Błąkałem się bezcelowo po terenach sfory. Żadnego psa nie spotkasz od
tak. Wszyscy się chowają...Tylko alfy patrolują góry (miejsce, w którym
często są wampiry). Szedłem wolno, później przyśpieszyłem, aż wreszcie
zacząłem biec. Nic tak nie cieszy jak lekki wietrzyk. Zazwyczaj
pso-wampiry atakują w nocy, lecz ten którego spotkałem był odmieńcem.
Leżał sobie na kamieniu, i wyglądał jakby spał. Bez chwili zastanowienia
skoczyłem na wielką bestię. Uczepiłem się jego karku, wbiłem kły mocno i
rozszarpałem skórę.
-Już się nie obudzisz! - Zaśmiałem się.
Wampir wstał i uciekł.
*Wieczorem*
Mieszkam pod drzewem...Leżałem spokojnie gdy nagle jakiś pies dosłownie
"spadł" z nieba. Widocznie jakiś wilkołak rzucał nim, aż dorzucił tu.
Pies stracił przytomność. Szybko go podniosłem, wziąłem na plecy i
zaniosłem do lekarza.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz