Cieszyłam się i nie mogłam się doczekać szczeniaków. Zadowoleni z Syriuszem wyszliśmy z jaskini Alf.
- Chodźmy na polanę - zaproponował.
* Parę minut później *
Leżeliśmy pośród zielonych traw, przekrzywiających się pod wpływem wiatru. Jak zauważyłam, brzuch lekko mi się powiększył.
- Musimy przygotować dodatkowe koce dla naszych maluchów - zaczęłam rozmowę.
- Nie trzeba. Zanim wyszliśmy to rozmawiałem z Mashine. Powiedział, że wszystko załatwi. W końcu sam też jest ojcem. Tyle, że już nie czwórki a trójki dzieci. Mam nadzieję, że nasze będą na zawsze w komplecie - uśmiechnął się z troską. - Poza tym, jak się czujesz?
- Nieźle. Najgorsze za mną. Teraz nie myślę o bólu czy niedogodach tylko o dzieciach.
Syriusz pocałował mnie i delikatnie przytulił. Zakochani wróciliśmy do jaskini i położyliśmy się spać.
* Następnego dnia *
Wstałam jeszcze zaspana. Przede mną leżał bukiet leśnych kwiatów.
- Z jakiej to okazji? - szturchnęłam Syriusza, leżącego obok mnie.
Syriusz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz