sobota, 11 lipca 2015

Od Skillet'a

Wstałem dzisiaj wcześnie, co i tak było niepotrzebne, ponieważ większość mojej rodzinki już wstała. Ziewnąłem i wstałem na łapy, które jednak odmawiały posłuszeństwa. Wyszedłem z jaskini, pozostawiając moją familię i zacząłem się kierować na Lawendowe Pola. Wiedziałem, że zastanę tam dużo psów, ale cóż. Popatrzyłam na piękne Lawendy i pociągnąłem nosem, by poczuć ich wspaniały zapach. Rozejrzałem się wokół. O dziwo nikogo nie było, no może jakaś gromadka psów była gdzieś dalej. Położyłem się w owych lawendach i zacząłem patrzeć w niebo, które było pięknie, różowe. To było jednak dziwne, ponieważ był ranek, a takie chmury powinny być dopiero wieczorem. Cóż, to jest właśnie urok tego miejsca. Wstałem niechętnie i zacząłem się kierować w inne, ciekawe miejsce. Był dopiero ranek, więc miałem jeszcze dużo czasu na zwiedzanie poszczególnych miejsc. Szedłem raźnym krokiem, słuchając pięknego śpiewu ptaków, gdy nagle ktoś mi się na panoszył pod łapy.
-Przepraszam.- powiedziałem grzecznie, podając łapę.

Shantelle? :>

Brak komentarzy: