- Cykasz się? - zadrwił Roney.
- Oczywiście, że nie! - krzyknęłam.
- W takim razie chodźmy - rzekł Ron. Zapatrzyłam się w niego. Przed oczami mignęły mi sceny sprzed ostatnich dni.
- Co się stało? - zaniepokoił się pies.
- Myślałam o tym, jak bardzo cię kocham - powiedziałam cicho - I jak łatwo mogłam cię stracić...
- Nie myśl o tym.
- Kocham cię. I przepraszam - przytuliłam się do niego.
- Przepraszasz mnie już po raz milionowy - roześmiał się Roney. Spojrzałam mu w oczy i mocno go pocałowałam - I już zapomniałem jak świetnie całujesz... - dodał cicho.
Teraz to ja się zaśmiałam.
- Chodźmy już - mruknęłam.
* Trochę później *
Jesteśmy już w Zakazanym Lesie. Powiem szczerze, trochę się boję, ale nie chce okazać tego przed Ronem.
- Co... - nie skończyłam. Z krzaków wyskoczył jakiś stwór. Wyglądał tak:
Miał czarną, klejącą się od brudu i krwi sierść.- Wilkołak! - wrzasnęłam przerażona. Zwierzę skoczyło na mnie.
Roney??? Ratuj mnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz