- Tylko bez głupich żartów - powiedziałem od razu do niego. Zacznie się czepiać Meredith, znając życie.
- Spokojnie - zaśmiał się i szturchnął mnie. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- To czego chcesz. Pieniędzy nie mam, jedzenia też nie, a resztę rzeczy dzielimy ze sobą, więc o co chodzi? - zapytałem podejrzliwie.
- Niczego - wzruszył ramionami, próbując wymusić uśmiech - Nie można już po prostu podejść? - zapytał spokojnym tonem, przekręcając łeb.
- Można - powiedziałem i obszedłem go - Ale dzisiaj daj mi już spokój - położyłem się i zasnąłem.
* Nazajutrz *
- THOMSON!!! - obudził mnie niespodziewany krzyk Michelle. Albo to nie był krzyk, bardziej ryknęła jak jeleń na rykowiskach. Od razu od skoczyłem do tyłu. Popatrzyłem w jej stronę z takim zdziwieniem, jakby tam stał duch. Michelle tylko pokazała, że w wejściu stoi Meredith. Oszołomiony podszedłem do niej.
- Cześć. Wszystko okej? - zapytała, śmiejąc się.
- Nie - popatrzyłem na Michelle, która spokojnie zajęła się czymś - Musimy stąd uciekać. Coś złego się dzieje z moją siostrą - powiedziałem i wybiegłem z jaskini.
Meredith? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz