-O Boże!-krzyknęłam-Harry!
-Daisy...nie martw się o mnie-i nagle syknął z bólu.
-Harry. Ja...ja...pójdę po pomoc.
-Nie trzeba...ty jesteś moją pomocą. Błagam,ty możesz coś zrobić...
Wytrzeszczyłam oczy. Nie mogę mu tego powiedzieć. Ja...ja go kocham...nie chcę by się wykrwawił...
-Harry,ale ja...
Harry pa mi prosto w oczy. Gdy odtworzyłam sobie fakty zrozumiałam jedno...on mnie uratował...zaczęłam płakać...
-Daisy...proszę,nie płacz-prosił Harry i się położył.
-Harry...ja-zaczęłam-albo nic już. Nie ważne. Zaraz wracam.
Nazbierałam trochę liści i pozdrapywałam kawałki cienkiej kory. Z tych
oto rzeczy zrobiłam opatrunek. Położyłam go na ranach Harrisona.
-Dziękuję,Daisy-szepnął.
Uśmiechnęłam się do niego. Przez łzy. Jeżeli się wykrwawi to już nigdy
go nie zobaczę...po raz pierwszy się w kimś tak mocniej...zakochałam.
Gdy tylko widziałam jego uśmiech też się uśmiechałam. Gdy go bolało, to
moje serce krwawiło...nie mogę na coś takiego patrzeć...
-Harry?
-Tak?
-Czy ty mnie lubisz?Ale tak bardziej?-spojrzałam mu prosto w oczy.,,Bo
ja tak..."pomyślałam.Ale bardzo chętnie bym to powiedziała...płaczę...
Harry?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz