- Westy lepsze - zadecydowałam.
- Jak uważasz - Weza wzruszył ramionami.
- Patrz! - wskazałam łapą duży szałas. Podeszliśmy do niego.
- Dobre miejsce na kryjówkę - powiedział Weza z uznaniem. Poszliśmy na mały rekonesans całej wyspy. Nagle zaczęło grzmieć i rozpętała się straszna burza. Pędem wbiegliśmy do naszego szałasu. Minęło kilka godzin, a burza wciąż trwała. Przestało grzmieć dopiero, gdy była już noc.
- Jest za ciemno, żeby wrócić do sfory - spojrzałam na Wezę.
- W takim razie musimy spać tu - mruknął. Skinęłam głową i przytuliłam się do niego. Posłał mi zdziwione spojrzenie. Nie zwróciłam na to uwagi i po chwili zasnęłam wtulona w niego. Nie widziałam, że Weza patrzył na mnie z uśmiechem...
* Rano *
Obudziłam się przytulona do Wezy, który jeszcze spał. Przez głowę przemknęła mi pewna myśl... Ostrożnie wstałam i wyszłam z szałasu. W krzakach leżało puste wiaderko. Napełniłam je lodowatą do szpiku kości wodą i podkradłam się do mojego przyjaciela. Po chwili, całą zawartość wiaderka wylałam na psa. Obudził się nagle i wrzasnął:
- NEEEEEEEEEEEEEEESTYYY!!!
Zaczął mnie gonić po całej wyspie, a ja uciekałam i w końcu oboje wpadliśmy do wody. Zaczęłam się śmiać.
Weza??? Przejaw ty w końcu jakieś uczucia xDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz