środa, 29 lipca 2015

Od Zejder'a

Nie mogłem znieść faktu że moja rodzina czyli wszystko co miałem, prawdopodobnie zginęła. Pałętałem się samotnie po lesie nie mając większego celu mej wędrówki. Nie zastanawiałem się też nad sforami. Bo są jeszcze one. Może jakiejś poszukam.
Nabrałem wszystkich mych sił i postanowiłem wyjść z mrocznego lasu. W pewnym momencie znalazłem się na przerażająco wielkiej łące, porastającymi nią wysokimi kępami zbóż. Kiedy przechodziłem przez nią, nabrałem złych myśli. Miałem obawy, iż moja wędrówka, nie będzie miała jakiegokolwiek sensu, ponieważ nie odnalazłbym w ten sposób swej rodziny, jednak nie mógłbym zostać sam jak rozbitek. Ruszyłem dalej. Niespodziewanie znalazłem się w wielkim mieście, na pewno nie w moim mieście. Miało ono czarno-białe barwy, ludzie byli dla siebie jak wrogowie, zwierzęta ciągano na smyczach, wszystko było przerażające. Zacząłem doceniać co tak na prawdę mam, kochającą mnie rodzinę, dach nad głową. Niestety musiałem się pogodzić z faktem, że to szczęście już nigdy nie wróci. Jak najszybciej chciałem wydostać się z tego strasznego miejsca. Biegłem ile sił, aby zapomnieć o tym co ujrzałem. Tym razem znalazłem się w miejscu, o jakim bym nigdy nie pomyślał, że istnieje. Znalazłem się w sforze. Czułem się jakbym był w towarzystwie mych braci. Podszedłem do jednego z nich.
-Jestem Zejder. A ty?
Ferraro?

Brak komentarzy: