- Jesteś głodna… - Powiedział biorąc do ręki dziwną bułkę z parówką albo innym wytworem mięsnym. Ja na ten znak radośnie szczeknęłam, robiąc piruety. Człowiek o przerwał owy produkt na pół i rzucił jego połowę przed moje łapy. Bez wahania zabrałam się za pochłanianie bułki zwanej Hot dog’iem.
- Aaaaa… ! – Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk, który mnie spłoszył. Chwyciłam resztki mojego śniadania i ukryłam się za jednym z krzaków. – Jaka śliczna ! – Lekko wystraszona wystawiłam głowę z liści i spojrzałam na źródło dźwięku. Była nim pewna gruba kobieta, która zaczęła powoli podchodzić do miejsca, w którym aktualnie się znajdowałam. – No chodź… Nie bój się… - Mówiła spokojnym głosem, próbując wywabić mnie z kryjówki. Jednak nie byłam taka pewna co do zamiarów owej kobiety. Stałam cały czas w krzakach, pokazując iż jej nie ufam. Z każdym jej krokiem w moją stronę cofałam się w tył, tak długo, aż w końcu owa kobieta ustąpiła i podeszła do grilla. Wzięła kolejną bułkę i położyła na ziemi. Od razu wiedziałam co się święci. Chciała mnie przekupić jedzeniem. Mimo tego iż nie byłam co do niej pewna, podeszłam do niej i wzięłam kolejną porcję pożywienia. Tak dla bezpieczeństwa, chwyciłam bułkę zębami i odsunęłam się od ludzi. Zjedzenie kolejnego Hot dog’a nie zajęło dużo czasu. Byłam bardzo wdzięczna dwunogom, za tą pyszną strawę, ale nie byłam pewna jak to okazać. Podeszłam do otyłej kobiety, która podarowała mi większą część mojego śniadania, i otarłam się o jej bok. Następnie zniknęłam wśród drzew.
- Uf… mało brakowało, a by mnie adoptowali… - Powiedziałam sama do siebie. W zasadzie chciałabym znów żyć wśród ludzi, ale nie tych… chciałabym żyć wśród ludzi, ale w moim domu… To jest już niestety niemożliwe. Już nigdy tam nie wrócę i muszę się z tym pogodzić. Muszę jakoś wybić sobie to wspomnienie z mózgu. Na szczęście przypomniałam sobie w końcu po co dzisiaj wstałam. Miałam szukać swojego nowego lokalu na przyszłość. Starając się nie zapomnieć o tym co naprawdę mam robić, całkowicie skupiona na zadaniu, wyszłam z lasu. Przed moimi oczami ukazała się wielka i zielona polana. Latały po niej wszelkiego rodzaju owady i ptaki. Ten widok sprawił, że od razu zapomniałam o tym, o czym miałam pamiętać i ruszyłam we wielką kępkę kwiatów. „Zanurkowałam” w nich po uczy i oddałam się ich czarowi. Leniwiłam się tak dobre, parę godzin albo minut, nie miałam kompletnie poczucia czasu. Możliwe jest to, iż nawet minuty tam nie leżałam , tylko tak mi się wydawało xd… no ale wracając do mojego leniwienia się, przerwał je dziwny szelest trawy. Przewróciłam się z pleców, na brzuch i podniosłam wysoko uszy. Moim oczom ukazał się obcy pies, o nieznanych zamiarach.
- Jest tu ktoś ? – Z jego pyska wydobył się pierwszy dźwięk. Bez wahania schowałam się za jedną z większych skał i skuliłam w kłębek.
- Nikogo tu nie ma ! – Krzyknęłam ile sił w płucach…
Thomson ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz