Uśmiechnąłem się słabo ale czule. Podobnie jak Quietly.
- Tak, trochę lepiej.- przyznałem mamie.
- No dobra my już musimy iść. Wampiry są coraz bliżej. A zresztą już kilka wędruje tymi ścieżkami.-powiedziała mama zgodnie z tatą i wrócili do jaskini patrolując po drodze.
- Quietly?-zapytałem.
- Nie mów tak!-krzyknęła.
- Jak?-zdziwiłem się jej reakcji.
- Quietly... -spuściła łeb.
- Dlaczego?...
- Bo tak zawsze mówił na mnie Toro...-łza spłynęła jej po policzku.
Zasmuciłem się i pożałowałem siostrę. Wpadłem na wspaniały pomysł. Jak chcemy być bliżej Qet i Toro bez popełniania samobójstwa pójdziemy na cmentarz! Oświadczyłem mój plan suczce. Jej wyraz twarzy mimo tego wszystkiego rozweselił się na chwilę. Ja prowadziłem. Przeszliśmy przez ,,Tajemniczy Las'' i znaleźliśmy się na miejscu. Groby Qet i Toro były ułożone obok siebie. Quiet u Toromaru położyła jego ulubiony kwiat podobnie jak ja u Qet. Zapadliśmy w modlitwę. Moja brzmiała nieco inaczej. Nie ,,Ojcze nasz'' Czy Zdrowaś Mario''. Moja brzmiała raczej jak rozmowa z Qet:
Witaj Qetsiyah...
Nie byłem nawet na twoim pogrzebie. To wszystko tak szybko przeminęło z wiatrem.
Jak nasza miłość. Pamiętasz tamtą ucieczkę? Co przypłynąłem do ciebie statkiem.
Nigdy nie zapomnę Techno.
Niby całkiem spoko gość.
U nas się w sumie nic ciekawego nie dzieje.
Poza tymi morderstwami przez psy-wampiry.
Bardzo chciał bym żebym mógł jeszcze raz cię zobaczyć... Uściskać. Pocałować!
Nie mam pojęcia jak ale czy mogłabyś dać mi jakiś znak że to wszystko słyszysz i widzisz?
Napiszesz do mnie?... Tak bardzo chcę.
Kocham cię!
Qetsiyah? Czy jest możliwość ten ostatni raz?!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz