Serce stanęło w miejscu a z ust nie mogłem wydusić ani słowa.
- Chodź...- wydusiłem.
- Gdzie?- zadziwił się.
- Do psychiatry debilu!
Pies przewrócił oczami.
- Masz cykora.- uśmiechnął się złowieszczo.
- Nie.- powiedziałem.- Po prostu chce jeszcze kiedyś zobaczyć Rachel, Mamę, Tate, Rodzeństwo. I przede wszystkim ciebie!
- Dobra odstawmy to na kiedy indziej. Pasi?
- Jasne.- poklepałem go po plecach.
Usiedliśmy na chwilę w sumie nie wiem nawet dlaczego. Ale... Coś mi się przypomniało!
- Theo!- krzyknąłem.
- Co?!- wystraszył się.
- Za mną!
Pognałem przed siebie a mój przyjaciel od razu za mną. Stanąłem przed... O taaak. Przed siedzibą Nieustraszonych Szczeniaków. Aż mi łza popłynęła z pod powieki.
- Pamiętasz?...
Theo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz