Przeraziła mnie szkarłatna krew spływająca po białej sierści
psa. Wyglądało to dość poważnie. Krew mogła zwabić jeszcze więcej pso-wampirów,
ale byłam zdezorientowana. Nie wiedziałam, co robić.
- To nic wielkiego – Nagle wtrącił i próbował nie patrzeć na
ranę.
- To nie jest prawda – Przyznałam. – Przydałoby się zabrać
Cię do lekarza – Powiedziałam bardziej poważnie, niż zazwyczaj. I szybko
zaczęłam szukać miejsca, w którym zazwyczaj spotyka się lekarzy. Jak na złość
nie mogłam znaleźć żadnej pomocy, a rana Indiany wyglądała coraz gorzej. Zaczęła
z niej tryskać nie tylko krew, ale i ropa. Wyglądało to tak, jakby wdała się w ranę
jakaś infekcja. – Nie martw się na pewno gdzieś w pobliżu jest jakiś lekarz. –
Zaczęłam czujniej się rozglądać.
Indiana albo ktoś inny ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz