozmyślam - odparł marzycielsko .
- No , to bynajmiej masz jakieś zajęcie . Ja siedzę i się nudzę .
- To chodź może się przejdziemy ?
Pokiwałam głową - Chętnie .
Poszliśmy nad rzekę Jafiszof , widok był boski .
- Co będziemy tu robić ? - zapytałam .
Jocker ?
- Dzięki - powiedziałam - Jestem Layla, a ty ?
- Jocker - odopowiedział podając mi łapę .
- Powiem Ci że z nieba mi spadłeś. Co tu robisz ? - zapytałam chichocząc .
- Latam sobie i rozmyślam - odparł marzycielsko .
- No , to bynajmiej masz jakieś zajęcie . Ja siedzę i się nudzę .
- To chodź może się przejdziemy ?
Pokiwałam głową - Chętnie .
Poszliśmy nad rzekę Jafiszof , widok był boski .
- Co będziemy tu robić ? - zapytałam .
Jocker ?
Nowa suczka - Neva!
Imię : Neva
Ksywka : Nev, Nevi
Głos : Hailee Steinfeld
Rasa :Owczarek Belgijski Groenendael
Wiek : 6 lat
Płeć : Suczka
Stanowisko : Obserwator
Rodzina : Matka zmarła po porodzie a ojciec żyje sobie gdzieś daleko w świecie.
Partner : Na chwilę obecną miejsce w jej sercu na miłość jest puste.
Charakter : Neva jest suczką o dość miłym charakterze. Przeważnie uśmiechnięta,ale umie zachować powagę. Na początku przyjaźni bywa nieśmiała, skryta czego przy bliższym poznaniu nie zauważysz. Nie wyraża sprzeciwu do organizowania imprez i wszelkiego rodzaju przyjęć.
Wręcz lubi w nich uczestniczyć. Suczce nie brakuje również odwagi i waleczności. Może i nie specjalizuje się w walkach, ale to nie oznacza,że w czasie jakiejkolwiek wojny będzie siedzieć sichutko nie kiwając nawet palcem. Nie daje po sobie poznać jaki ma chumor, jest dobrą aktorką. Może nia nalepszą, zdarza się, że próbując udawać poważną wubucha głośnym śmiechem. Jest jaka jest i chyba nikt tego niezmieni. No właśnie...chyba.
Historia : Jakże banalna historia zaczynająca się w głębi miasta.
Gdy mała suczka po raz pierwszy otwarła swe śliczne oczęta z jej gardła wydobył się donośny skowyt. Obok niej leży jej martwa matka. Słyszy wycie ojca więc próbując go naśladować z jej gardła wydopywa się żałośny pisk. Do jej ślepek napływają łzy. Jest jedynaczką,chociaż nie miała ją być. Reszta nie przeżyła. Czuje jak ojciec ją przytula.
***
Dziś suczka kończy dwa lata. Jej przyjaciele i ojciec uśmiechają się do niej ciepło. Jednak i ta chwila nie będzie miała szczęśliwego zakończenia.
Ślizg opon, dźwięk klaksonu w ich przypadku może oznaczać tylko jedno.
Hycle. Suczce i jej ojcowi jako jedynym udaje się uciec. Po miesiącu rozstają się. Neva podrużuję po świecie. Pół roku mija zanim dociera do granic sfory. Tu jej historia kończy i zaczyna się od nowa.
Upomnienia :0/4
Kontakt : Mar28
Od Lemon'a
Nigdy w życiu nie czułem się tak źle.Żałowałem tego co zrobiłem, ale nie
mogłem zmienić przeszłości.Wędruję po świecie jako włóczęga już od
roku.
* * * *
Idę przez las jak zawsze.Wtem usłyszałem szelest.Skierowałem się w stronę źródła dźwięku.Zacząłem się skradać.Trząsłem się ze strachu.Gdy byłem pewny, że dźwięk wydobywa się zza chaszczy, przeskoczyłem je i krzyknąłem:
- Haaaaa....
- Aaaaaaa...- odkrzyknął (jak się później okazało) przerażony pies
Gdy zrozumiałem, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo, nieśmiało powiedziałem:
- Witam
- Witam - odpowiedział pies
- Jestem Lemon - powiedziałem nie śmiało
- Mashine alfa Sfory, na której tereny wszedłeś.
- Co?! - dopiero teraz zrozumiałem gdzie się znalazłem.
- Tak właśnie, więc czy chciałbyś dołączyć do Sfory Psiego Uśmiechu?
- Eeee...
Byłem zdezorientowany, ale coś mi kazało powiedzieć:
- Tak.
- To chodź ze mną
Mashine zaprowadził mnie do centrum sfory.Obok nas przechodziła pewna suczka.
- O Aurora! - powiedział Maszi- może oprowadzisz nowego psa
- Jasne - odpowiedziała suczka
(Aurora?)
* * * *
Idę przez las jak zawsze.Wtem usłyszałem szelest.Skierowałem się w stronę źródła dźwięku.Zacząłem się skradać.Trząsłem się ze strachu.Gdy byłem pewny, że dźwięk wydobywa się zza chaszczy, przeskoczyłem je i krzyknąłem:
- Haaaaa....
- Aaaaaaa...- odkrzyknął (jak się później okazało) przerażony pies
Gdy zrozumiałem, że nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo, nieśmiało powiedziałem:
- Witam
- Witam - odpowiedział pies
- Jestem Lemon - powiedziałem nie śmiało
- Mashine alfa Sfory, na której tereny wszedłeś.
- Co?! - dopiero teraz zrozumiałem gdzie się znalazłem.
- Tak właśnie, więc czy chciałbyś dołączyć do Sfory Psiego Uśmiechu?
- Eeee...
Byłem zdezorientowany, ale coś mi kazało powiedzieć:
- Tak.
- To chodź ze mną
Mashine zaprowadził mnie do centrum sfory.Obok nas przechodziła pewna suczka.
- O Aurora! - powiedział Maszi- może oprowadzisz nowego psa
- Jasne - odpowiedziała suczka
(Aurora?)
Od Elaine - C.D Opowiadania Locked'a
Spojrzałam na Lock'a i głośno parsknęłam śmiechem. Nasz posiłek był jedynie podgrzany, a on sprawiał wrażenie, jakby była to wyśmienita potrawa konkursowa.
- Jeśli chcesz - szeroko się uśmiechnęłam i spojrzałam na brudne miejsce gotowania. - Ale musimy to posprzątać.
Pies znacznie zmizerniał, kiedy wskazałam mu cały bałagan. Ale w porę wziął się w garść, i chwycił za mokrą szmatę. Wytarł całą podłogę, następnie zaparowane okno. Owinął się kocem, bo z ramy okien wiał zimny wiatr. Podał mi jeden koc, po czym pośpiesznie wstałam i złapałam go za chłodną łapę. Skoro chciał nauczyć się gotować, proszę bardzo.
****
Podeszłam jeszcze po kilka przypraw do mojej jaskini. Nie było szans na znalezienie jakichkolwiek w jaskini Locked'a, skoro nie miał dużego doświadczenia w komponowania smaków. Kiedy wróciłam, stał zziajany nad rozgrzanymi węgielkami.
- Co teraz? - spytał, wskazując na miskę. - Niezbyt dużo pamiętam z twoich intrsukcji..
- Najpierw to. - oznajmiłam, podając mu foliową, szczelną torebkę. - Wsyp to do tego pojemniczka, a potem wrzuć kawałek mięsa.
Open wspaniale poradził sobie z wyznaczonym zadaniem, raz po raz z zapałem obrzucając mięso przyprawami. Kiedy obtoczył je całkowicie, położył je na srebrnym talerzu. Szybko odskoczył, po czym zaczął dmuchać w łapę.
- Dlatego też stosuję to.. - cicho się zaśmiałam, starając się zamaskować to przed towarzyszem. - Gumowa osłonka zawsze jest potrzebna, teraz już wiesz.
- Jasne.. - mruknął, po czym wbił wzrok w niewielkie płomyki.
Zaczął mieszać wszystko, co było w formie sproszkowanych ziół. Położyłam swoją łapę na jego, aby pokazać mu, co robi źle. Schowałam pazury, aby przy okazji nie pokaleczyć towarzysza.
- Muszę już iść. - oznajmiłam, podnosząc się z ziemi. Na mym pysku zagościł uśmiech. - Jedz, jedz. Smacznego, i do zobaczenia.
Locked? C;
Od Safiry - CD opowiadania Mike'a
- O co chodzi? - zapytał zdziwiony pies.
W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.Poczułam zakłopotanie.Nie wiedziałam co powiedzieć.W końcu udało mi się wydobyć z pyska jakiś dźwięk:
- Mogę iść z tobą?
Mina Mik'a była komiczna.Teraz oboje byliśmy zakłopotani.
- Dobra... - pies powiedział bardzo cicho.Miał nadzieję, że nie usłyszę i pójdę do domu.
- To...prowadź - liczyłam, że za chwilę zacznie się nowy temat rozmowy.
Niestety nie dałam rady znaleźć żadnej rzeczy, o której mogłabym porozmawiać z Mik'iem.W końcu dotarliśmy na miejsce.
- To twoja jaskinia?- zapytałam
- Tak, a co taka zła?- pies powiedział to jakby z wyrzutem
- Nieee... - chciałam przedłużyć rozmowę, by znów nie nastała cisza, więc kontynuowałam - ja nigdy nie zaprowadziłabym kogoś prawie obcego do swojej jaskini.
Weszliśmy do środka.
- Nie zapraszałem cię tu - Mike wyraźnie miał mnie dość - sama poszłaś za mną.
- Ale ty mi pozwoliłeś. - zaczynałam się denerwować
- Nie mogłem odmówić.
- Czemu?
- Nie wypadało.
Zastanowiłam się.
- Masz rację... - powiedziałam to uspokojona - to może pójdę? -
- Jak chcesz - Mike udawał obojętnego, ale wiedziałam, że naprawdę cieszy się jak szczeniak.
Wychodząc powiedziałam:
- To do jutra!
Pies nie ucieszył się, gdy usłyszał te słowa.
(Mike?)
W tej chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.Poczułam zakłopotanie.Nie wiedziałam co powiedzieć.W końcu udało mi się wydobyć z pyska jakiś dźwięk:
- Mogę iść z tobą?
Mina Mik'a była komiczna.Teraz oboje byliśmy zakłopotani.
- Dobra... - pies powiedział bardzo cicho.Miał nadzieję, że nie usłyszę i pójdę do domu.
- To...prowadź - liczyłam, że za chwilę zacznie się nowy temat rozmowy.
Niestety nie dałam rady znaleźć żadnej rzeczy, o której mogłabym porozmawiać z Mik'iem.W końcu dotarliśmy na miejsce.
- To twoja jaskinia?- zapytałam
- Tak, a co taka zła?- pies powiedział to jakby z wyrzutem
- Nieee... - chciałam przedłużyć rozmowę, by znów nie nastała cisza, więc kontynuowałam - ja nigdy nie zaprowadziłabym kogoś prawie obcego do swojej jaskini.
Weszliśmy do środka.
- Nie zapraszałem cię tu - Mike wyraźnie miał mnie dość - sama poszłaś za mną.
- Ale ty mi pozwoliłeś. - zaczynałam się denerwować
- Nie mogłem odmówić.
- Czemu?
- Nie wypadało.
Zastanowiłam się.
- Masz rację... - powiedziałam to uspokojona - to może pójdę? -
- Jak chcesz - Mike udawał obojętnego, ale wiedziałam, że naprawdę cieszy się jak szczeniak.
Wychodząc powiedziałam:
- To do jutra!
Pies nie ucieszył się, gdy usłyszał te słowa.
(Mike?)
Od Jocker'a
Nadal czułem ogromne rozczarowanie do Rachel. Po zerwaniu tak zacząłem ją obchodzić. Nie ważne. Mój tata już ledwo trzyma się na nogach a w kolejce do zajęcia ''tronu'' zostałem tylko ja. Nie wiem czy mam szukać nowej miłości czy po prostu na nią czekać. To takie ciężkie... Z tymi wszystkimi myślami w głowie wyszedłem na świeże powietrze. Wskoczyłem na jeden z wielkich głazów i oglądałem sforę i co się dziś w niej dzieje. Po staremu. Wszystkie pary wybrały się na spacerki. Ja tylko patrzyłem na nie wszystkie z daleka z ogromnym bólem w sercu. Nie mogłem już znieść tego widoku więc postanowiłem oddalić się nieco. Gdy chciałem zejść z głazu potknąłem się i zacząłem spadać koziołkami na dół. Na samym dole na kogoś wpadłem. Wstałem i od razu wyciągnąłem do niej łapę aby pomóc jej wstać. Otrzepałem się szybko i próbowałem określić co to za sforzanka.
Jakaś suczka?pls Sky nie odpisuj, daj szansę innym xd ;(
Jakaś suczka?
piątek, 25 grudnia 2015
Merciless odchodzi!
Tak, to prawda. Merciless, potomek naszej Suzzie odchodzi. Decyzja zapadła już dawno.
Imię : Swoje piękne, oryginalne imię Merciless zawdzięcza przyszywanemu wujkowi Jem'owi.
Ksywka : Merci
Rasa : Husky i Samoyed
Wiek : Parę miesięcy
Płeć : Pies
Rodzina :
Matka - Suzzie
Ojciec - Rayan
Rodzeństwo - Blueberry, Insane
Zakochany : -
Charakter : [dojdzie niedługo]
Historia : Urodził się w tej cudownej sforze.
Kontakt : ♥♥♥Tommy♥♥♥
Imię : Swoje piękne, oryginalne imię Merciless zawdzięcza przyszywanemu wujkowi Jem'owi.
Ksywka : Merci
Rasa : Husky i Samoyed
Wiek : Parę miesięcy
Płeć : Pies
Rodzina :
Matka - Suzzie
Ojciec - Rayan
Rodzeństwo - Blueberry, Insane
Zakochany : -
Charakter : [dojdzie niedługo]
Historia : Urodził się w tej cudownej sforze.
Kontakt : ♥♥♥Tommy♥♥♥
Corthney odchodzi!
Imię : Corthney [czyt. Kortni]
Ksywka : Cor, Ney
Głos: Louane
Rasa : Mieszaniec Aussie
Wiek : 1 rok
Płeć : Suczka
Urodziny : 13 dzień Jesieni
Rodzina :
Matka – Qetsiyah
Ojciec – Ferraro
Brat - Valentino
Ciotki – Coco, Suzzie, Another, Naveda, Rachel
Wujkowie – Snowy, Damon, Jocker, Rocky
Kuzyni/Kuzynki –
Niklaus, Haley, Scarlett, Levar, Snowflake, Tahti, Jasmine, Jammy,
Vawes, Skillet, Meredith, Josie, Tyler, Rubens, Kai.
Babcia – Ace
Dziadek – Mashine
Parter: Dorian jest spoko... Ale nie wie czy to od razu wielka miłość. Więc szuka.
Charakter : Ney
jest lekko zwariowana ale jako jedyna ze szczeniaków uważa się bardziej
za dorosłą. Udziela się w rozmowach dorosłych psów a ze szczeniakami
się nie bawi. Nie lubi przesiadywać z takimi krzyczącymi i piszczącymi
kreaturami gdyż ma obok tyle fajnych dorosłych chłopaków. ''Bawi'' się
tylko z tymi którzy mają podobny charakter do niej i nie są strasznie
dziecinni. Mało tu takich ale się znajdą. Poza tym lubi przebywać sama.
Lubi słuchać żartów ale sama ich nie mówi gdyż może to obniżyć jej
reputacje. Jest strasznie wtajemniczona w sprawy drapieżnych kotów. Co
prawda psy powinny ganiać koty ale ona stara się o jak największą więź
między nimi. Zbliża się do nich coraz bliżej. Kto wie czy może niedługo
nie podejdzie za blisko? Ale jak już uda się jej oswoić jakiegoś jeszcze
jako szczeniak wzniesie wielki podziw nad jej umiejętnościami.
Oczywiście z tym towarzyszem zostanie na zawsze. Robi to też dla tego
żeby jakiś nie za stary przystojniak zwrócił na nią uwagę i przekonał
się że nie jest dziecinna. Nienawidziiii wszelkiego robactwa. Nawet te
czarujące wszystkich ,,motylki'' budzą w niej odrazę. Teraz każdy wie
jak można się na niej zemścić za ten jej charakterek.
Historia : Nie ma co opowiadać. Wszystkie szczenięce lata i nie tylko spędzi tutaj.
Upomnienia: 0/4
Kontakt : natik880 / natigrati@gmail.com
Inne Zdjęcia: KLIK
czwartek, 24 grudnia 2015
Od Barfi - CD opowiadania Winner'a
Jak zobaczyłam jak mnie wyprzedza zatrzymałam się i lekko otworzyłam pyszczek.
-I co? - Zapytał Win.
Nie było szans, nie odezwałam się. stałam jak wryta. Pies popatrzył na mnie po czym powturzył pytanie. Otrząsnęłam się szybko i powiedziałam
-No dobra jesteś szybki... Bardzo szybki.
Pies uśmiechnął się i podszedł do mnie
-No to idziemy?
-Ale gdzie?
-Szłaś gdzieś przecież. No zanim na mnie naskoczyłaś.
-No w sumie może i masz rację-Zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie.
Gdy doszliśmy go Ice Ring Winner po prosty wbiegł na lud. Oczywiście przewrócił się po paru sekundach. Zaczęłam się głośno śmiać. Pies popatrzył na mnie po czym wstał i starał się utrzymać na lodzie. Weszłam na lud i zaczęłam się ślizgać. Win załapał o co chodzi i już się nie przewracał. Ślizgaliśmy się dobrą godzinę. Kiedy wychodziliśmy na podwórko była zamieć. Popatrzyłam na Winnera pytająco.
Winner?
-I co? - Zapytał Win.
Nie było szans, nie odezwałam się. stałam jak wryta. Pies popatrzył na mnie po czym powturzył pytanie. Otrząsnęłam się szybko i powiedziałam
-No dobra jesteś szybki... Bardzo szybki.
Pies uśmiechnął się i podszedł do mnie
-No to idziemy?
-Ale gdzie?
-Szłaś gdzieś przecież. No zanim na mnie naskoczyłaś.
-No w sumie może i masz rację-Zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie.
Gdy doszliśmy go Ice Ring Winner po prosty wbiegł na lud. Oczywiście przewrócił się po paru sekundach. Zaczęłam się głośno śmiać. Pies popatrzył na mnie po czym wstał i starał się utrzymać na lodzie. Weszłam na lud i zaczęłam się ślizgać. Win załapał o co chodzi i już się nie przewracał. Ślizgaliśmy się dobrą godzinę. Kiedy wychodziliśmy na podwórko była zamieć. Popatrzyłam na Winnera pytająco.
Winner?
Naveda odchodzi
Imię : Naveda
Ksywka : Woli gdy zwracają się do niej pełnym imieniem.
Głos : Lana Del Rey
Rasa : Owczarek Belgijski Tervueren
Wiek : 4 lata
Płeć : Suczka
Urodziny: [do uzupełnienia]
Stanowisko : Wojowniczka północna
Rodzina : Z poza sfory ma matkę o imieniu "Ampha",ojca "Shaikoo" i siostrę "Iggy".
Partner : Rocky
Charakter : Jestem sympatyczną lecz pozorną suczką. Nie lubię obcych psów lecz wszystko zaczyna się od nieznajomości, trzeba w końcu kogoś poznać, prawda? Na pierwszych spotkaniach bywam agresywna.Każdemu mogę wygarnąć w twarz co sądzę o jej/jego buźce.Za samcami, no co mam powiedzieć, rzadko dość patrzę lecz naprawdę są takie chwilę gdzie pozwalam sobie odpłynąć od zwyczajnego świata i odjechać do romantyka. Czasami, mogę być bardzo wrażliwa. Rzadko się to zdarza ale są takie chwilę, więc ostrzegam, uważaj na swoje słowa. Twoje jedno słowo, mój jeden wielki ból. Warto? Odpowiedź sobie, no proszę.Jestem również bardzo odważna.Nic,ale to nic mnie nie przestraszy.Odpowiedzialność to moje drugie imię. Historia : Naveda urodziła się w hodowli "Dogs of Fidelity" wraz z dwójką rodzeństwa. Jej matka była zawodową czempionką, a ojciec zwyczajnym psem. Jako jedyna z hodowli miała znamię pod lewą łapką w kształcie gwiazdy. Matka uważała ją za inną za "wyjątkową". Lubiła pomagać rodzicom. Często sunia ratowała rodzeństwo z opałów. Ja tu gadu gadu... a na pewno chcielibyście dowiedzieć się jak Naveda tu dotarła. Otóż... Pewnego dnia ja wraz z ojcem poszliśmy na polowanie do lasu. Zapowiadało się fajnie... Gdy zauważyłam sarnę pobiegłam za nią nie powiadamiając o tym ojca. Nagle wpadłam do dziury z której nie umiałam się wydostać. Wyłam dość długo z jakieś trzy godziny. Gdy miałam skończyć wyć moim oczom ukazał się jej pies mieszaniec Shiba inu,który w magiczny sposób pomógł mi wydostać się. Okazało się, że jest Deltą sfory psiego uśmiechu.Po dłuższej rozmowie z psem okazało się,że jest dość fajny.Również postanowiłam dołączyć do tej sfory.
Upomnienia : 1/4
Kontakt : kinia 800
~powód: decyzja właściciela
Ksywka : Woli gdy zwracają się do niej pełnym imieniem.
Głos : Lana Del Rey
Rasa : Owczarek Belgijski Tervueren
Wiek : 4 lata
Płeć : Suczka
Urodziny: [do uzupełnienia]
Stanowisko : Wojowniczka północna
Rodzina : Z poza sfory ma matkę o imieniu "Ampha",ojca "Shaikoo" i siostrę "Iggy".
Partner : Rocky
Charakter : Jestem sympatyczną lecz pozorną suczką. Nie lubię obcych psów lecz wszystko zaczyna się od nieznajomości, trzeba w końcu kogoś poznać, prawda? Na pierwszych spotkaniach bywam agresywna.Każdemu mogę wygarnąć w twarz co sądzę o jej/jego buźce.Za samcami, no co mam powiedzieć, rzadko dość patrzę lecz naprawdę są takie chwilę gdzie pozwalam sobie odpłynąć od zwyczajnego świata i odjechać do romantyka. Czasami, mogę być bardzo wrażliwa. Rzadko się to zdarza ale są takie chwilę, więc ostrzegam, uważaj na swoje słowa. Twoje jedno słowo, mój jeden wielki ból. Warto? Odpowiedź sobie, no proszę.Jestem również bardzo odważna.Nic,ale to nic mnie nie przestraszy.Odpowiedzialność to moje drugie imię. Historia : Naveda urodziła się w hodowli "Dogs of Fidelity" wraz z dwójką rodzeństwa. Jej matka była zawodową czempionką, a ojciec zwyczajnym psem. Jako jedyna z hodowli miała znamię pod lewą łapką w kształcie gwiazdy. Matka uważała ją za inną za "wyjątkową". Lubiła pomagać rodzicom. Często sunia ratowała rodzeństwo z opałów. Ja tu gadu gadu... a na pewno chcielibyście dowiedzieć się jak Naveda tu dotarła. Otóż... Pewnego dnia ja wraz z ojcem poszliśmy na polowanie do lasu. Zapowiadało się fajnie... Gdy zauważyłam sarnę pobiegłam za nią nie powiadamiając o tym ojca. Nagle wpadłam do dziury z której nie umiałam się wydostać. Wyłam dość długo z jakieś trzy godziny. Gdy miałam skończyć wyć moim oczom ukazał się jej pies mieszaniec Shiba inu,który w magiczny sposób pomógł mi wydostać się. Okazało się, że jest Deltą sfory psiego uśmiechu.Po dłuższej rozmowie z psem okazało się,że jest dość fajny.Również postanowiłam dołączyć do tej sfory.
Upomnienia : 1/4
Kontakt : kinia 800
~powód: decyzja właściciela
Wesołych świąt Sforzanie!
W tym poście chciałabym zawrzeć życzenia świąteczne dla Was, ale najpierw muszę opowiedzieć tu krótką historyjkę.
Jeszcze parę miesięcy przed dołączeniem tu, obserwowałam tę sforę. Uwielbiałam ją. Czytałam wszystkie opki, obserwowałam Was na chacie. Ale obawiałam się dołączyć. Sądziłam że sobie nie poradzę. Ale... dołączyłam. Pierwsze moje opki były troszkę niemrawe... Za to na chacie szybko się odnalazłam. Jeśli pamięć mnie nie myli, to na początku związałam sięzaprzyjaźniłam xd z Kordłą. Pisała ze mną jako Video hahah po co ja wam o tym mówię xd [...] Minęły ze dwa miesiące i utworzyliśmy już małą paczkę "przyjaciół":
Ja, Lissy, Kordła, Mashi, Ace, Qet, Bell, Alex, Indy, Another, Naveda...
Osoby napływały, było nas coraz więcej. Nasza paczka w tym momencie wygląda tak:
Ja, Jem, Lissy, Kordła, Kira (dawniej Bell), Alex, Rayan, Indy, Greal, Adeline, Mashi, Vice (czy tam Ansia, jak woli), Bitter.
Pamiętam szczególnie te dni na chacie, gdy wszyscy pisaliśmy ze sobą i było... po prostu fajnie. Wieczór w którym robiliśmy różne memy z nami wszystkimi. Wieczór w którym Alex nie powiem co robił :D. Pamiętam jeszcze nawet tę olbrzymią kłótnię o Rocky'ego czy FuckYeah (pozdro Ace!). To tylko kilka przykładów z wielu.
Chciałam tylko przez to powiedzieć, że uwielbiam was. Uwielbiam z wami pisać, kocham te nasze rozmowy. Nie zmieniajcie się, proszę. Chce żebyście z a w s z e byli tacy wspaniali.
Dlatego kochani, życzę wam dużo prezentów, szczęścia, zdrowia, miłości, byście zawsze mieli wenę, żeby nic złego wam się nie przytrafiło. Nie jestem dobra w życzeniach, więc dodam tylko tyle, że co tylko chcecie to ja wam tego życzę :D.
Wiedzcie że nigdy was nie zapomnę kochani
Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
~~Wasza Skyres
Jeszcze parę miesięcy przed dołączeniem tu, obserwowałam tę sforę. Uwielbiałam ją. Czytałam wszystkie opki, obserwowałam Was na chacie. Ale obawiałam się dołączyć. Sądziłam że sobie nie poradzę. Ale... dołączyłam. Pierwsze moje opki były troszkę niemrawe... Za to na chacie szybko się odnalazłam. Jeśli pamięć mnie nie myli, to na początku związałam się
Ja, Lissy, Kordła, Mashi, Ace, Qet, Bell, Alex, Indy, Another, Naveda...
Osoby napływały, było nas coraz więcej. Nasza paczka w tym momencie wygląda tak:
Ja, Jem, Lissy, Kordła, Kira (dawniej Bell), Alex, Rayan, Indy, Greal, Adeline, Mashi, Vice (czy tam Ansia, jak woli), Bitter.
Pamiętam szczególnie te dni na chacie, gdy wszyscy pisaliśmy ze sobą i było... po prostu fajnie. Wieczór w którym robiliśmy różne memy z nami wszystkimi. Wieczór w którym Alex nie powiem co robił :D. Pamiętam jeszcze nawet tę olbrzymią kłótnię o Rocky'ego czy FuckYeah (pozdro Ace!). To tylko kilka przykładów z wielu.
Chciałam tylko przez to powiedzieć, że uwielbiam was. Uwielbiam z wami pisać, kocham te nasze rozmowy. Nie zmieniajcie się, proszę. Chce żebyście z a w s z e byli tacy wspaniali.
Dlatego kochani, życzę wam dużo prezentów, szczęścia, zdrowia, miłości, byście zawsze mieli wenę, żeby nic złego wam się nie przytrafiło. Nie jestem dobra w życzeniach, więc dodam tylko tyle, że co tylko chcecie to ja wam tego życzę :D.
Wiedzcie że nigdy was nie zapomnę kochani
Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
~~Wasza Skyres
środa, 23 grudnia 2015
Nowy pies- Lemon!
Imię : Lemon
Ksywka : Lem,Lim,Leo,
Głos : Mrozu ,,Nie mamy nic do stracenia"
Rasa : Owczarek Szwajcarski
Wiek : 3 lata
Płeć : Pies
Stanowisko : Sprinter
Rodzina : Żyją, ale daleko stąd.
Partner : Zakochał się w Aurorze i zrobi wszystko, by ją zdobyć.
Charakter : Gdy Lemon był mały miał się bardzo dobrze.Przez to Lem jest zawsze uśmiechnięty, radosny, przyjacielski, zabawny, szalony, uwielbia się popisywać, dopisuje mu wielkie szczęście.Z nim nikt nigdy się nie nudzi.Jedyną jego złą cecha jest upartość, ale Lem nazywa ją ambitnością.Pies zawsze wybacza, ale nie jest naiwny i nie da się oszukać drugi raz.Wie co dobre, a co złe, więc
Historia : Upartość - właśnie przez tą cechę Lemon popełnił życiowy błąd.Lem żył wraz z rodzicami i rodzeństwem, którymi opiekowali się ludzie.Do 2 lat Lemon zachowywał dobrze i słuchał rodziców, ale w końcu musiał wejść w wiek buntu.Postanowił się spakować i iść w świat.Wszyscy prosili go, by został.Nie słuchał.Spakował najważniejsze rzeczy i wyruszył.Po tygodniu zabrakło mu prowiantu i zaczął żałować swojej decyzji.Chciał wracać ,ale wstyd mu na to nie pozwalał(poza tym nie wiedział jak trafić z powrotem do domu).W końcu trafił do SPU.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : kasia av5
Inne zdjęcia : Klik | Klik | Klik | Klik |
Ksywka : Lem,Lim,Leo,
Głos : Mrozu ,,Nie mamy nic do stracenia"
Rasa : Owczarek Szwajcarski
Wiek : 3 lata
Płeć : Pies
Stanowisko : Sprinter
Rodzina : Żyją, ale daleko stąd.
Partner : Zakochał się w Aurorze i zrobi wszystko, by ją zdobyć.
Charakter : Gdy Lemon był mały miał się bardzo dobrze.Przez to Lem jest zawsze uśmiechnięty, radosny, przyjacielski, zabawny, szalony, uwielbia się popisywać, dopisuje mu wielkie szczęście.Z nim nikt nigdy się nie nudzi.Jedyną jego złą cecha jest upartość, ale Lem nazywa ją ambitnością.Pies zawsze wybacza, ale nie jest naiwny i nie da się oszukać drugi raz.Wie co dobre, a co złe, więc
Historia : Upartość - właśnie przez tą cechę Lemon popełnił życiowy błąd.Lem żył wraz z rodzicami i rodzeństwem, którymi opiekowali się ludzie.Do 2 lat Lemon zachowywał dobrze i słuchał rodziców, ale w końcu musiał wejść w wiek buntu.Postanowił się spakować i iść w świat.Wszyscy prosili go, by został.Nie słuchał.Spakował najważniejsze rzeczy i wyruszył.Po tygodniu zabrakło mu prowiantu i zaczął żałować swojej decyzji.Chciał wracać ,ale wstyd mu na to nie pozwalał(poza tym nie wiedział jak trafić z powrotem do domu).W końcu trafił do SPU.
Upomnienia : 0/4
Kontakt : kasia av5
Inne zdjęcia : Klik | Klik | Klik | Klik |
Od Mike'a - CD opowiadania Safiry
Suczka bynajmniej dla mnie, dziwnie się zachowuje.
Niby pesymistka, jak to wszyscy o niej mówią a zachowuję się jak optymistka a tym bardziej realistka. Chociaż brzydka nie jest, ale to niczego nie zmienia. Nie zna mnie dobrze,więc nie ma żadnego plusa związanego chodziaż ze znajomością.
- O czym myślisz? - spytała przyglądając się mi badawczo
Odwróciłem wzrok w jej stronę.
- O wszystkim i o niczym - powiedziałem całkiem normalnie,bez żadnych emocji.
Suczka pokiwała głową ze zrozumieniem, choć zdziwieniem na twarzy.
Nie jestem taki jak inni. Po prostu - widzę wszystko i nic. Czuję wszystko i nic. Nie jestem w stanie wyrazić wszystkiego i niczego. Po prostu.
- A dlaczego pytasz? - pytanie jak oddech wyparowało z moich ust
Dała po sobie poznać oznaki zakłopotania. Chwilę się wahała, co też nie uszło mojej uwadze.
- Tak...po prostu - spojrzała na mnie swymi jasnymi ślepiami
- Tak, po prostu? - pokiwała twierdząco głową
Znowu zaskakuję mnie swym zachowaniem. Po jakimś czasie znaleźliśmy się z powrotem w centrum. Spojrzałem na Safirę, która szła wolno z obojętnym wyrazem pyska.
- Pokazałaś mi Kryształową Tamę, więc chyba mogę już iść? - zwróciłem się do niej
Nie okazywała sprzeciwu, usiadła w słońcu i skineła głową.
Odeszłem więc w zamyśleniu. Po przejściu paru metrów dobiegł mnie znany głos.
- Poczekaj!
Odwróciłem się i pytającym wzrokiem spojrzałem na suczkę.
Safira?
Niby pesymistka, jak to wszyscy o niej mówią a zachowuję się jak optymistka a tym bardziej realistka. Chociaż brzydka nie jest, ale to niczego nie zmienia. Nie zna mnie dobrze,więc nie ma żadnego plusa związanego chodziaż ze znajomością.
- O czym myślisz? - spytała przyglądając się mi badawczo
Odwróciłem wzrok w jej stronę.
- O wszystkim i o niczym - powiedziałem całkiem normalnie,bez żadnych emocji.
Suczka pokiwała głową ze zrozumieniem, choć zdziwieniem na twarzy.
Nie jestem taki jak inni. Po prostu - widzę wszystko i nic. Czuję wszystko i nic. Nie jestem w stanie wyrazić wszystkiego i niczego. Po prostu.
- A dlaczego pytasz? - pytanie jak oddech wyparowało z moich ust
Dała po sobie poznać oznaki zakłopotania. Chwilę się wahała, co też nie uszło mojej uwadze.
- Tak...po prostu - spojrzała na mnie swymi jasnymi ślepiami
- Tak, po prostu? - pokiwała twierdząco głową
Znowu zaskakuję mnie swym zachowaniem. Po jakimś czasie znaleźliśmy się z powrotem w centrum. Spojrzałem na Safirę, która szła wolno z obojętnym wyrazem pyska.
- Pokazałaś mi Kryształową Tamę, więc chyba mogę już iść? - zwróciłem się do niej
Nie okazywała sprzeciwu, usiadła w słońcu i skineła głową.
Odeszłem więc w zamyśleniu. Po przejściu paru metrów dobiegł mnie znany głos.
- Poczekaj!
Odwróciłem się i pytającym wzrokiem spojrzałem na suczkę.
Safira?
wtorek, 22 grudnia 2015
Od Safiry
Oswoiłam się już ze sforą, ale nadal nie miałam z kim rozmawiać.Z tego
powodu, chociaż nie było to w moim stylu, zaczęłam zaczepiać każdego
przechodnia.Na moje nieszczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi.Było to
podejrzane i dziwne, ale byłam zbyt przybita, by o tym rozmyślać.Gdy nie
miałam już nadziei i chciałam wracać do mojej, cieplutkiej jaskini,
zobaczyłam pewnego psa, który od razu zwrócił moją uwagę.Bezmyślnie
podbiegłam do samca i przedstawiłam się:
- Cześć, jestem Safira
- Mike - pies nie wyglądał na zachwyconego moją obecnością
- Jesteś tu nowy?
- Tak a co? To źle?- samiec nadal odmawiał współpracy
- Skąd i już nie bądź taki niedostępny - nie odpuszczałam
- Wcale nie jestem NIEDOSTĘPNY!
- Jesteś i już nie kłam! - oczywiście żartowałam (nie wiem czemu, ale zwykle tego nie robiłam)
Mike brał wszystko na poważnie, więc gdy zaczęłam się śmiać, był zdezorientowany.
- Może pokazać ci okolicę?- zaproponowałam
- Jeśli chcesz - pies udawał obojętnego
- To chodź!- po tych słowach pobiegłam w stronę kryształowej tamy
Im bliżej byliśmy wody, tym bardziej śnieg stawał się twardy jak lód.Przez co nasze łapy musiały troszkę pocierpieć.Gdy dotarliśmy na zaczęłam kolejną rozmowę:
- Podoba ci się to miejsce?
- Trochę...
- No błagam! Tu jest pięknie! - wykrzyczałam nie potrafiąc znieść jego pesymizmu.Nie mogłam uwierzyć jak dziwnie się zachowywałam w jego obecności.Ogólnie też jestem pesymistką, ale teraz...- To moje ulubione miejsce w sforze.- dokończyłam moją wypowiedź
- Przesadzasz.
- Wcale nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
-Tak!
- Nie!
- Tak!
Na tym rozmowa się zakończyła, więc wyruszyliśmy w drogę powrotną.
(Mike?)
- Cześć, jestem Safira
- Mike - pies nie wyglądał na zachwyconego moją obecnością
- Jesteś tu nowy?
- Tak a co? To źle?- samiec nadal odmawiał współpracy
- Skąd i już nie bądź taki niedostępny - nie odpuszczałam
- Wcale nie jestem NIEDOSTĘPNY!
- Jesteś i już nie kłam! - oczywiście żartowałam (nie wiem czemu, ale zwykle tego nie robiłam)
Mike brał wszystko na poważnie, więc gdy zaczęłam się śmiać, był zdezorientowany.
- Może pokazać ci okolicę?- zaproponowałam
- Jeśli chcesz - pies udawał obojętnego
- To chodź!- po tych słowach pobiegłam w stronę kryształowej tamy
Im bliżej byliśmy wody, tym bardziej śnieg stawał się twardy jak lód.Przez co nasze łapy musiały troszkę pocierpieć.Gdy dotarliśmy na zaczęłam kolejną rozmowę:
- Podoba ci się to miejsce?
- Trochę...
- No błagam! Tu jest pięknie! - wykrzyczałam nie potrafiąc znieść jego pesymizmu.Nie mogłam uwierzyć jak dziwnie się zachowywałam w jego obecności.Ogólnie też jestem pesymistką, ale teraz...- To moje ulubione miejsce w sforze.- dokończyłam moją wypowiedź
- Przesadzasz.
- Wcale nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie!
-Tak!
- Nie!
- Tak!
Na tym rozmowa się zakończyła, więc wyruszyliśmy w drogę powrotną.
(Mike?)
poniedziałek, 21 grudnia 2015
Od Shairen CD opowiadania Shasty
- Jak wolisz - mruknęła obojętnie, stawiając każdy krok coraz szybciej.
Pies najwyraźniej zauważył, co Shai robi, bo począł biec. Uznał to za pewnego rodzaju wyścig, w którym suczka nie miała najmniejszej ochoty uczestniczyć. Uśmiechnął się do niej i zaczął wykrzykiwać różnego rodzaju słowa, typu "Złap mnie". Shairen cicho się zaśmiała, po czym skierowała wzrok na coś, co dosłownie zbiło ją z łap. Stał tam nie kto inny, jak.. Eh, zresztą, dlaczego miałaby o tym mówić. I tak z pewnością nikogo nie interesuje jej smętne życie.
- Świetnie. - warknęła, co było do niej całkiem niepodobne.
Shasta skierował na nią wzrok. Jego oczy błądziły po drzewach w oddali.
- Coś nie tak? - zapytał, po czym najspokojniej w świecie, usiadł.
- W porządku! - odparła i próbowała wykrzywić usta w uśmiech.
Kiedy dotarli do jej jaskini, pies jeszcze raz pomógł Shire w odsunięciu głazu.
- Em.. - zaczęła nieśmiało. - No.. Dziękuję, Shasta. Za spacer.
Pies wypiął dumnie pierś, i w takiej właśnie pozycji odszedł.
- Jak szczeniak.. - parsknęła śmiechem, znikając w jaskini.
Shasta?
Pies najwyraźniej zauważył, co Shai robi, bo począł biec. Uznał to za pewnego rodzaju wyścig, w którym suczka nie miała najmniejszej ochoty uczestniczyć. Uśmiechnął się do niej i zaczął wykrzykiwać różnego rodzaju słowa, typu "Złap mnie". Shairen cicho się zaśmiała, po czym skierowała wzrok na coś, co dosłownie zbiło ją z łap. Stał tam nie kto inny, jak.. Eh, zresztą, dlaczego miałaby o tym mówić. I tak z pewnością nikogo nie interesuje jej smętne życie.
- Świetnie. - warknęła, co było do niej całkiem niepodobne.
Shasta skierował na nią wzrok. Jego oczy błądziły po drzewach w oddali.
- Coś nie tak? - zapytał, po czym najspokojniej w świecie, usiadł.
- W porządku! - odparła i próbowała wykrzywić usta w uśmiech.
Kiedy dotarli do jej jaskini, pies jeszcze raz pomógł Shire w odsunięciu głazu.
- Em.. - zaczęła nieśmiało. - No.. Dziękuję, Shasta. Za spacer.
Pies wypiął dumnie pierś, i w takiej właśnie pozycji odszedł.
- Jak szczeniak.. - parsknęła śmiechem, znikając w jaskini.
Shasta?
Od Bitter Sweet'a CD opowiadania Locked'a
Sweet lekko się uśmiechnął. Wbił swój wzrok w olśniewający księżyc, a następnie skierował oczy na kilka gwiazd, które były osadzone blisko siebie. Po chwili dołączył do niego Locked. Owczarek był nieco zdziwiony, że pies do niego podszedł. Czyżby wybaczył mu to, co przez tak długo robił nieustannie? Nie, to raczej niemożliwe. Patrzyli na rozgwieżdżone niebo jeszcze kilka minut, zanim którykolwiek śmiał się odezwać.
- Ślicznie, co? - zapytał Locked, nadal oszołomiony blaskiem księżyca.
Bitt skinął tylko łbem, bo nie był w stanie nic powiedzieć. Właściwie, to nie był w stanie wykonać jakiejkolwiek innej czynności, niż obserwowanie sklepienia.
- Masz rację - potwierdził, próbując wygiąć wargi w uśmiechu. - Tu widać nawet Mały Wóz.
- Ślicznie, co? - zapytał Locked, nadal oszołomiony blaskiem księżyca.
Bitt skinął tylko łbem, bo nie był w stanie nic powiedzieć. Właściwie, to nie był w stanie wykonać jakiejkolwiek innej czynności, niż obserwowanie sklepienia.
- Masz rację - potwierdził, próbując wygiąć wargi w uśmiechu. - Tu widać nawet Mały Wóz.
* * * * * * *
Siedzieli tak przez dłuższy czas, wymieniając co chwilę nazwy poszczególnych gwiazd. Niektórych kompletnie nie znali, dlatego też każdy z nich zaczął się bawić w samodzielne wymyślanie różnorakich nazw. Nie przejmowali się, co pomyślą o sobie nawzajem. Teraz - jak nigdy - spędzali ze sobą czas, i nie było ważne, czy się uwielbiają, czy nienawidzą.
- Tak! - zawołał Sweet, dosłownie rechocząc ze śmiechu.
Kiedy Locked ziewnął, w mig zrozumiał, że trzeba wracać. Słońce też powoli wychylało się zza wielkiego wzgórza. Wstali, wytrzepali się ze śniegu, i ruszyli w swoją stronę. Pożegnali się szybkim "Cześć." i znikali w cieniu drzew. Bitter wpadł jeszcze do zagajnika, by coś przekąsić.
Locked? U mnie z weną też słabo. xd
- Tak! - zawołał Sweet, dosłownie rechocząc ze śmiechu.
Kiedy Locked ziewnął, w mig zrozumiał, że trzeba wracać. Słońce też powoli wychylało się zza wielkiego wzgórza. Wstali, wytrzepali się ze śniegu, i ruszyli w swoją stronę. Pożegnali się szybkim "Cześć." i znikali w cieniu drzew. Bitter wpadł jeszcze do zagajnika, by coś przekąsić.
Locked? U mnie z weną też słabo. xd
Od Bitter Sweet'a - CD opowiadania Gracy
- Pyszne. - Sweet uśmiechnął się do każdego z kolei.
Wszyscy odwzajemnili uśmiech; noh, może prawie wszyscy. Po kilku wspaniałych posiłkach pies pomógł Skyres w umyciu każdego naczynia. Bardzo się z tego ucieszyła, a on pomyślał, że chociażby tak mógłby pomóc. Kiedy wspólne zmywanie dobiegło końca, rodzina zaprosiła Bitter'a do udziału w najróżniejszych zabawach; wtedy właśnie okazało się, że jest mistrzem kalamburów. Grey wyspecjalizowała się w teatrzyku cieni. Owczarek trochę się ucieszył, kiedy ponownie wszyscy zasiedli razem. Zaczęli śpiewać kolędy.
- Nie. - orzekł. - Jestem w tym beznadziejny..
Jednak nikt nie pytał, jakie ma zdanie. Wepchnęli go na drewniany podest. Zaczął coś mamrotać, ale gdy zobaczył smutne spojrzenia, wziął się w garść.
Wszyscy odwzajemnili uśmiech; noh, może prawie wszyscy. Po kilku wspaniałych posiłkach pies pomógł Skyres w umyciu każdego naczynia. Bardzo się z tego ucieszyła, a on pomyślał, że chociażby tak mógłby pomóc. Kiedy wspólne zmywanie dobiegło końca, rodzina zaprosiła Bitter'a do udziału w najróżniejszych zabawach; wtedy właśnie okazało się, że jest mistrzem kalamburów. Grey wyspecjalizowała się w teatrzyku cieni. Owczarek trochę się ucieszył, kiedy ponownie wszyscy zasiedli razem. Zaczęli śpiewać kolędy.
- Nie. - orzekł. - Jestem w tym beznadziejny..
Jednak nikt nie pytał, jakie ma zdanie. Wepchnęli go na drewniany podest. Zaczął coś mamrotać, ale gdy zobaczył smutne spojrzenia, wziął się w garść.
https://www.youtube.com/watch? v=E8gmARGvPlI
" Jasne, jasne. Wszystko moja wina, nie ma co." - pomyślał Bitt, usatysfakcjonowany swym prezentem. Odsunął głaz o pół metra, co spokojnie wystarczyło suczce.
- Tak? - spytał łagodnie, wpuszczając Grey do środka.
Greyy? ^ ^
Czuł się coraz bardziej pewnie. Ale myśl o tym, że jest w czyjejś jaskini, niezbyt popierała jego śmiałość. Po pewnym czasie postanowił opuścić jaskinię - było to spowodowane konfliktem z Indianą. Owczarek nie miał pojęcia, o co poszło, jednak nie chciał się narzucać. Pożegnał wszystkich "Do zobaczenia. Wesołych Świąt!", i wyszedł.
* * * * * * * * * * * * * * * *
- Wpuścisz mnie? - zapytała Gracy, próbując wślizgnąć się przez niewielką, teraz prawie niewidoczną szczelinę. - Jeśli się skaleczę, bierzesz odpowiedzialność!" Jasne, jasne. Wszystko moja wina, nie ma co." - pomyślał Bitt, usatysfakcjonowany swym prezentem. Odsunął głaz o pół metra, co spokojnie wystarczyło suczce.
- Tak? - spytał łagodnie, wpuszczając Grey do środka.
Greyy? ^ ^
Od Mike'a - CD opowiadania Shasty
Pies był naprawdę miły choć myślę,że zbyt miły. W każdym razie warto by było skorzystać z propozycji.
-A ja Mike - odpowiedziałem i ruszyłem za psem co było jednoznaczną odpowiedzią.
Nie odezwałem się więcej ani słowem, prawdę mówiąc postać psa wzbudziła we mnie małe zaciekawienie.
W końcu datarliśmy do dość sporej jaskini. Z początku nie wiedziałem, czy wejść czy nie wejść, ale podążyłem za Shastą.W połowie drogi zatrzymał się co również uczyniłem. Z głębi jaskini wynurzyła się biała postać.
-Witaj Shasta - powiedziała po czym spojrzała na mnie z zaciekawieniem
-Nie należysz do sfory,prawda? - spytała a ja twierdząco pokiwałem głową.
Suczka uśmiechnęła się.
-Jestem Suzzie, jeśli się nie mylę to pewnie chcesz dołączyć?
-Jestem Mike i... - zawahałem się,ale tylko na chwilę - tak, chciałbym dołączyć.
Znowu przybył do nas pies, tym razem Aussie.
- Ja nie mam nic przeciwko temu, im nas więcej tym lepiej - zwrócił się do mnie
Spojrzałem na Shastę, to na Suzzie. Więc zostałem oficjalnie przyjęty.
Podziękowałem i wyszłem z jaskini.
- Szybko poszło - zauważył mój towarzysz
Nie byłem pewny co teraz mógłbym zrobić. Pewnie zwiedzać tereny,ale jakoś nie miałem na to ochoty. Może na coś bym zapolował?
Po ostatniej nocy chyba nic dziś nie przełknę.
Pozostała mi chyba tylko opcja udania się do jaskini. Nawet nie zauważyłem, że pies wyraźnie mi się przygląda.
Shasta?
-A ja Mike - odpowiedziałem i ruszyłem za psem co było jednoznaczną odpowiedzią.
Nie odezwałem się więcej ani słowem, prawdę mówiąc postać psa wzbudziła we mnie małe zaciekawienie.
W końcu datarliśmy do dość sporej jaskini. Z początku nie wiedziałem, czy wejść czy nie wejść, ale podążyłem za Shastą.W połowie drogi zatrzymał się co również uczyniłem. Z głębi jaskini wynurzyła się biała postać.
-Witaj Shasta - powiedziała po czym spojrzała na mnie z zaciekawieniem
-Nie należysz do sfory,prawda? - spytała a ja twierdząco pokiwałem głową.
Suczka uśmiechnęła się.
-Jestem Suzzie, jeśli się nie mylę to pewnie chcesz dołączyć?
-Jestem Mike i... - zawahałem się,ale tylko na chwilę - tak, chciałbym dołączyć.
Znowu przybył do nas pies, tym razem Aussie.
- Ja nie mam nic przeciwko temu, im nas więcej tym lepiej - zwrócił się do mnie
Spojrzałem na Shastę, to na Suzzie. Więc zostałem oficjalnie przyjęty.
Podziękowałem i wyszłem z jaskini.
- Szybko poszło - zauważył mój towarzysz
Nie byłem pewny co teraz mógłbym zrobić. Pewnie zwiedzać tereny,ale jakoś nie miałem na to ochoty. Może na coś bym zapolował?
Po ostatniej nocy chyba nic dziś nie przełknę.
Pozostała mi chyba tylko opcja udania się do jaskini. Nawet nie zauważyłem, że pies wyraźnie mi się przygląda.
Shasta?
niedziela, 20 grudnia 2015
Od Codie'go- CD opowiadania Mey
Uśmiechnąłem się ciepło to mojej partnerki.
- Myślałaś że Gorssie mnie zabił?- zapytałem.
- Tak.- przytaknęła.- Wybacz że powiedziałam do ciebie odwal się, ale na serio myślałam że to ten wandal.
- Jasne.- puściłem jej oczko.- Przejdziemy się gdzieś moja damo?
- Z wielką przyjemnością.- zaśmiała się Mey.
Zaprowadziłem ją do centrum sfory gdzie akurat była ubierana ogromna choinka. Cała sfora się zeszła na ten czas do centrum i każdy pomagał przyodziewać drzewko. Ja i Mey również pomogliśmy. Sięgnąłem po kilka bombek z wielkiego pudła w którym znajdowały się ozdoby choinkowe. Podarowałem kilka z nich suczce. Podeszliśmy bliżej do choinki i umieszczaliśmy kolejno bombki i inne. Gdy już cała choinka była ładnie ubrana zapaliliśmy lampki. Było już dosyć ciemno bo w zimę mrok nastaje bardzo szybko. Na dodatek zaczął padać śnieg. Wielkie płaty śniegu spadały na nasze nosy. Mey zaczęła dygotać i szczękać zębami. Objąłem ją z nadzieją że moje dosyć gęste futro lekko ją ogrzeje. Po chwili gdy już wszyscy wystarczająco napatrzyli się na choinkę zaczęli się rozchodzić. Ja z Mey też tak postanowiliśmy. W jaskini przygotowałem dla nas ciepłe mleko z miodem. Okryłem partnerkę ciepłymi kocami co w moim przypadku też by się przydało. Zaczęliśmy siorbać z kubków gorące mleko.
Mey ey ey?? xdd
- Myślałaś że Gorssie mnie zabił?- zapytałem.
- Tak.- przytaknęła.- Wybacz że powiedziałam do ciebie odwal się, ale na serio myślałam że to ten wandal.
- Jasne.- puściłem jej oczko.- Przejdziemy się gdzieś moja damo?
- Z wielką przyjemnością.- zaśmiała się Mey.
Zaprowadziłem ją do centrum sfory gdzie akurat była ubierana ogromna choinka. Cała sfora się zeszła na ten czas do centrum i każdy pomagał przyodziewać drzewko. Ja i Mey również pomogliśmy. Sięgnąłem po kilka bombek z wielkiego pudła w którym znajdowały się ozdoby choinkowe. Podarowałem kilka z nich suczce. Podeszliśmy bliżej do choinki i umieszczaliśmy kolejno bombki i inne. Gdy już cała choinka była ładnie ubrana zapaliliśmy lampki. Było już dosyć ciemno bo w zimę mrok nastaje bardzo szybko. Na dodatek zaczął padać śnieg. Wielkie płaty śniegu spadały na nasze nosy. Mey zaczęła dygotać i szczękać zębami. Objąłem ją z nadzieją że moje dosyć gęste futro lekko ją ogrzeje. Po chwili gdy już wszyscy wystarczająco napatrzyli się na choinkę zaczęli się rozchodzić. Ja z Mey też tak postanowiliśmy. W jaskini przygotowałem dla nas ciepłe mleko z miodem. Okryłem partnerkę ciepłymi kocami co w moim przypadku też by się przydało. Zaczęliśmy siorbać z kubków gorące mleko.
Mey ey ey?? xdd
Od Locked'a- CD opowiadania Bitter Sweet'a
W środku nocy wstałem. Ostatnio miewam ciężkie problemy związane ze snem. Stwierdziłem że się przejdę i nieco przewietrzę. Poszedłem na łąkę przez lasek. Niedaleko zauważyłem sylwetkę jakiegoś owczarka leżącego na ziemi. Z daleka wyglądało jakby był nieżywy ale wątpię że nie wyczułbym jeszcze krwi i zwłok. Spojrzałem kontrolnie w prawo i w lewo aby upewnić się że żadne wilki nie czekają na to aż na mnie naskoczą i zjedzą. Powoli zacząłem się zbliżać aż w końcu można było rozpoznać że był to Bitter Sweet. Najwyraźniej postanowił spędzić jedną noc poza domem. Usiadłem obok niego jeżeli obok możemy nazwać odległość jednego metra.
- Co robisz tu tak późno?- zapytałem.
Pies energicznie odwrócił głowę w moją stronę dopiero dowiadując się o mojej obecności.
- A ty?- skierował głowę tam gdzie wcześniej.
- Pierwszy zadałem pytanie.- zaśmiałem się lekko.
- Eeee...- burknął pies.- Leże i zasnąć nie mogę.
- Witaj w klubie bezsenności.- mruknąłem.
Bitter Sweet? Wena do d*** ;/
- Co robisz tu tak późno?- zapytałem.
Pies energicznie odwrócił głowę w moją stronę dopiero dowiadując się o mojej obecności.
- A ty?- skierował głowę tam gdzie wcześniej.
- Pierwszy zadałem pytanie.- zaśmiałem się lekko.
- Eeee...- burknął pies.- Leże i zasnąć nie mogę.
- Witaj w klubie bezsenności.- mruknąłem.
Bitter Sweet? Wena do d*** ;/
Od Louche- CD opowiadania Martin'a
- Masz rację.- przytaknęłam psu.- Aż za bardzo.
Powiedziałam to w końcu bo po czole zaczynał spływać mi pot. To obrzydliwe!
- Chodźmy stąd lepiej.- otarłam łapą czoło aby nie było widać kropel potu.
- Jak chcesz.- pies wzruszył ramionami.
Wyszliśmy z sauny w iglo i udaliśmy się w drogę powrotną do centrum sfory. Po drodze zauważyliśmy grupkę tych samych szczeniąt które zaatakowały mnie śnieżkami. Martin zgarną łapą śnieg z podłoża i uformował niewielką śnieżkę. Widząc że szczeniaki bawią się w bitwę na śnieżki przyłączył się i rzucił śnieżką w ich stronę. Jakiś piesek dostał i gdy zobaczył że to Martin, zmarszczył brwi i cicho warknął. Pies najwyraźniej się trochę wystraszył tą reakcją szczeniaka gdyż lekko cofnął się do tyłu. Malec wziął sporą porcję śniegu i uklepał w łapach wielką śnieżkę. Martin miał już uciekać przed ,, gangiem śnieżkowców'' ale ja go przytrzymałam bo miałam plan.
- Zaczekaj!- ostrzegłam psa.- Jesteś starszy. Nie będziesz chyba się tak ośmieszać przed szczeniakiem i pokazywać mu że się go boisz tak?
- No tak... Ale widzisz jak duża jest ta śnieżka?!?!- powrócił do problemu.
- Widzę ale ona jest duża dla psiaka a nie dla trzy razy większego owczarka.
- W sumie racja.- podrapał się za głową.
- A więc co postanawiasz zrobić?- chciałam by pies ruszył główką więc zapytałam.
Martin? Ruszysz główką? xD
Powiedziałam to w końcu bo po czole zaczynał spływać mi pot. To obrzydliwe!
- Chodźmy stąd lepiej.- otarłam łapą czoło aby nie było widać kropel potu.
- Jak chcesz.- pies wzruszył ramionami.
Wyszliśmy z sauny w iglo i udaliśmy się w drogę powrotną do centrum sfory. Po drodze zauważyliśmy grupkę tych samych szczeniąt które zaatakowały mnie śnieżkami. Martin zgarną łapą śnieg z podłoża i uformował niewielką śnieżkę. Widząc że szczeniaki bawią się w bitwę na śnieżki przyłączył się i rzucił śnieżką w ich stronę. Jakiś piesek dostał i gdy zobaczył że to Martin, zmarszczył brwi i cicho warknął. Pies najwyraźniej się trochę wystraszył tą reakcją szczeniaka gdyż lekko cofnął się do tyłu. Malec wziął sporą porcję śniegu i uklepał w łapach wielką śnieżkę. Martin miał już uciekać przed ,, gangiem śnieżkowców'' ale ja go przytrzymałam bo miałam plan.
- Zaczekaj!- ostrzegłam psa.- Jesteś starszy. Nie będziesz chyba się tak ośmieszać przed szczeniakiem i pokazywać mu że się go boisz tak?
- No tak... Ale widzisz jak duża jest ta śnieżka?!?!- powrócił do problemu.
- Widzę ale ona jest duża dla psiaka a nie dla trzy razy większego owczarka.
- W sumie racja.- podrapał się za głową.
- A więc co postanawiasz zrobić?- chciałam by pies ruszył główką więc zapytałam.
Martin? Ruszysz główką? xD
Od Gracy - CD opowiadania Bitter Sweet'a
Gracy mocno przytuliła swój koc, ponieważ do jej jaskini wpadł wiatr. Suka przewróciła się na drugi bok, jednak jej łapy napotkały ścianę i nie mogła zrobić obrotu o 180°.
- Gracy - usłyszała niepewny głos. Suka otworzyła jedno oko i zobaczyła suczkę rasy border collie. Grey wstała i odłożyła czarny koc na bok.
- Rachel? - odezwała się pół przytomnym głosem. Collie uśmiechnęła się i przytuliła kuzynkę.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona, cofając się o krok.
- Przypominam, że dzisiaj Wigilia - powiedziała Rachi uśmiechając się. Grey odwzajemniła gest. - Przyjdziesz dzisiaj do nas? - zapytała Collie, a Gracy pokiwała głową.
* * *
Gracy pożegnała Rachel i popatrzyła na szklaną kulkę i koc, które były związane czerwoną i zieloną wsążeczką i leżały w kącie jaskini. Suka wzięła w łapy kulkę i potrząsnęła ją, przez co w jej wnętrzu zaczął padać śnieg. Uśmiechnęła się i postawiła kulkę na półce, obok kamieni. Wzięła jeszcze koc. Gdy tylko go dotknęła, poczuła, że jest z wełny, ponieważ był bardzo miękki. Grey przytuliła go, po czym odłożyła tam gdzie teraz leżał jej stary koc.
- Trzeba coś zjeść - mruknęła do siebie i zaczęła szukać po jaskini jakiejś padliny, czy czegoś w tym stylu. Znalazła ją obok półki. Nie wydawała się świeża, jednak dało się ją zjeść. Połowe jednak jej wyrzuciła, gdyż była zgnita. Tak zaczęły się porządki w jaskini Grey.
Po dosyć długim czasie jskinia była wysprzątana. Grey popatrzyła na efekty swojej pracy i uśmiechnęła się. Zerknęła na zegarek i uświadomiła sobie, że trzeba się zbierać. Za niedługo przcież u jej rodziców miała się zacząć Wigilia. Grey szybko wyszła z jaskini i odruchowo popatrzyła na domek Bitter'a. Głaz lekko odsłaniał jej wejścje, więc suka szybko tm podeszła.
- Bitter - zawołała psa, który nucił sobie pod nosem, robiąc coś przy szafce. Gdy usłyszał swoje imię odwrócił się w stronę Gracy.
- Co? - zapytał z kamienną twarzą.
- Będziesz tu tak siedział w Wigilie? - zapytała zdziwiona, siadając na ziemi.
- Mówiłem Ci już coś na ten temat - odparł Sweet, wracając do wcześniej przerwanej roboty. Grey przez chwilę się nie odzywała, jednak do głowy przyszedł trochę chytry plan.
- To może się przejdziemy? - zaproponowała i uśmiechnęła się - Przynajmniej nie będziesz tu siedział sam jak palec
Sweet westchnął i niechętnie wstał.
- Okej - wykrzywił pysk w lekkim grymasie. Gracy pomachała ogonem i zaczęli iść przed siebie, podziwiając krajobrazy po zmroku.
* * *
- Patrz - Grey wskazała jaskinię - Zupełnie przypadkowo trafiliśmy na jaskinie moich rodziców - podkreśliła słowo przypadkowo - Może jednak spędzisz tę Wigilie z nami? - zapytała, lecz nie czekając na odpowiedź wepchnęła go do domu, gdzie powitała ich uśmiechnęta Skyres.
- Znajdzie się jeszcze jedni miejsce mamo?
- Oczywiście - powiedziała radośnie i popatrzyła na Sweet'a. Ten miał zdezrientowaną minę.
Zaraz zostało przydzielone miejsce dla Bitter'a i wszyscy usiedli przy wielkim stole, jedząc jelenia.
- Jedz - mruknęła do Sweet'a. Wiedziała, że nie jest zadowolony z tego co zrobiła Grey, lecz to przecież dla jego dobra. - Spokojnie, nie ma w nim trucizny - zaśmiała się i podsunęła mu kawałek. Bitter pokiwał głową i ugryzł niechętnie kawałek mięsa.
- I jak? - zapytała Gracy, lekko się uśmiechając.
Biteł?
- Gracy - usłyszała niepewny głos. Suka otworzyła jedno oko i zobaczyła suczkę rasy border collie. Grey wstała i odłożyła czarny koc na bok.
- Rachel? - odezwała się pół przytomnym głosem. Collie uśmiechnęła się i przytuliła kuzynkę.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona, cofając się o krok.
- Przypominam, że dzisiaj Wigilia - powiedziała Rachi uśmiechając się. Grey odwzajemniła gest. - Przyjdziesz dzisiaj do nas? - zapytała Collie, a Gracy pokiwała głową.
* * *
Gracy pożegnała Rachel i popatrzyła na szklaną kulkę i koc, które były związane czerwoną i zieloną wsążeczką i leżały w kącie jaskini. Suka wzięła w łapy kulkę i potrząsnęła ją, przez co w jej wnętrzu zaczął padać śnieg. Uśmiechnęła się i postawiła kulkę na półce, obok kamieni. Wzięła jeszcze koc. Gdy tylko go dotknęła, poczuła, że jest z wełny, ponieważ był bardzo miękki. Grey przytuliła go, po czym odłożyła tam gdzie teraz leżał jej stary koc.
- Trzeba coś zjeść - mruknęła do siebie i zaczęła szukać po jaskini jakiejś padliny, czy czegoś w tym stylu. Znalazła ją obok półki. Nie wydawała się świeża, jednak dało się ją zjeść. Połowe jednak jej wyrzuciła, gdyż była zgnita. Tak zaczęły się porządki w jaskini Grey.
Po dosyć długim czasie jskinia była wysprzątana. Grey popatrzyła na efekty swojej pracy i uśmiechnęła się. Zerknęła na zegarek i uświadomiła sobie, że trzeba się zbierać. Za niedługo przcież u jej rodziców miała się zacząć Wigilia. Grey szybko wyszła z jaskini i odruchowo popatrzyła na domek Bitter'a. Głaz lekko odsłaniał jej wejścje, więc suka szybko tm podeszła.
- Bitter - zawołała psa, który nucił sobie pod nosem, robiąc coś przy szafce. Gdy usłyszał swoje imię odwrócił się w stronę Gracy.
- Co? - zapytał z kamienną twarzą.
- Będziesz tu tak siedział w Wigilie? - zapytała zdziwiona, siadając na ziemi.
- Mówiłem Ci już coś na ten temat - odparł Sweet, wracając do wcześniej przerwanej roboty. Grey przez chwilę się nie odzywała, jednak do głowy przyszedł trochę chytry plan.
- To może się przejdziemy? - zaproponowała i uśmiechnęła się - Przynajmniej nie będziesz tu siedział sam jak palec
Sweet westchnął i niechętnie wstał.
- Okej - wykrzywił pysk w lekkim grymasie. Gracy pomachała ogonem i zaczęli iść przed siebie, podziwiając krajobrazy po zmroku.
* * *
- Patrz - Grey wskazała jaskinię - Zupełnie przypadkowo trafiliśmy na jaskinie moich rodziców - podkreśliła słowo przypadkowo - Może jednak spędzisz tę Wigilie z nami? - zapytała, lecz nie czekając na odpowiedź wepchnęła go do domu, gdzie powitała ich uśmiechnęta Skyres.
- Znajdzie się jeszcze jedni miejsce mamo?
- Oczywiście - powiedziała radośnie i popatrzyła na Sweet'a. Ten miał zdezrientowaną minę.
Zaraz zostało przydzielone miejsce dla Bitter'a i wszyscy usiedli przy wielkim stole, jedząc jelenia.
- Jedz - mruknęła do Sweet'a. Wiedziała, że nie jest zadowolony z tego co zrobiła Grey, lecz to przecież dla jego dobra. - Spokojnie, nie ma w nim trucizny - zaśmiała się i podsunęła mu kawałek. Bitter pokiwał głową i ugryzł niechętnie kawałek mięsa.
- I jak? - zapytała Gracy, lekko się uśmiechając.
Biteł?
Od Locked'a- CD opowiadania Elaine
Popatrzyłem zakłopotany na suczkę. Ale jest mi bliska więc nie będę kłamał jej prosto w oczy.
- Jakoś nie umiałem spać. Wstałem i poszedłem coś upolować.- wyjaśniłem.- I nie lubię spędzać dużo czasu poza moją jaskinią.
- Mhm...- popatrzyła na mnie trochę nieufnie.- No dobra.
- Zjesz ze mną?- zaproponowałem suczce.
- Chętnie.- uśmiechnęła się do mnie.
Weszliśmy do mojej jaskini. Rozerwałem tylko skórę zwierzęcia i dla mnie to było gotowe do jedzenia. Gdy miałem zamiar odgryźć już kawał mięsa El odepchnęła mnie.
- Masz zamiar to jeść?!- oburzyła się.
- No raczej.- zdziwiłem się.- Coś nie tak?
- No raczej.- przewróciła oczami.- Trzeba to mięso najpierw przygotować a dopiero potem jeść. Otrułbyś się.
- Zawsze przecież takie jem!
- No to bardzo źle robisz.- pouczała mnie Line.- Miewałeś czasami mocne bóle brzucha?
- Nie ważne.- zaśmiałem się lekko.- No dobra kucharko. To zabieraj się za przygotowywanie tego jedzenia bo jestem głodny!
Elaine uśmiechnęła się i zaciągnęła sarnę do pseudo kuchni. Nie widziałem co ona robi z tym mięsem bo czekałem przy kamiennym stole. Gdy moja towarzyszka wróciła z pożywieniem, położyła je na stole i wypowiedziała się.
- Smacznego.- usiadła naprzeciwko mnie.
- Dzięki, nawzajem.- powiedziałem niepewnie spoglądając na sarnę.
- No jedz.- El wzięła pierwszy kawałek mięsa.- Boisz się że chcę ciebie otruć?
Pokiwałem lekko na znak że właśnie to mam na myśli.
- Ale z ciebie głuptas.- zaśmiała się.
Kąciki moich warg uniosły się powoli a potem sięgnąłem po kawał mięcha. Gdy porządnie rozdrobniłem pokarm zębami i przełknąłem go z lekkim trudem wytrzeszczyłem oczy. To było tak nieziemsko pyszne że co kilka sekund rwałem kolejne kawałki mięsa napychając się nimi ile wlezie. Po zjedzonej sarnie wstaliśmy od stołu.
- Nauczysz mnie tak przyrządzać jedzenie?!- zapytałem pełen nadziei.
Elaine? ;3
- Jakoś nie umiałem spać. Wstałem i poszedłem coś upolować.- wyjaśniłem.- I nie lubię spędzać dużo czasu poza moją jaskinią.
- Mhm...- popatrzyła na mnie trochę nieufnie.- No dobra.
- Zjesz ze mną?- zaproponowałem suczce.
- Chętnie.- uśmiechnęła się do mnie.
Weszliśmy do mojej jaskini. Rozerwałem tylko skórę zwierzęcia i dla mnie to było gotowe do jedzenia. Gdy miałem zamiar odgryźć już kawał mięsa El odepchnęła mnie.
- Masz zamiar to jeść?!- oburzyła się.
- No raczej.- zdziwiłem się.- Coś nie tak?
- No raczej.- przewróciła oczami.- Trzeba to mięso najpierw przygotować a dopiero potem jeść. Otrułbyś się.
- Zawsze przecież takie jem!
- No to bardzo źle robisz.- pouczała mnie Line.- Miewałeś czasami mocne bóle brzucha?
- Nie ważne.- zaśmiałem się lekko.- No dobra kucharko. To zabieraj się za przygotowywanie tego jedzenia bo jestem głodny!
Elaine uśmiechnęła się i zaciągnęła sarnę do pseudo kuchni. Nie widziałem co ona robi z tym mięsem bo czekałem przy kamiennym stole. Gdy moja towarzyszka wróciła z pożywieniem, położyła je na stole i wypowiedziała się.
- Smacznego.- usiadła naprzeciwko mnie.
- Dzięki, nawzajem.- powiedziałem niepewnie spoglądając na sarnę.
- No jedz.- El wzięła pierwszy kawałek mięsa.- Boisz się że chcę ciebie otruć?
Pokiwałem lekko na znak że właśnie to mam na myśli.
- Ale z ciebie głuptas.- zaśmiała się.
Kąciki moich warg uniosły się powoli a potem sięgnąłem po kawał mięcha. Gdy porządnie rozdrobniłem pokarm zębami i przełknąłem go z lekkim trudem wytrzeszczyłem oczy. To było tak nieziemsko pyszne że co kilka sekund rwałem kolejne kawałki mięsa napychając się nimi ile wlezie. Po zjedzonej sarnie wstaliśmy od stołu.
- Nauczysz mnie tak przyrządzać jedzenie?!- zapytałem pełen nadziei.
Elaine? ;3
Od Bitter Sweet'a - C.D. opowiadania Gracy
- Tak, tak. - warknął, właściwie, sam do siebie. - Ty idź spać, a ja będę podkładał jakieś cholerne paczki.
Bitter już od dawna wykazywał wyraźną niechęć do Wigilii, a tym bardziej do całego wydarzenia, zwanego "świętami". Ale jak już powiedział Gracy - nie ma zamiaru psuć tych świąt innym. Przygotował sześć paczek. Dwie miały pójść do Gracy i Elaine, jedna do Avril.. lecz Rill już nie ma. Owczarek kompletnie o tym zapomniał, że jego niedawno poznana towarzyszka opuściła sforę. Bez żadnego pożegnania. Nie miał zamiaru jej opłakiwać, a nawet nie chciał tego robić. Ona na pewno nie przejęła by się tym, że jakiś Bitter Sweet odszedł ze sfory zostawiając znajomego. Z powodu tego odejścia, słowo Avril kojarzyło mu się tylko z jednym - a właściwiej, z obojętnością.
*******************
- Jak Ty to zrobiłeś, Miku.. - szepnął tak cicho, by reszta sfory nie zauważyła, że ktoś łazi po dachach.
Trzymał w łapie książeczkę, którą wziął z szałasu młodych chłopców. Biwakowali obok Forest Stream, rozpalając przy tym ognisko. Sweet co raz parskał śmiechem, wiedząc, że potrafi to lepiej od ludzkich dzieci. W końcu jednak naszła go chęć na krótką drzemkę.
Wszystkie słynne sposoby Świętego wydawały się psu całkowicie bezsensowne. Nie mógł znaleźć niczego odpowiedniego dla siebie, więc wybrał najbardziej banalny sposób. Przeszedł przez wejścia do jaskiń. Elaine zostawił srebrną gwiazdkę z masy solnej i rysunek lasu, wykonany przez niego. Nie umiał dobrze rysować, ale zawsze pocieszał się jednym zdaniem.
- Jak się nie spodoba, mogą wyrzucić.
Następnie poszedł do Shairen i oddał jej swój mikrofon. Wiedział, że lubi śpiewać, dlatego też wpadł na owy pomysł. Beethovenowi podarował medalion z literką "B", a do Grey przyszedł ze szklaną kulą, w której imitacja śniegu wyglądała dosyć uroczo, ale też ofiarował jej miękki, wełniany koc. A jego prezentem był ogromny głaz, którym miał przytrzymać drzwi, aby nikt nie wchodził bez zaproszenia. Najbardziej - rzecz jasna - był zadowolony ze swego prezentu. "Pracował" do rana, a potem padł wycieńczony na łoże.
- Jak ja nienawidzę świąt. - burknął, a następnie zapadł w sen.
Gracy? +-+
Bitter już od dawna wykazywał wyraźną niechęć do Wigilii, a tym bardziej do całego wydarzenia, zwanego "świętami". Ale jak już powiedział Gracy - nie ma zamiaru psuć tych świąt innym. Przygotował sześć paczek. Dwie miały pójść do Gracy i Elaine, jedna do Avril.. lecz Rill już nie ma. Owczarek kompletnie o tym zapomniał, że jego niedawno poznana towarzyszka opuściła sforę. Bez żadnego pożegnania. Nie miał zamiaru jej opłakiwać, a nawet nie chciał tego robić. Ona na pewno nie przejęła by się tym, że jakiś Bitter Sweet odszedł ze sfory zostawiając znajomego. Z powodu tego odejścia, słowo Avril kojarzyło mu się tylko z jednym - a właściwiej, z obojętnością.
*******************
- Jak Ty to zrobiłeś, Miku.. - szepnął tak cicho, by reszta sfory nie zauważyła, że ktoś łazi po dachach.
Trzymał w łapie książeczkę, którą wziął z szałasu młodych chłopców. Biwakowali obok Forest Stream, rozpalając przy tym ognisko. Sweet co raz parskał śmiechem, wiedząc, że potrafi to lepiej od ludzkich dzieci. W końcu jednak naszła go chęć na krótką drzemkę.
Wszystkie słynne sposoby Świętego wydawały się psu całkowicie bezsensowne. Nie mógł znaleźć niczego odpowiedniego dla siebie, więc wybrał najbardziej banalny sposób. Przeszedł przez wejścia do jaskiń. Elaine zostawił srebrną gwiazdkę z masy solnej i rysunek lasu, wykonany przez niego. Nie umiał dobrze rysować, ale zawsze pocieszał się jednym zdaniem.
- Jak się nie spodoba, mogą wyrzucić.
Następnie poszedł do Shairen i oddał jej swój mikrofon. Wiedział, że lubi śpiewać, dlatego też wpadł na owy pomysł. Beethovenowi podarował medalion z literką "B", a do Grey przyszedł ze szklaną kulą, w której imitacja śniegu wyglądała dosyć uroczo, ale też ofiarował jej miękki, wełniany koc. A jego prezentem był ogromny głaz, którym miał przytrzymać drzwi, aby nikt nie wchodził bez zaproszenia. Najbardziej - rzecz jasna - był zadowolony ze swego prezentu. "Pracował" do rana, a potem padł wycieńczony na łoże.
- Jak ja nienawidzę świąt. - burknął, a następnie zapadł w sen.
Gracy? +-+
Od Gracy – CD opowiadania Bitter Sweet'a
Grey podeszła pewnym krokiem do prezentów i zajęła miejsce na ziemi, obok Bitter'a.
- Dla kogi te paczki? - zapytała, biorąc w łapy jednen z prezentów. Został on jednak szybko odebrany jej, przez Sweet'a i postawiony na miejsce.
- Dla kogoś - odparł pies, stawiając kolejny prezent na górze innych.
- A co jest w środku? - Grey dotknęła nosem jednego z pudełek, prawie je przewracając. Było ono pokryte pięknym, czerwono-zielonym papierem, z niewielką złotą kokardką.
- Musisz się tak wypytywać? - burknął pies - Dowiesz się w swoim czasie - dodał trochę milszym tonem. Gracy pokiwała parę razy głową i po chwili na jej pysk wszedł promienny uśmiech.
- Czyli bawisz się w Mikołaja! - zawołała uradowana - Mogę z Tobą? Proszę - powiedziała i wbiła w Sweet'a proszące spojrzenie.
- Nie bawię się w żadnego Mikołaja - zaprzeczył pies i wziął w łapy kolejną paczkę.
- To po co Ci te prezenty? - zapytała, na co pies mruknął sobie coś pod nosem, jednak Grey nie koniecznie to usłyszała. Wstała i popatrzyła na kolorowe paczuszki, po czym na wejście jaskini Sweet'a.
- Będę się zbierać - westchnęła, zawiedzona krótką wizytą - Robi się, albo bardziej jest już ciemno - wytłumaczyła i pożegnawszy się ze znajomym, potruchtała do swojego domu. Wzięła w zęby kocyk i poszła z nim w cieplejszy kąt, ponieważ w jaskini było nie miłosiernie zimno, a ona nie miała czym jej ogrzać. Rozłożyła koc i wpełzła pod niego.
- Jutro wigilia - szepnęła sama do siebie i zasnęła.
Święty Bitełku? :v
- Dla kogi te paczki? - zapytała, biorąc w łapy jednen z prezentów. Został on jednak szybko odebrany jej, przez Sweet'a i postawiony na miejsce.
- Dla kogoś - odparł pies, stawiając kolejny prezent na górze innych.
- A co jest w środku? - Grey dotknęła nosem jednego z pudełek, prawie je przewracając. Było ono pokryte pięknym, czerwono-zielonym papierem, z niewielką złotą kokardką.
- Musisz się tak wypytywać? - burknął pies - Dowiesz się w swoim czasie - dodał trochę milszym tonem. Gracy pokiwała parę razy głową i po chwili na jej pysk wszedł promienny uśmiech.
- Czyli bawisz się w Mikołaja! - zawołała uradowana - Mogę z Tobą? Proszę - powiedziała i wbiła w Sweet'a proszące spojrzenie.
- Nie bawię się w żadnego Mikołaja - zaprzeczył pies i wziął w łapy kolejną paczkę.
- To po co Ci te prezenty? - zapytała, na co pies mruknął sobie coś pod nosem, jednak Grey nie koniecznie to usłyszała. Wstała i popatrzyła na kolorowe paczuszki, po czym na wejście jaskini Sweet'a.
- Będę się zbierać - westchnęła, zawiedzona krótką wizytą - Robi się, albo bardziej jest już ciemno - wytłumaczyła i pożegnawszy się ze znajomym, potruchtała do swojego domu. Wzięła w zęby kocyk i poszła z nim w cieplejszy kąt, ponieważ w jaskini było nie miłosiernie zimno, a ona nie miała czym jej ogrzać. Rozłożyła koc i wpełzła pod niego.
- Jutro wigilia - szepnęła sama do siebie i zasnęła.
Święty Bitełku? :v
Od Shasty CD opowiadania Shairen.
Nagle pies usiadł i złapał się na brzuch.
-Co ci? - Zapytała Shairen.
-Brzuch mnie boli. - Skrzywił się.
Suczka przewróciła oczami.
-Zaprowadzę cię do medyczki, ale nie licz na to że z tobą zostanę!
-Nie chcę do lekarza! - Jęknął pies.
-Cykor!-Zaśmiała się suczka.
-Jaki tam cykor... O, już przeszło. - Wymruczał pies. Shairen westchnęła i zaczęła iść.
-Łapa mnie boliiii! - Krzyknął Shasta.
Shairen odwróciła się i zaśmiała.
-Dasz sobie radę.
Shasta przewrócił oczami i doskoczył do suczki.
-Widzę, że nie dasz się nabrać... Dobra, odprowadzę cię. - Westchnął pies i spojrzał maślanymi oczami na suczkę.
Shairen?
-Co ci? - Zapytała Shairen.
-Brzuch mnie boli. - Skrzywił się.
Suczka przewróciła oczami.
-Zaprowadzę cię do medyczki, ale nie licz na to że z tobą zostanę!
-Nie chcę do lekarza! - Jęknął pies.
-Cykor!-Zaśmiała się suczka.
-Jaki tam cykor... O, już przeszło. - Wymruczał pies. Shairen westchnęła i zaczęła iść.
-Łapa mnie boliiii! - Krzyknął Shasta.
Shairen odwróciła się i zaśmiała.
-Dasz sobie radę.
Shasta przewrócił oczami i doskoczył do suczki.
-Widzę, że nie dasz się nabrać... Dobra, odprowadzę cię. - Westchnął pies i spojrzał maślanymi oczami na suczkę.
Shairen?
Od Shairen - C.D Opowiadania Shasty
Suczka przerzuciła swój uśmiech w stronę wejściowego głazu. Nie mówiła już dosyć długo, a Shasta nadal patrzył niecierpliwie w jej stronę.
- Idziemy? - zapytał, próbując utrzymać zachęcający ton.
- Jeśli nie będę ciężarem.. - mruknęła. - To bardzo chętnie.
Pies kiwnął łbem i wyprowadził Shairen pierwszą, mimo tego, iż była właścicielką mieszkania. Trochę się zdziwiła, ponieważ jest w tej sforze dosyć niedługo, a większość (nie licząc Bitter Sweet'a, do którego nie żywiła za to urazy) mieszkańców była dla niej uprzejma. A już szczególnie suczki, których w życiu nie widziała. Shasta pomógł Shire zasłonić jaskinię kamieniem, po czym ruszyli w niewiadomym kierunku.
- Wiesz, gdzie idziemy? - zapytała nieśmiało, od czasu do czasu oglądając się za Centrum.
- Jasne, że nie. - odparł, a na jego pysku pojawił się szeroki uśmiech. - Ale czy to ważne?
"Nie, jest kompletnie obojętne, gdzie pójdziemy." - pomyślała. Co z tego, że pójdą do Doliny Życia, której suczka się śmiertelnie boi. Przecież nic im się nie stanie, są na terenie sfory. Sunia miała chęć wyjaśnienia psu, że nie chce tam iść, jednak odwaga całkiem z niej uleciała.
* * * * * * *
- Masz jakieś przezwisko? - zapytał pies, pożerając swojego zająca.
- No.. - zawahała się. - Raczej tak..
Nie chciała mówić psu o swojej osobie. Nie mówiła o tym nikomu obcemu. Przecież Shasta nie jej obcy, była z nim na polowaniu.. Ale jednak. Kompletnie go nie znała, więc z pewnością mu nie zaufa. Postanowiła, że nie wyjawi swojej ksywki; będzie jej strzec jak najskrytszej tajemnicy. Miała szczęście, bo pies nie wypytywał jej już o nic. Jedli tylko w milczeniu swoją porcję zwierzyny. Shire strząsnęła z siebie śnieg, po czym pośpiesznie wstała.
- Dziękuję za posiłek - zaczęła. - Muszę się zbierać. Żegnaj.
Shasta jednak zmarszczył brwi i popatrzył na suczkę ze zdziwieniem. Wskazał łapą niebo, które pięknie się różowiło. Zaczął biec, aby zachęcić suczkę do dalszego spaceru. A bynajmniej tak sobie ona pomyślała.
- Muszę się zbierać - powtórzyła.
Shasta?
- Idziemy? - zapytał, próbując utrzymać zachęcający ton.
- Jeśli nie będę ciężarem.. - mruknęła. - To bardzo chętnie.
Pies kiwnął łbem i wyprowadził Shairen pierwszą, mimo tego, iż była właścicielką mieszkania. Trochę się zdziwiła, ponieważ jest w tej sforze dosyć niedługo, a większość (nie licząc Bitter Sweet'a, do którego nie żywiła za to urazy) mieszkańców była dla niej uprzejma. A już szczególnie suczki, których w życiu nie widziała. Shasta pomógł Shire zasłonić jaskinię kamieniem, po czym ruszyli w niewiadomym kierunku.
- Wiesz, gdzie idziemy? - zapytała nieśmiało, od czasu do czasu oglądając się za Centrum.
- Jasne, że nie. - odparł, a na jego pysku pojawił się szeroki uśmiech. - Ale czy to ważne?
"Nie, jest kompletnie obojętne, gdzie pójdziemy." - pomyślała. Co z tego, że pójdą do Doliny Życia, której suczka się śmiertelnie boi. Przecież nic im się nie stanie, są na terenie sfory. Sunia miała chęć wyjaśnienia psu, że nie chce tam iść, jednak odwaga całkiem z niej uleciała.
* * * * * * *
- Masz jakieś przezwisko? - zapytał pies, pożerając swojego zająca.
- No.. - zawahała się. - Raczej tak..
Nie chciała mówić psu o swojej osobie. Nie mówiła o tym nikomu obcemu. Przecież Shasta nie jej obcy, była z nim na polowaniu.. Ale jednak. Kompletnie go nie znała, więc z pewnością mu nie zaufa. Postanowiła, że nie wyjawi swojej ksywki; będzie jej strzec jak najskrytszej tajemnicy. Miała szczęście, bo pies nie wypytywał jej już o nic. Jedli tylko w milczeniu swoją porcję zwierzyny. Shire strząsnęła z siebie śnieg, po czym pośpiesznie wstała.
- Dziękuję za posiłek - zaczęła. - Muszę się zbierać. Żegnaj.
Shasta jednak zmarszczył brwi i popatrzył na suczkę ze zdziwieniem. Wskazał łapą niebo, które pięknie się różowiło. Zaczął biec, aby zachęcić suczkę do dalszego spaceru. A bynajmniej tak sobie ona pomyślała.
- Muszę się zbierać - powtórzyła.
Shasta?
Od Bitter Sweet'a - C.D. opowiadania Gracy
Bitter chwilę zastanawiał się nad słowami, które wypowiedziała Grey. Przypomniał sobie o dawnych, wspaniałych czasach dzieciństwa; jego u stóp właścicieli, którzy właśnie wręczali mu skromny prezent - kość. Przepiękna choinka, ozdobiona połyskującymi bąbkami oraz ślicznymi lampkami. Skarpety na poręczy obok kominka, lizaki zwieszające się tu i ówdzie. Dzieci krzyczące wniebogłosy, jakie to też wspaniałe upominki otrzymały. Brakowało mu nie tyle tego, że nie uczestniczył w tym przyjęciu; bardziej to, że nie był razem ze swoją matką. Owczarek czuł, że łza spływa mu po policzku, lecz nic takiego się nie wydarzyło. Potrząsnął łbem i skierował swe smętne spojrzenie na suczkę.
- Nie interesuję się świętami. - oświadczył i ruszył w kierunku lasu.
Gracy lekko się wzdrygnęła, gdy usłyszała te słowa. Pies siedzący obok, niejaki Stanley, wyglądał na zdumionego. Sweet nie usłyszał cichych pomruków, które wykrzykiwali z oddali. Usiadł na niewielkim głazie, który oddzielał dolinę od zagajnika. Popatrzył na ryby, które sprawiały wrażenie, że wcale nie jest im na płetwę pływanie pod grubą powłoką lodu.
**************
Bitter uniósł tyle ryb, ile tylko zmieściło się w zaciśniętych łapach. Wyskoczyły natychmiast, kiedy ujrzały źródło światła. Jego ostre pazury rozszarpywały podbrzusza ryb. Zależało mu jedynie na czasie, nie na jakości jedzenia. Wracając. Sweet siedział w jaskini. Podśpiewywał kilka piosenek i sączył ciepłe kakao, zbierając przy okazji potłuczone kawałki szkła. Skaleczył się kilka razy, ale niezbyt poważnie. Odsunął od siebie kubek i popatrzył na próg jaskini. Stała tam Gracy.
- Widzę, że zmieniłeś zdanie! - krzyknęła radośnie, wskazując niewielkie prezenty.
- Nie zmieniłem. - warknął. - Ja ich nie obchodzę, co nie znaczy że mam psuć tych całych świąt innym.
Greyeł?
- Nie interesuję się świętami. - oświadczył i ruszył w kierunku lasu.
Gracy lekko się wzdrygnęła, gdy usłyszała te słowa. Pies siedzący obok, niejaki Stanley, wyglądał na zdumionego. Sweet nie usłyszał cichych pomruków, które wykrzykiwali z oddali. Usiadł na niewielkim głazie, który oddzielał dolinę od zagajnika. Popatrzył na ryby, które sprawiały wrażenie, że wcale nie jest im na płetwę pływanie pod grubą powłoką lodu.
**************
Bitter uniósł tyle ryb, ile tylko zmieściło się w zaciśniętych łapach. Wyskoczyły natychmiast, kiedy ujrzały źródło światła. Jego ostre pazury rozszarpywały podbrzusza ryb. Zależało mu jedynie na czasie, nie na jakości jedzenia. Wracając. Sweet siedział w jaskini. Podśpiewywał kilka piosenek i sączył ciepłe kakao, zbierając przy okazji potłuczone kawałki szkła. Skaleczył się kilka razy, ale niezbyt poważnie. Odsunął od siebie kubek i popatrzył na próg jaskini. Stała tam Gracy.
- Widzę, że zmieniłeś zdanie! - krzyknęła radośnie, wskazując niewielkie prezenty.
- Nie zmieniłem. - warknął. - Ja ich nie obchodzę, co nie znaczy że mam psuć tych całych świąt innym.
Greyeł?
Od Shasty CD opowiadania Mike'a
Chciałem już się rzucić na tego domowego kundla, ale sobie odpuściłem.
Zgromiłem go jedynie wzrokiem, a na język nawinęło mi się zdanie "Uważaj
jak łazisz baranie!" Jednak nie chciałem być aż tak nie miły...
-Uważaj. - Wymamrotałem.
Pies wyglądał na nieco zdezorientowanego, więc postanowiłem że pomogę mu się odnaleźć.
-To jestem.. - Zacząłem machać w jego stronę.
Pies potrząsnął głową i spojrzał się na mnie.
-Przepraszam. - Powiedział.
-Nie przesadzaj. - Próbowałem być miły, chodź lekko mmie to przerosło. - Jesteś nowy?
-Tak, w sumie to jeszcze nie dołączyłem. - Powiedział.
-Mogę cię zaprowadzić do alfy, jeśli chcesz. Tak przy okazji... Jestem Shasta. - Powiedziałem.
Mike?
-Uważaj. - Wymamrotałem.
Pies wyglądał na nieco zdezorientowanego, więc postanowiłem że pomogę mu się odnaleźć.
-To jestem.. - Zacząłem machać w jego stronę.
Pies potrząsnął głową i spojrzał się na mnie.
-Przepraszam. - Powiedział.
-Nie przesadzaj. - Próbowałem być miły, chodź lekko mmie to przerosło. - Jesteś nowy?
-Tak, w sumie to jeszcze nie dołączyłem. - Powiedział.
-Mogę cię zaprowadzić do alfy, jeśli chcesz. Tak przy okazji... Jestem Shasta. - Powiedziałem.
Mike?
Od Mike'a
Poczułem jak zimne powietrze łaskocze mój nos.Wszędzie biały puch utrudniający marsz.
Kolejne moje spojrzenie powędrowało przed siebie.Moje czujne oko dostrzegło jakiś czarny punkt.
Ruszyłem biegiem co w cale nie było łatwe w stronę obiektu.Po jakimś czasie punkt stał się wyraźniejszy aż stał się nader wyraźny.
Zrozumiałem tylko tyle,że wkraczam na teren Sfory Psiego Uśmiechu.
Przekroczyłem granice wyczekując jakiegoś strażnika lecz nie było tu ani żywej duszy.Ruszyłem więc naprzód. Spokojnie, truchtem.Moje opuszki łap przez tą wędrówkę stały się czerwone, posiniaczone z lekkimi zadrapaniami.
Spowodowało to odpoczynek. Noc zbliżała się wielkimi krokami co odczuwałem na własnej skórze.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu schronienia co przyniosło jakiś rezultat.
W oddali zauważyłem jaskinie. Bez opamiętania pobiegłem w jej kierunku.
Gdy do niej weszłem poczułem ciepło...jakby ogniska?
Pomarańczowy blask oświetlał całą jaskinię. Powoli skradałem się do źródła światła. W końcu tak jak się spodziewałem ujrzałem rozpalone ognisko.
Obok niego spał człowiek a niedaleko dostrzegłem plecak z prowiantem.
Dopiero teraz poczułem, że doskwiera mi głód. Nie chcąc zbudzić mężczyzny znowu po cichu zacząłem się skradać. Po krótkim zastanowieniu powoli włożyłem głowę do torby wyjmując spory kawałek kiełbasy. Zjadłem go w mgnieniu oka po czym zanurzyłem głowę w poszukiwaniu kolejnych smakołyków. Po uczcie wcisnąłem się w najgłębszy zakamarek jaskini i zasnąłem.
***
-Gdzie moje jedzenie !?
Gwałtownie zbudziłem się.Wyjrzałem powoli zza skały.To ten mężczyzna tak wrzeszczy. Wcisnąłem się bardziej w szczelinę czekając aż wyjdzie z jaskini.Musiałem pół godziny czekać bezczynnie, ale się opłacało.
Człowiek wyszedł i jeśli się nie mylę, nie zobaczę go tutaj więcej.
Może i jaskinia była przytulna, ale zostać tu na stałe nie mogłem. W końcu jestem na terenie sfory więc chyba będę musiał dołączyć. No cóż...lepiej późno niż wcale.Wybiegłem z jaskini wpadając na jakiegoś psa.
Utrzymał się na nogach, ale posłał mi naganne spojrzenie.
Ktoś zechce?
Kolejne moje spojrzenie powędrowało przed siebie.Moje czujne oko dostrzegło jakiś czarny punkt.
Ruszyłem biegiem co w cale nie było łatwe w stronę obiektu.Po jakimś czasie punkt stał się wyraźniejszy aż stał się nader wyraźny.
Zrozumiałem tylko tyle,że wkraczam na teren Sfory Psiego Uśmiechu.
Przekroczyłem granice wyczekując jakiegoś strażnika lecz nie było tu ani żywej duszy.Ruszyłem więc naprzód. Spokojnie, truchtem.Moje opuszki łap przez tą wędrówkę stały się czerwone, posiniaczone z lekkimi zadrapaniami.
Spowodowało to odpoczynek. Noc zbliżała się wielkimi krokami co odczuwałem na własnej skórze.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu schronienia co przyniosło jakiś rezultat.
W oddali zauważyłem jaskinie. Bez opamiętania pobiegłem w jej kierunku.
Gdy do niej weszłem poczułem ciepło...jakby ogniska?
Pomarańczowy blask oświetlał całą jaskinię. Powoli skradałem się do źródła światła. W końcu tak jak się spodziewałem ujrzałem rozpalone ognisko.
Obok niego spał człowiek a niedaleko dostrzegłem plecak z prowiantem.
Dopiero teraz poczułem, że doskwiera mi głód. Nie chcąc zbudzić mężczyzny znowu po cichu zacząłem się skradać. Po krótkim zastanowieniu powoli włożyłem głowę do torby wyjmując spory kawałek kiełbasy. Zjadłem go w mgnieniu oka po czym zanurzyłem głowę w poszukiwaniu kolejnych smakołyków. Po uczcie wcisnąłem się w najgłębszy zakamarek jaskini i zasnąłem.
***
-Gdzie moje jedzenie !?
Gwałtownie zbudziłem się.Wyjrzałem powoli zza skały.To ten mężczyzna tak wrzeszczy. Wcisnąłem się bardziej w szczelinę czekając aż wyjdzie z jaskini.Musiałem pół godziny czekać bezczynnie, ale się opłacało.
Człowiek wyszedł i jeśli się nie mylę, nie zobaczę go tutaj więcej.
Może i jaskinia była przytulna, ale zostać tu na stałe nie mogłem. W końcu jestem na terenie sfory więc chyba będę musiał dołączyć. No cóż...lepiej późno niż wcale.Wybiegłem z jaskini wpadając na jakiegoś psa.
Utrzymał się na nogach, ale posłał mi naganne spojrzenie.
Ktoś zechce?
Nowy pies! - Mike
Imię :Mike
Ksywka :Jego imię nie potrzebuje skrótów,samo w sobie jest krótkie.
Głos : Antek Smykiewicz
Rasa: Siberian Husky
Wiek : 5 lat
Płeć :Pies
Stanowisko :Wojownik Południowy
Rodzina :
Matka - Gloris [*]
Ojciec - Yasuma [*]
Siostra - Iris [czyt. Ajris]
Partner : Nie ma suczki,która by go pokochała,wszystkie uważają go za odmiennego.Może znajdzie się suczka, która spojrzy na niego dobrym okiem?
Charakter : Jest to dosyć tajemniczy pies, jednak gdy się go bliżej pozna ta cecha już przestaje istnieć.
Dosyć łatwo zawiera nowe przyjaźnie,choć tylko niektórym potrafi tak naprawdę zaufać.Jest dosyć waleczny, odwagi też mu nie brakuje.Jedyną jego wadą jest chyba obojętność, nie obchodzi go nic co jego samego nie dotyczy.Na próżno będziesz go prosić o pomoc, i tak ci nie pomoże.Jeśli jednak doczepić się szczegółów, jeśli chcesz poświęcić swój czas możesz przebić jego powłokę obojętności i żalu sprawiając,że powrócą w jego sercu uczucia.Wracając do opisywania Mike'a, nie lubi współczucia ani smutku.Wydaje mi się,że za dużo tych wad, powróćmy do zalet.Otóż mimo braku uczuć Mike lubi się uśmiechać, bywa zabawny.Chyba teraz widać, dlaczego niektórzy uważają go za dziwaka.
Cóż,przecież nikt nie jest idealny,nieprawdaż?
Historia :Mike urodził się w zwykłym domu. Chwilę po tym jak wyszedł na świat narodziła się jego siostra. Znacznie mniejsza. Na początku wszyscy myśleli,że nie przeżyje, lecz ona nie poddała się. Mike nie wiedział co się dzieje, ale czuł się za nią odpowiedzialny.Miał kilka miesięcy gdy poznał ojca.Był dla niego wzorem. To co się później stało było dla niego prawdziwą tragedią. Razem z siostrą wrócili do domu gdy zobaczyli martwych rodziców. Pełno krwi... Oboje uciekli. To był dla nich szok. Udali się do lasu gdzie znaleźli opuszczoną norę, w której zamieszkali.Powoli pogodzili się ze śmiercią rodziców a wieku 2 lat rozeszli się w dwie strony. Nie wędrował długo gdy ujrzał granice pewnej sfory.
Upomnienia :0/4
Inne zdjęcia : KLIK
Kontakt :Mar28
Od Shasty CD opowiadania Shairen.
-No... To jak? - Zapytałem po chwili ciszy. - Namalujesz coś?
Suczka nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili zastanowienia rzekła jednak :
-Dobrze, narysuję coś. Nie wymagaj jednak, że będzie piękne. - Położyła uszy po sobie.
-Ucieszę się nawet z kreski. - Zaśmiałem się lecz po chwili znów przybrałem kamienną minę.
Po jakichś 10 minutach suczka wręczyła mi obrazek. Był na nim wodospad.
-Ładne. - Powiedziałem.
-Jesteś nowy, prawda? - Zapytała po chwili.
-Tak, zgadza się. A tak w ogóle, jestem Shasta.
-Shairen. - Uśmiechnęła się.
-Może pójdziemy coś zjeść? - Zapytałem.
Shairen?
Suczka nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili zastanowienia rzekła jednak :
-Dobrze, narysuję coś. Nie wymagaj jednak, że będzie piękne. - Położyła uszy po sobie.
-Ucieszę się nawet z kreski. - Zaśmiałem się lecz po chwili znów przybrałem kamienną minę.
Po jakichś 10 minutach suczka wręczyła mi obrazek. Był na nim wodospad.
-Ładne. - Powiedziałem.
-Jesteś nowy, prawda? - Zapytała po chwili.
-Tak, zgadza się. A tak w ogóle, jestem Shasta.
-Shairen. - Uśmiechnęła się.
-Może pójdziemy coś zjeść? - Zapytałem.
Shairen?
Od Shasty
Noc. Zimna, ponura noc. Blask księżyca odbijał się na granitowych
skałach, barwiąc je srebrzyście. W cieniu coś się poruszyło, a na skałę
wskoczył duży, umięśniony pies. I nagle, jak jakiś sygnał z obu jego
stron wyskoczyły 2 zaprzęgi psów.
-Możecie biegać jak gepardy, ale nigdy nie wygracie tego wyścigu! - Krzyknął lider zespołu "Black wolfs".
-Tej nocy to my wygramy wyścig!! - Krzyknął bojowo Shasta, zwyczajny przybłęda który już trzeci raz poprowadził swoją drużynę do upadku. I nagle, z nikąd na trasie pojawiła się biała jak śnieg suczka. Shasta gdy ją zobaczył od razu zahamował, jednak reszta psów z zespołu biegła dalej. Shasta jak najszybciej odczepił smycz i skoczył do przodu aby odepchnąć zaprzęg w bok. Psy popędziły dalej, a Shasta leżał na śniegu.
-Nic ci nie jest? - Zapytała suczka. Niby znajomy głos dla psa, jednak nie ten sam.
-Wszystko okej. - Warknął podnosząc się z ziemi. - A teraz już idź do domku, przegraliśmy kolejny wyścig!
Suczka przekręciła łeb.
-Jestem w domu. - Burknęła. - Może ty i twoja banda powinniście się wynosić? Mashine nie toleruje intruzów.
-Pff.. - Warknął ponownie Shasta.
I jak na zawołanie, zza krzaków wyskoczył duży pies rasy Border Collie.
-Scarlett odsuń się. - Powiedział srogo.
-A ty, wynoś się! Zwyczajna domowa zabawka.
-Nie jestem domowy. - Parsknąłem. - Uczestniczyłem w zawodach zaprzęgowych, jestem pełnoprawnym psem do wyścigów. Poza tym, zajmuje się nastawianiem kości i leczeniem głębszych ran.
Border zrobił wielkie oczy.
-Przepraszam, zwracam honor. Ale nawet jeśli, to i tak wynoś się! Intruzi na moim terenie nie są mile widziani. - Burknął Mashine i odszedł.
Shasta i Scarlett spojrzeli się na siebie. Chcieli zacząć się o wszystko wypytywać, ale tak nie wypada...
-Tu... Jest.. Sfora?! - Szepnął Shasta.
-No.. Tak. Sfora Psiego Uśmiechu. - Wyjaśniła mu Scarlett. - No i tak poza tym, jestem Scarlett.
-Ja jestem Shasta, ale możesz równie dobrze mówić mi Morro. - Powiedział Shasta.
-A więc, Shasta... Może dołączysz do naszej sfory? - Zapytała suczka, a pies przełknął ślinę. Scarlett patrzyła na niego maślanymi oczami, więc jak tu się nie zgodzić?
-No dobra, tylko przestań z tymi oczami! - Powiedział Shasta. Wybrali się do jaskini alf. Mashine przyjął Shastę, chodź bardzo nie chętnie. Po wyjściu z jaskini Scarlett powiedziała :
-Mogę pokazać ci tereny, jeśli chcesz. - Uśmiechnęła się.
-Okej. - Shasta uśmiechnął się sztucznie. Jeszcze jej nie zna i nie jest pewny czy może jej zaufać.
Scarlett?
-Możecie biegać jak gepardy, ale nigdy nie wygracie tego wyścigu! - Krzyknął lider zespołu "Black wolfs".
-Tej nocy to my wygramy wyścig!! - Krzyknął bojowo Shasta, zwyczajny przybłęda który już trzeci raz poprowadził swoją drużynę do upadku. I nagle, z nikąd na trasie pojawiła się biała jak śnieg suczka. Shasta gdy ją zobaczył od razu zahamował, jednak reszta psów z zespołu biegła dalej. Shasta jak najszybciej odczepił smycz i skoczył do przodu aby odepchnąć zaprzęg w bok. Psy popędziły dalej, a Shasta leżał na śniegu.
-Nic ci nie jest? - Zapytała suczka. Niby znajomy głos dla psa, jednak nie ten sam.
-Wszystko okej. - Warknął podnosząc się z ziemi. - A teraz już idź do domku, przegraliśmy kolejny wyścig!
Suczka przekręciła łeb.
-Jestem w domu. - Burknęła. - Może ty i twoja banda powinniście się wynosić? Mashine nie toleruje intruzów.
-Pff.. - Warknął ponownie Shasta.
I jak na zawołanie, zza krzaków wyskoczył duży pies rasy Border Collie.
-Scarlett odsuń się. - Powiedział srogo.
-A ty, wynoś się! Zwyczajna domowa zabawka.
-Nie jestem domowy. - Parsknąłem. - Uczestniczyłem w zawodach zaprzęgowych, jestem pełnoprawnym psem do wyścigów. Poza tym, zajmuje się nastawianiem kości i leczeniem głębszych ran.
Border zrobił wielkie oczy.
-Przepraszam, zwracam honor. Ale nawet jeśli, to i tak wynoś się! Intruzi na moim terenie nie są mile widziani. - Burknął Mashine i odszedł.
Shasta i Scarlett spojrzeli się na siebie. Chcieli zacząć się o wszystko wypytywać, ale tak nie wypada...
-Tu... Jest.. Sfora?! - Szepnął Shasta.
-No.. Tak. Sfora Psiego Uśmiechu. - Wyjaśniła mu Scarlett. - No i tak poza tym, jestem Scarlett.
-Ja jestem Shasta, ale możesz równie dobrze mówić mi Morro. - Powiedział Shasta.
-A więc, Shasta... Może dołączysz do naszej sfory? - Zapytała suczka, a pies przełknął ślinę. Scarlett patrzyła na niego maślanymi oczami, więc jak tu się nie zgodzić?
-No dobra, tylko przestań z tymi oczami! - Powiedział Shasta. Wybrali się do jaskini alf. Mashine przyjął Shastę, chodź bardzo nie chętnie. Po wyjściu z jaskini Scarlett powiedziała :
-Mogę pokazać ci tereny, jeśli chcesz. - Uśmiechnęła się.
-Okej. - Shasta uśmiechnął się sztucznie. Jeszcze jej nie zna i nie jest pewny czy może jej zaufać.
Scarlett?
Subskrybuj:
Posty (Atom)